23.09.2014
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia. O blogu nie zapomniałam, jednak ostatnio moje życie jest tak zakręcone i tak dużo mam na głowie, że zupełnie nie jestem w stanie skupić się na następnym rozdziale. Dziękuję za to, że wciąż wchodzicie, czytacie i komentujecie. Gdy tylko coś się ruszy, natychmiast Was o tym powiadomię!

sobota, 19 października 2013

6. "Przepraszam, księżniczko"

(radzę otworzyć muzykę w nowym oknie, klikając przycisk "YouTube",  jeśli chodzi o ten rozdział)

Państwo Delacour byli przemili, pogoda wspaniała, jedzenie przepyszne, a Hermiona niespokojna. Właściwie cały dzień minął bez żadnych niespodzianek i po tym, co stało się ostatniej nocy, wydawał się przedziwnie cichy. Trwał w idealnym kontraście do pełnego złych przeczuć, zmęczonego umysłu dziewczyny.
Gdy dziś rano otworzyła oczy, jej ciało było napięte, oddech płytki, a ona świadoma, że nadchodzi coś złego, i to o wiele szybciej niż wszyscy się tego spodziewają. Dlatego teraz tak bardzo nie mogła znieść siedzenia przy kolacji, uśmiechania się i potakiwania, udając zaangażowanie w rozmowy, których treści do niej nie docierały. Myślami wciąż była w bogatej zawartości pewnej malutkiej torebki, spoczywającej na poddaszu w pokoju chłopaków, która dziś wzbogaciła się o kolejną zdobycz - namiot - podarunek od pana Weasleya. Był on na szczęście na tyle wyrozumiały, by nie zadawać pytań, po co jest im potrzebny.
Znalezienie namiotu było jej jedynym osiągnięciem tego dnia, czego nie mogła sobie darować. Musiała działać, planować, robić cokolwiek... zachować chociaż pozory przemyślanego postępowania i nie dopuszczać do siebie prawdy - prawdy, że tak naprawdę we trójkę są jak dzieci zgubione we mgle… pełnej Śmierciożerców.
Ron spojrzał na nią z drugiego końca stołu.
“- Co ty wyprawiasz, do cholery?!
- Zmusił mnie do tego. Nie było cię tam. N i c  nie wiesz.
- Zmusił cię do tego, żebyś go prawie udusił?!"
Nieprzyjemne, usilnie tłumione wspomnienia z wczorajszej kłótni powróciły do niej wzmożoną falą, powodując, że zacisnęła ciasno usta i odwróciła się od nieprzeniknionego spojrzenia chłopaka.
"- Panowałem nad sytuacją.
- Nie panowałeś!! Masz go już nigdy więcej nie o d w i e d z a ć, rozumiesz?!
- Dlaczego stoisz po jego stronie?!
- Nie stoję po jego stronie! Zawsze, chociażby nie wiem co się działo, stoję po twojej stronie! Ale nie mogę cię znieść w jego towarzystwie! Bo wtedy... wtedy nieświadomie zamieniasz się w niego…!”
