23.09.2014
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia. O blogu nie zapomniałam, jednak ostatnio moje życie jest tak zakręcone i tak dużo mam na głowie, że zupełnie nie jestem w stanie skupić się na następnym rozdziale. Dziękuję za to, że wciąż wchodzicie, czytacie i komentujecie. Gdy tylko coś się ruszy, natychmiast Was o tym powiadomię!

niedziela, 6 października 2013

1. "Nie jesteś zabójcą"

Uwaga, w opowiadaniu może wystąpić parę brzydkich słów lub scen dla dorosłych.



Rezydencja Malfoyów już od kilku tygodni stała opustoszała. Nikt do końca nie potrafił powiedzieć, co tak naprawdę się stało, że w tym zawsze tętniącym życiem domu nagle pogasły wszystkie światła, a drzwi frontowe, które niemalże każdego dnia przekraczali ludzie, ubrani w długie, powłóczyste szaty, o wyniosłych spojrzeniach, nagle zostały zabite grubymi deskami. W pobliskich kawiarniach i pubach rozprawiano o tym, gdzie mogła zniknąć ta dziwaczna rodzina, która nigdy nie zamieniła słowa z żadnym z sąsiadów i rzadko kiedy wychodziła z domu. Ich posesja była ogromna, a od reszty świata odgradzał ją wysoki mur, znad którego wystawały tylko korony potężnych drzew. Nie potrafiono odgadnąć, dlaczego Malfoyowie tak bardzo chcą odgrodzić się od otoczenia i spekulowano na temat tajemnic, jakie muszą skrywać.      
Na okrągło powtarzano historię szesnastoletniej Vivienne Prescot, która pół roku temu odważyła się zapuścić w tamtą, zakazaną stronę miasta. Choć trzęsła się ze strachu, zaczęła okrążać całą posiadłość Malfoyów. Za bardzo zżerała ją ciekawość, by tak po prostu odpuścić i odejść. Dochodziła północ, gdy Vivienne wróciła do wioski cała roztrzęsiona i ze śladami płaczu na policzkach. Kiedy wreszcie doszła do siebie, zaczęła opowiadać o tajemniczej mgle, która zaczęła ogarniać całe jej ciało. Drżącym głosem mówiła o chwili, gdy w umyśle zaczęła przypominać sobie najgorsze chwile swojego życia. Była pewna, że gdyby jeszcze dłużej tam stała, byłaby już martwa. Wspominała także o przystojnym, młodym chłopaku o nienaturalnie jasnych włosach, który rzekomo miał ją uratować. Jej koleżanki z zazdrością słuchały tych historii, wciąż pragnąc dowiedzieć się, jak dokładnie wyglądał ten tajemniczy chłopak  zapewne młody Malfoy. Wspomnienia Vivienne były jednak zbyt mgliste, by zdołała podać więcej szczegółów. Po tej historii już nikt więcej nie był na tyle odważny, by odwiedzić posesję Malfoyów. Ludzie jednak nie mieli pojęcia, jak straszliwe rzeczy działy się w środku.