Jedynie Harry wiedział cokolwiek o wczorajszym incydencie, zmuszony do łączenia w całość jej niechętne relacje i poburkiwania Rona. Nie wiedział jednak o wczorajszej kłótni przyjaciół, chociaż, mając wprawę w analizowaniu ich skomplikowanych relacji, zapewne się domyślał, mimo tego, że tym razem skrzętnie próbowali ukrywać nagłą niechęć do przebywania ze sobą. Malfoy również trzymał język za zębami, czego nie do końca potrafiła zrozumieć, ale i tak odetchnęła z ulgą - kolejny dramat nie był im potrzebny.
Dzisiaj na dodatek zwolniono ją z obowiązków usługiwania niewdzięcznemu Ślizgonowi, jako że Bill i pan Weasley starali się wyciągnąć z chłopaka jakiekolwiek informacje, które pomogłyby w podjęciu decyzji co z nim zrobić. Było to jej jak najbardziej na rękę.
- Podali mu Veritaserum - szepnął Harry, przysuwając się niezauważenie.
Wstrzymała oddech. Nie była przygotowana na taką wiadomość. Na przeciwko Ron zmarszczył brwi i kiwnął lekko głową w ich stronę w pytającym geście, widząc jej zszokowaną minę. Harry poruszył lekko ręką, próbując wytłumaczyć, że już wszystko mu powiedział. Oczywiście zrozumieli się bez problemu - umiejętność komunikacji pozawerbalnej, jak prawdziwi przyjaciele z długim stażem, opanowali już dawno temu.
Hermiona szybko doprowadziła się do porządku, nie chcąc zwracać na siebie uwagi nikogo innego przy stole. Państwo Delacour wciąż jednak świergotali wesoło, co rusz wtrącając francuskie słowa, nie zauważając żadnych dziwnych zachowań wokół nich. Trzymanie ich w nieświadomości na temat obecności Śmierciożercy w tym samym domu było dziecinnie proste.
- Matka zmusiła go do użycia świstoklika i wysłała go tutaj… Zabili ją. - Harry szybko przekazywał jej informacje, nie dając jej czasu na ich przetrawienie. - Nie brał udziału w ostatniej obławie... W niedługim czasie mają zamiar zaatakować Ministerstwo, ale tego się spodziewaliśmy... Nie znał niestety dokładnej daty. Podobno mają też oficjalnie zakazać wymawiania imienia Sama-Wiesz-Kogo. Pan Weasley przypuszcza, że…
- Zaklęcie Tabu?
Harry uśmiechnął się pod nosem.
- Tak. A ty jak zwykle wszystko wiesz, to się zaczyna robić denerwujące.
Hermiona odwzajemniła uśmiech.
- I oczywiście jest niezwykle przydatne. Jeszcze jedno... to Snape wiedział o prawdziwej dacie przenoszenia mnie do Nory. Nie wiadomo skąd.
Gwałtownie obróciła się w jego kierunku, a jej usta otworzyły się ze wzburzenia. Jednak widząc jak pani Weasley mruży oczy i przygląda się im podejrzliwie, Hermiona opadła szybko na krzesło, oddychając głęboko. Znów Snape. Znów ten cholerny Snape. Jak Dumbledore mógł mu aż tak zaufać...? Jak mają teraz zaufać Dumbledorowi?
- Skąd to wszystko wiesz? - szepnęła najciszej jak potrafiła.
- Bill mi wszystko powiedział. Chyba wreszcie zaczęli nas traktować jako pełnoprawnych członków Zakonu - Harry mruknął zadowolony.
- Najwyższy czas…

* * *
          
Trójka przyjaciół siedziała w kłębach kurzu na podwórku Weasleyów, zadzierając głowę do góry. Szukali powiewu wiatru w cieniu rozłożystego dębu, gdzie palące promienie słoneczne nie mogły ich dosięgnąć.
- Boże, nawet nie mam ochoty na jedzenie tortu! A tak się wczoraj na to nastawiałem...- jęknął Ron, ocierając pot z czoła. - Chcę wody… tylko zimnej wody.
Uroczysta kolacja z okazji urodzin Harry’ego miała zacząć się za około trzy godziny, a oni już padali ze zmęczenia po ustawianiu drewnianych stołów i krzeseł, strojenia drzew i pompowania balonów. Dzisiaj nawet nieznaczne ruchy różdżką zdawały się zbyt dużym wysiłkiem. Słońce nie oszczędzało nikogo, dzięki czemu Ron i Hermiona nie mieli ochoty także na kłótnie i zdecydowali się na cichy rozejm.
Drzwi od kuchni nagle otworzyły się z hukiem, a pani Weasley wypadła na dwór, ogniście czerwona na twarzy z powodu upałów bądź czystej złości. Jak zwykle podejrzewała ich o knucie tajemniczych planów, do których, ku jej ogromnej frustracji, nie miała wstępu.
- Ronald, w tej chwili idź z braćmi odgnamiać ogród! - krzyknęła. - Harry, czy mógłbyś proszę pomóc Arturowi w garażu? Słyszałam jak mówił, że cię potrzebuje…
Jej usta wygięły się w nieznacznym uśmiechu, gdy zwróciła się do drugiego chłopaka, jednak wciąż uważnie odprowadziła go wzrokiem. Kiedy Harry zniknął za rogiem, gestem przywołała do siebie Hermionę i razem weszły do dusznej kuchni.  
- Kochaniutka, masz tu tacę i jakbyś mogła…
Hermiona przeklęła w duchu. Wreszcie zdążyła zapomnieć o Malfoyu odkąd wczorajszego wieczora przewracała się w łóżku z boku na bok, nie mogąc zasnąć, bo w jej głowie wciąż na nowo rozbrzmiewały te same słowa. Snape wiedział o prawdziwej dacie… Matka zmusiła go… Zabili ją. Zabili ją. Znów coś ścisnęło ją za gardło. Świadomość, że w pokoju na drugim piętrze leży chłopak, który właśnie stracił jednego z rodziców, przytłaczała ją, dezorientowała. Skręcało jej żołądek… ze stresu? Smutku? Nie mogła tam pójść. To Malfoy. Odczuwanie współczucia do tego człowieka było dla niej zbyt niebezpieczne.
- Oczywiście, nie ma sprawy - jej głos zabrzmiał obco, jakby te słowa nie wyszły z jej własnych ust.
I znów znalazła się przed drzwiami do pomieszczenia, z którego pochodziła większość jej najgorszych wspomnień ostatnich dni.