* * *
Wiedział, że nie wytrzyma tutaj ani chwili dłużej.
Chciał uciec.
Jednak nie potrafił się przed sobą przyznać, że Draco Malfoy po raz kolejny w swoim krótkim życiu był  b e z r a d n y.  Odkąd śmierciożercy zajęli rezydencję jego rodziców, zaczął czuć się jak więzień we własnym domu. W miejscu, z którym wiązało się tyle radosnych i szczęśliwych wspomnień. Nie potrafił patrzeć na miękkie fotele, obrazy, dywany, na te wszystkie rzeczy, które pamiętały jeszcze chwile, kiedy jako małe dziecko pojedynkował się z Zabinim. On oczywiście zawsze wygrywał. Był świadomy tego, że ojciec obserwuje go nawet wtedy, gdy wygłupiał się z kolegą. Już wtedy wiedział, że wieczorem dowie się o wszystkich błędach, jakie popełnił, z ust samego Lucjusza Malfoya.
  "Jeśli dalej będziesz tak kretyńsko podrygiwał, nawet  śmierdzący Weasley cię pokona! (...) Jak tak na ciebie patrzę, to zaczynam się zastanawiać, czy ty w ogóle jesteś moim synem..."
Czasami pewnych słów się nie zapomina i chociaż zostały wypowiedziane lata temu, wciąż bolą tak samo. Draco Malfoy w ciągu swojego siedemnastoletniego życie zebrał ich wystarczająco dużo, by nieokazywanie emocji i uczuć już od dawna weszło mu w nawyk. W chwili, gdy po raz pierwszy postawił stopę na błoniach Hogwartu, z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w olbrzymi zamek, poprzysiągł sobie, że będzie nie pozwoli sobie na chwilę słabości. I dopóki nie spotkał na swojej drodze Czarnego Pana, nie było to takie trudne, jak przypuszczał. 
Od zawsze wiele od niego wymagano, jednak dopiero gdy na jego przedramieniu pojawił się Mroczny Znak, te wymagania, a przede wszystkim własne ambicje, zaczęły go przerastać. Już nic nie było czarne i białe, nie mógł wybierać między dobrym a prostszym wyjściem jak zwykle, bo teraz nawet to prostsze niosło za sobą ogromne konsekwencje.
Wiedział, że do końca życia nie zapomni martwego Dumbledore'a spadającego z Wieży Astronomicznej, krzyku Katie Bell, która przez przypadek dotknęła zaklętego naszyjnika. Był wtedy gotów wypełnić misję. Tak bardzo wierzył, że mu się uda, a jego ojciec, cała rodzina będzie z niego dumna.          
         Wystarczyło tylko jedno machnięcie różdżką... a on nie potrafił tego zrobić.
"Draco... nie jesteś zabójcą"
Słowa Dumbledore'a wracały do niego jak bumerang, za każdym razem, gdy tylko spojrzał na wijącego węża na swoim przedramieniu. Ale przecież nie miał wyboru.... wciąż go nie ma! Wyrok śmierci nieustannie wisi nad jego ojcem i matką, a on zbyt łatwo może przyspieszyć egzekucję…
Potrząsnął głową, po raz kolejny odpędzając obraz pustych oczu kobiety, która z hukiem upadła martwa na stół przed paroma godzinami. Czy on też ma tak skończyć? Granica między czystą, a szlamowatą krwią, która do tej pory była tak dokładnie zarysowana w jego umyśle, powoli zaczynała się zacierać. Nie mógł patrzeć na kolejne morderstwa niewinnych ludzi. Zabójstwa popełniane z zimną krwią, czasem tylko dla zabawy.
Po raz kolejny tego dnia popatrzył na swoje odbicie w posrebrzanym lustrze.
Był tak blady, że niemal stapiał się z białą ścianą, przed którą stał. Ogromne sińce pod oczami, pełnymi strachu, którego  choć bardzo się starał  nie potrafił ukryć. Przyspieszone bicie serca, drżące dłonie... nie tak wyglądał kiedyś Draco Malfoy. Musi coś zrobić.
* * *
W sobotę wieczór cały dom opustoszał. Przez cały tydzień śmierciożercy przygotowywali się na kolejną wyprawę po nieuchwytnego Pottera. Potter... Wybraniec... Złoty Chłopiec... Nie potrafił zrozumieć, jak temu idiocie udało się przeżyć tyle lat, skoro uwzięła się na niego cała armia Czarnego Pana. Czy Zakon rzeczywiście mógł być aż tak potężny? Nawet bez Dumbledore'a?