Kolejna fala duchoty i gorąca uderzyła w nią znienacka po naciśnięciu klamki, a przekraczając próg poczuła w nogach dziwne mrowienie, jakby ten ostrzegał ją, że nie ma już odwrotu.
Bo nie ma, pomyślała z przekąsem.
W środku wszystkie okna otwarte były na oścież, a ledwie wyczuwalne podmuchy wiatru unosiły pożółkłe firanki, ściągnięte po bokach, by nie fruwały swobodnie po całym pokoju. Drewniana podłoga i meble topiły się w ostrych, wręcz pomarańczowych, promieniach słonecznych. Spróbowała nabrać więcej gorącego powietrza do płuc, głównie po to, by sprawdzić czy może... lecz w ostatnim momencie wstrzymała oddech.
- Mogę wiedzieć, co robisz?
Malfoy siedział zgarbiony na parapecie z jedną stopą, drgającą w niezrozumiałym rytmie, opartą na podłodze. Był jedynie w starych, wyblakłych jeansach, a jego ciało wciąż miejscami ściskały samoczyszczące bandaże. Jeszcze nigdy nie widziała go tak zapuszczonego... przez chwilę wydawało jej się, że ma do czynienia z kimś zupełnie innym. Na policzkach i brodzie zalśnił ledwo dostrzegalny zarost, a przydługie włosy opadły mu na czoło, gdy on, marszcząc brwi, wpatrywał się intensywnie w papierosa trzymanego w ustach, całkowicie ignorując otoczenie.
- Czemu to, kurwa, nie działa?! - krzyknął wściekły, nie wiadomo, czy do niej, czy do siebie, po czym zmiętolony papieros dołączył do kupki swoich przyjaciół, porozrzucanych chaotycznie na podłodze.
Nie mogła powstrzymać cichego parsknięcia. Szybko zagryzła wargi, jednak kąciki ust nadal uniosły się jej nieznacznie ku górze.
- Masz coś do powiedzenia? - Malfoy wysyczał wściekły, podnosząc na nią rozjuszony wzrok.
Jej obawy przed staniem się niewolnicą współczucia natychmiast się rozwiały.
- Marlboro - powiedziała pewnie, czując jej rosnącą przewagę. - Mugolskie papierosy. Trzeba je czymś podpalić.
Skrzywił się z obrzydzeniem, jednak nie odrzucił ich z dala od siebie, tak jak się tego spodziewała. Czyżby nałóg był silniejszy od obcowania ze szlamem?
- Gdzie ty tu znalazłeś mugolskie papierosy? - zapytała zanim zdążyła ugryźć się w język.
Jej pytanie zawisło w powietrzu, znów spychając ją do punktu wyjścia. Nie chciała, by pomyślał, że chce nawiązać z nim rozmowę. Podświadomie niczego bardziej nie pragnęła jak uświadomić mu jak bardzo nim gardzi. Niechęć wciąż tkwiła jej głęboko pod skórą, mocno zaczepiona swoimi mackami.
Oczywiście zignorował ją całkowicie.
Obróciła się na pięcie w kierunku wyjścia, posyłając zaklęciem tacę z jedzeniem, która przeleciała przez środek pokoju i posłusznie opadła na stolik przy łóżku. Co za różnica czy stracił matkę czy nie, wciąż jest dupkiem. Na tę myśl cicha iskra współczucia i tak zatliła się w jej piersi.
- Czekaj.
Mimowolnie przystanęła, bezgłośnie nabierając w płuca jeszcze więcej powietrza.
- Czym je podpalić?
Słyszała jak Malfoy zsuwa się z parapetu i robi dwa kroki w jej stronę. Obróciła się powoli, obserwując go czujnie przez zmrużone powieki. Chyba sobie żartuje.
Chłopak westchnął teatralnie.
- P r z e p r a s z a m, księżniczko - jego głos, ociekający jadem zadźwięczał jej w uszach.
Nie wiedziała, że w ogóle znał to słowo, które teraz zabrzmiało bardziej jak groźba niż skrucha. Nie wiedziała też, że był aż tak wysoki... albo to pomieszczenie nagle skurczyło się wokół niej, gdy jeszcze bardziej zmniejszył, bezpieczny dotąd, dystans. Nie cofnęła się jednak, nie chcąc okazać słabości. Dziwny dreszcz przeszedł przez nią od czubka głowy w dół, gdy jego zimne, szare tęczówki przewierciły ją na wylot. To nie był Malfoy, którego znała z Hogwartu. Czy mogła czuć się jeszcze bardziej nieswojo?


Obraziła się, bo nie odpowiedział na jej pytanie. Cóż za obraza majestatu!
W tej chwili nie potrafił nic wyczytać z jej zbyt dużych, brązowych oczu. Przerażenie? Strach? Wściekłość?
Nie, to nie było to. Więc  c o?
- Znalazłem je w tej szafie - ostentacyjnie wskazał ręką na mebel. - w ostatniej szufladzie, po prawej stronie, w tym oto, czarnym... śmierdzącym… bucie - wysyczał ostatnie słowa. - A teraz powiesz mi... Jak. To. Podpalić?
- Ogniem - warknęła.
Zacisnął zęby.
- Świetnie! Dziękuję ci, że mnie tak łaskawie oświeciłaś! Może masz jeszcze odpowiedź na to SKĄD MAM WZIĄĆ OGIEŃ BEZ RÓŻDŻKI?! - zagotował się. Miał ochotę złapać ją za ramiona i mocno potrząsnąć... ale wtedy musiałby ją dotknąć.
- Gówno mnie to obchodzi.
Zamrugał zaskoczony. Tak brzydko wyrażająca się Granger była rzadkim okazem. Zaśmiał się cicho z tego, jak szybko udało mu się wyprowadzić ją z równowagi.
Nagle dziwny pomysł wpadł mu do głowy. Prawie biegiem dotarł do łóżka i zdecydowanymi ruchami zaczął przerzucać pościel z jednej strony na drugą, krzywiąc się lekko, gdy coś zabolało go pod żebrem. Wreszcie znalazł małe, papierowe pudełeczko i powracając do dziewczyny, wyjął z niego krótki, cienki patyczek z czarną kulką na końcu. Jej oczy stały się jeszcze większe niż zazwyczaj.
- Stary Weasley mi to dał, mam sobie tym zapalać światło... - poczuł się dziwnie zobowiązany do wyjaśnień. - Tamtą świecę.
- Jesteś pewien, Malfoy, że cię nie adoptowano? - dziewczyna odchrząknęła, wreszcie odzyskując głos. - Zważając na twoje upodobanie do mugolskich przedmiotów może jesteś tak samo szlamowaty jak ja.
Jaka złośliwa.
- O to się nie martw. Nikt nie jest tak szlamowaty jak ty.
Natychmiast pożałował swoich słów. Granger wyglądała jakby miała się na niego rzucić z pazurami. Myślał, że wyjdzie, trzaskając drzwiami i już machał jedynej szansie pomocy na pożegnanie, gdy nagle dziewczyna wyrwała mu z rąk pudełko i w sekundę ogień pojawił się na końcu patyka.
- Zapałki odpalasz szybko, nie głaszczesz tego, bo siarka się wtedy nie rozpali. - wytłumaczyła tonem przeznaczonym dla kogoś cofniętego w rozwoju.
Zamrugał. No tak, Granger zawsze musi udowodnić, że jest największym kujonem jakiego świat kiedykolwiek widział.
Wziął od niej szybko ogień, podpalił papierosa i głęboko się zaciągnął. Na jego twarzy zagościł błogi uśmiech, na co Hermiona przewróciła oczami i po raz kolejny skierowała się ku wyjściu.
- Więc… - odezwał się zadowolony, wypuszczając małe kółka dymu w jej stronę. - Potter ma dzisiaj urodziny, co?
Zatrzymała się, sztywniejąc.
- Co?... Nie. Pottera… Harry’ego tu nie ma - odparła poważnie.
Prawie jej uwierzył. Oparł się o parapet, taksując ją wzrokiem. Była bardzo skąpo ubrana, a on nie widział żadnej dziewczyny już tak bardzo długo… Włosy miała ściągnięte wysoko na głowie w koński ogon, a na dość odważnie (jak na nią) odsłoniętym dekolcie świeciły się ledwie widoczne kropelki potu, co przykuło jego uwagę o sekundę za długo. Oprzytomniał.
- Nie kłam. Widziałem dekoracje urodzinowe przez okno.
- Są na wesele - odparła szybko.
- Balony z napisem “Happy Birthday” też? - uniósł brwi.
Znów otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale ją w tym ubiegł.
- Jest 31 lipca. Wiem, że są urodziny Pottera.
Tym razem to ona uniosła brwi.
- A od kiedy to jesteś tak dokładnie poinformowany o jego dacie urodzin?
Zaśmiał się na jej nieświadomość i znów wypuścił kłąb dymu z płuc, na który Granger skrzywiła się, rozpraszając go ręką, gdy tylko jej dosięgnął.
- Wiesz, Potter był dość częstym tematem na naszych straszliwych spotkaniach Śmierciożerców.
Dostrzegł szok w jej oczach, lecz po sekundzie nie było już po nim śladu. Obojętną minę miała tak dobrze wyćwiczoną jak on.
- Co, czyżbyś sobie właśnie przypomniała, że jestem dużym, okropnym Śmierciożercą? - zakpił, unosząc do góry ręce, jakby chciał ją przestraszyć.
- Proszę cię - prychnęła. - Jesteś ostatnią osobą, której mogłabym się bać. Ulizany blondynek, który rozpaczał, bo ledwo zadrapał go hipogryf? - odgryzła się. - Nie masz ze mną szans.
Jego spojrzenie wyostrzyło się i spoważniało.
- No nie wiem, nie wiem… ostatnio miałem całkiem dobry trening.