Chłopak rzucił się na łóżko i zaczął wpatrywać się w zielonozłoty, jedwabny baldachim. Tak bardzo chciał odepchnąć od siebie te wszystkie pesymistyczne myśli, od których już od dawna bolała go głowa. Zamiast tego wciąż i wciąż wyobrażał sobie niechciane obrazy. Martwi rodzice, czerwone oczy Voldemorta, torturowanie Charity Burbage, to, co zrobili Bathildzie Bagshot... Wzdrygnął się. Spróbował oczyścić umysł, co od niedawna zwykł robić przed snem. Ten jednak tym razem zbyt szybko go dogonił.
Po raz pierwszy od miesiąca nie nękały go koszmary, a jego wiecznie napięte mięśnie twarzy, które zbyt łatwo zdradzały strach i niepewność, rozluźniły się. Gdy Narcyza Malfoy weszła do pokoju syna, kolejne łzy wypełniły jej opuchnięte już od conocnego płaczu oczy. Nareszcie zobaczyła go spokojnego, bez zaciśniętych warg czy ściągniętych brwi, jakby coś nieustannie męczyło go od środka. Chciała, żeby tak pozostało już na zawsze.
Wtedy już wiedziała, co ma robić. Chwila była wręcz idealna.
 Draco!  Szturchnęła go lekko w ramię.  Obudź się! Natychmiast!
Wiedziała, że ma mało czasu. Mogli wrócić w każdej minucie.
Chłopak mruknął coś niezrozumiałego i otworzył lekko oczy. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Kiedy usiadł powoli na łóżku, ujrzał swoją matkę, która w pośpiechu wyciągała z ogromnej szafy jego ubrania, rzucając je na fotel obok.
 Mamo, co ty...  zaczął.
Nie odzywając się, rzuciła mu czarną torbę na kolana.
 Spakuj niezbędne rzeczy. Mamy mało czasu  rzuciła i bez dalszego wyjaśnienia wybiegła z pokoju, widząc, że syn, całkowicie jej ufając, zaczął wrzucać ubrania do torby.
Narcyza Malfoy zbiegła po schodach, zwalniając na ostatnich stopniach, by nie wzbudzić podejrzeń innych. Rzuciła zaklęcie wyciszające na pokój obok i szybkim krokiem dotarła do drzwi, prowadzących do piwnicy. To tam znajdował się zapasowy świstoklik. Powinna zdążyć go zaczarować zanim wróci reszta.
Co zamierzała zrobić? Chłopak stał przy oknie, wpatrując się w ciemne niebo. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, jednak myśli pędziły jak oszalałe. Czekał tutaj już dwadzieścia minut, wytężając słuch, by nie przeoczyć nawet najmniejszego szmeru, dochodzącego z parteru. Wszystko było jednak podejrzanie spokojne.
Nagle drzwi jego pokoju otwarły się na oścież, a na progu stanęła Narcyza Malfoy z dziwnie wyglądającą, starą, zapewne mugolską rzeczą, przypominającą czajnik, jednak metalowa szyjka była o wiele dłuższa i zakończona drobnymi dziurkami.
 Spakowany?
Kiwnął potwierdzająco głową.
 Świstoklik?  tym razem to on zadał pytanie, a gdy Narcyza również kiwnęła głową, on już wiedział, jaki jest plan.
 Ale jak ci się udało go ukryć przed wszystkimi?  pytał prawie biegnąc za swoją rodzicielką, która przemierzała korytarz w zawrotnym tempie.
 Teraz nie ma czasu na wyjaśnienia  odpowiedziała szeptem i zatrzymała się tuż przed schodami.  Słuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzać.  Kiwnął lekko głową na znak, że rozumie.   Musimy wydostać się na dwór, byśmy tam mogli skorzystać ze świstoklika. Zaniesie cię... nas w bezpieczne miejsce... mam przynajmniej taką nadzieję. Oni powinni ci pomóc.
 Zaraz, zaraz... Mi pomóc? Nie deportujesz się ze mną?
 Zostało nam maksymalnie sześć minut  zignorowała jego pytanie i ciągnęła dalej.  Jeżeli ktoś nas zatrzyma, nie wahaj się przed atakiem... i zachowuj się jak najciszej potrafisz. Nie chcę słuchać żadnego sprzeciwu. Robisz, co ci każę.