Musiała stąd uciekać... Dlaczego w ogóle spędziła tutaj tak dużo czasu?
Tym razem pewnym krokiem dotarła do drzwi i chwyciła za klamkę, cały czas czując na sobie jego wzrok.
- Więc... wypuścicie mnie stąd wreszcie?
Teraz, kiedy wie, gdzie jest Harry? Czy on oszalał?
- Może i by się dało coś załatwić… - Uśmiechnęła się sztucznie. - Ale trzeba było być milszym.
Drzwi trzasnęły za nią z hukiem, a ona wreszcie mogła głęboko odetchnąć.

10 komentarzy:

  1. Nie dostałam powiadomienia, ale jak powiedziałaś o sobocie, to sobie sprawdziłam :) No i jest nowy rozdział :) Malfoy jest tak słodko wkurzający, uh aż miło. My wiemy do czego to wszystko zmierza, ale to tak fajnie obserwować, a właściwie czytać jak to Hermiona boi się przebywać z Draco, nieświadoma że może coś więcej z tego wyniknąć. Już czekam na next. Czy można znowu spodziewać się rozdziału w przyszłą sobotę, a może wcześniej? Dzięki jeszcze raz za świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie... myslałam, ze jak skorzystam z profesjonalnego portalu do subskrypcji, to nie będzie żadnych problemów. Trudno, przepiszę maile :) W następnym rozdziale wreszcie akcja zacznie się rozkręcać, ale nie wiem dokładnie kiedy post będzie, postaram się wyrobić na przyszły weekend. Będę musiała nad nim trochę dłużej niż zawsze posiedzieć ;>

      Usuń
  2. A jeszcze małe pytanko, dlaczego nie ma info na stowarzyszeniu? Więcej osób wiedziałoby, że napisałaś coś nowego. Coś im się tam zwaliło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze nie jestem ich pełnoprawnym członkiem :( nie wiem, kiedy mnie wpiszą do katalogu

      Usuń
  3. Muzyka fajna, pasuje do rozdziału, wszystko fajnie się komponuje :)
    Ogólnie mi się podoba, jak piszesz, czekam na dalszy rozwój wydarzeń :D
    Szybko napisałaś kolejny rozdział, jestem mile zaskoczona, bo nie spodziewałam się :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
    Baś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, cos mi sie w datach musialo poprzestawiać, bo ten opublikowalam w tamta sobote... ale postaram się, żeby rozdziały były mniej więcej co tydzień :)

      Usuń
  4. Nieźle dajesz. Relacje naszych głównych bohaterów stają się coraz bardziej interesujące. Malfoy jest faktycznie wkurzający, ale taki jest jego urok. Nie wiem czy zaakcentowałabym tej cechy u jakiegoś innego bohatera. Spodobał mi się też perfekcjonizm Hermiony. Znakomity rozdział. Nie mam niczego do zarzucenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest moc! Kocham wkurzającego Draco. Hermiona i jej rozterka wewnętrzna- o ile mogę tak nazwać jej zachowanie. Czekam tylko na to, aż nasz kochany Malfoy będzie mógł ich tam wszystkich poustawiać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde ale mega... wczułam się w to wszystko.... Granger... Malfoy.... I dziki se..... A nie ważne... poniosło mnie :D

    Eff

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział wspaniały! No proszę pan Malfoy zna słowo " przepraszam " i lubi mugolskie papierosy....nie no świat się kończy ;) Jest strasznie ciekawa, co będzie dalej i kiedy ich relacje się zmienią.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za każdy komentarz! Naprawdę każdy kolejny dodaje skrzydeł!
(jeśli chcecie skomentować, a nie macie konta, wystarczy kliknąć w opcję "Komentarz jako: Anonimowy")