Pośpiesznie przemierzali mroczne korytarze własnego domu, co chwila oglądając się za siebie. Oboje czuli się tu jak intruzi. Nieliczne świece oświetlały im drogę, rzucając drobne cienie na obrazy, które wisiały na ścianach, sprawiając, że dreszcze przechodziły im po plecach. W oddali zamajaczyły drzwi frontowe. Byli już tak blisko…
 A gdzie się państwo wybierają?  drwiący głos mężczyzny wypełnił pomieszczenie i sprawił, że kobieta i jej syn natychmiast się zatrzymali.
Malfoy obrócił się powoli i skrzyżował spojrzenia ze śmierciożercą. Ten uśmiechnął się do niego, pokazując przy tym żółte, niemalże brązowe zęby. Dołączył do nich niedawno, więc jeszcze nie dostąpił zaszczytu udania się na tak ważną misję. Najpierw musiał zdobyć zaufanie Czarnego Pana.
 Spadaj, Giels. Wiesz, że nie masz ze mną szans  warknął.
Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej.
 Nie byłbym tego taki pewien, dzieciaku. Ale nawet nie zamierzam z tobą walczyć.
Malfoy zmrużył oczy i zacisnął mocniej rękę na różdżce, gotów zaatakować. Śmierciożerca zaśmiał się na widok tak bojowej postawy chłopaka i wzruszył ramionami.
 Po prostu macie towarzystwo.
Chłopak odwrócił się, a jego oczy rozszerzyły się z przerażenia. Na podwórku pojawiało się coraz więcej postaci w czarnych pelerynach, trzymających w ręku powykrzywiane miotły. Jedni wyglądali zupełnie normalnie, inni odnieśli poważne rany  wszędzie można było zobaczyć zakrwawione twarze czy pogruchotane kości.
 Tylne wyjście?  starał się, by jego głos nie zadrżał. Tak bardzo chciał się stąd wydostać  być już pewnym, że ani jego matce, ani jemu nic już nie grozi.
 Tak, ale musimy się pośpieszyć, bo zostało nam tylko około czterech minut  usłyszał cichy szept za sobą.  Jeśli nie zdążymy…
Nie chciał wiedzieć, co się stanie, gdy nie zdążą. Oszołomił niczego nie spodziewającego się śmierciożercę, któremu szyderczy uśmiech zastygł w grymasie na brudnej twarzy. Jego ciało mocno uderzyło w przeciwległą szklaną szafę. Kawałki ostrego szkła przecięły powietrze, zatrzymując się na wyczarowanej natychmiast tarczy chłopaka. Chwilę później biegł on już za Narcyzą, ignorując wołania i krzyki ze strony ogrodu. Nie potrafił znaleźć siły nawet by się odwrócić. Wiedział, że nie da rady stawić czoła nawet dwóm śmierciożercom, a co dopiero kilkudziesięciu.... Jego oddech stał się płytszy, a pięść coraz ciaśniej zaciskała się na różdżce. Usilnie próbował wyrzucić z głowy przerażające scenariusze.
Korytarze dłużyły się niemiłosiernie. Miał wrażenie, że biegną już przynajmniej godzinę. Ku jego uldze wreszcie wyrosły przed nimi mosiężne drzwi, prowadzące na tylną stronę ogrodu. Zmarszczki na czole jego matki pogłębiły się, gdy ta próbowała bezgłośnie odblokować klątwę, rzuconą na tylne wejście. Zabłysło lekkie światło na końcu jej czarnej różdżki i oboje wybiegli na dwór.
Malfoy niewiele pamiętał z tego, co wydarzyło się później. Rzucał zaklęcia całkowicie instynktownie, nie patrząc nawet w kogo trafia. Feeria barw, krzyki, nawoływania, wszystko działo się jakby za mgłą. Kątem oka widział, jak jego matka walczy z dwoma zakapturzonymi postaciami naraz. Pamiętał jeszcze jej krzyk, który zmusił go do złapania zardzewiałego czajnika. Zielone światło. Kolejny krzyk. Narcyza Malfoy pada blada na ziemię, a on nie może puścić świstoklika. Parzy go ręka, jednak wciąż trzyma.
A później jest już tylko ciemność...         


13 komentarzy:

  1. Genialny rozdział :)
    Jeden z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam :)
    Masz wielki talent:)
    Lecę czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Mam nadzieję, że następne części spodobają się tak samo :)

      Usuń
  2. Po przeczytaniu rozdziału musiałam na chwilę odetchnąć, bo czułam się jakbym wyszła ze zjeżdżającej karuzeli. Zacznę może od początku. Znalazłam twojego bloga przez Stowarzyszenie i już po wystroju i układzie notek wiedziałam, że mam do czynienia z dobrym opowiadaniem, które wyróżnia się na tle Dramione. Moja intuicja mnie na razie nie zawiodła, bo już po pierwszym rozdziale wciągnęłam się momentalnie. Twoje opowiadanie jest mrocznie, klimatycznie, są wstawki psychologiczne i jest napięcie. Na akcję też nie mogę narzekać. Przeważnie pierwsze rozdziały są nudne i niewiele wznoszą do opowiadania, a tu jest inaczej. Poza tym widzimy świat z perspektywy Dracona, co bardzo ciekawie ukazałaś. Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uch, z początku myślałam, że mnie mocno skrytykujesz, więc mi nieźle ulżyło :D. Uwielbiam takie szczegółowe komentarze, oczywiście zawsze miło wiedzieć, że się podoba, ale jeszcze milej wiedzieć co dokładnie. Prościej mi obrać kierunek, w którym mam iść z opowiadaniem. Także dziękuję Ci bardzo za to, że znalazłaś czas i na bloga i na komentowanie. A ja postaram się w wolnej chwili zajrzeć do Ciebie :))

      Usuń
    2. No, czasami bywam czepliwa, ale u Ciebie nie ma się do czego przyczepić. Jak historia jest porywająca, to wszystko przestaje się liczyć.

      Usuń
  3. Super. Jestem tu nowa, a opowiadanie zapowiada sie ciekawie. Lecę czytać.
    Biedna Narcyza. Biedny Draco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Weszłam na Twojego bloga, ale jakoś nie miałam weny by zacząć czytać. Kręcił się po moich zakładach, aby dziś (WRESZCIE!) przy ilości wolnego czasu móc zacząć czytać. Pierwsza moja modlitwa przed czytaniem: "bez cukru, błagam". Zostałam wysłuchana! Mamy coś mrocznego, fascynującego, a przytym wszystko jest jak najbardziej prawdziwe. Mam nadzieję, że klimat się utrzyma, a styl nadal będzie przyciągać! Skorzystam również z okazji i zaproszę do siebie :)
    /Marta
    http://dramione-magia-wybaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział... Pełen emocji... Draco taki cierpiący... widzący krzywdę ludzką...
    Niezwykłe...

    Przy okazji zapraszam na mojego bloga :)

    http://milosc-wszystko-wybaczy.blogspot.com/

    Effy

    OdpowiedzUsuń
  6. Prolog jest cudowny! Strasznie mi żal Narcyzy. Zastanawiam się, gdzie wyląduje Draco. I co na to wszystko Lucjusz?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!

    Trafiłam na Twojego bloga przed momentem i to przez zupełny przypadek, a coś czuję że zostanę tu na dłużej. Dawno nie czytałam tak dobrze zapowiadającego się dramione!

    Rozdział świetny. Bardzo mi się podoba. Fajnie zbudowałaś napięcie oraz pokazałaś uczucia szalejące w Draco. Już wciągnęłam się w to opowiadanie, a to dopiero początek. Nie mogę się doczekać co będzie się działo dalej, dlatego lecę czytać dalej.

    Pozdrawiam ciepło
    Rosie

    OdpowiedzUsuń
  8. Cholera Narcyza nie żyje! Biedny Draco ciekawe gdzie go wysłała?

    OdpowiedzUsuń
  9. Żal mi Narcyzy ;D Widać, że Draco bardzo ją kochał.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za każdy komentarz! Naprawdę każdy kolejny dodaje skrzydeł!
(jeśli chcecie skomentować, a nie macie konta, wystarczy kliknąć w opcję "Komentarz jako: Anonimowy")