23.09.2014
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia. O blogu nie zapomniałam, jednak ostatnio moje życie jest tak zakręcone i tak dużo mam na głowie, że zupełnie nie jestem w stanie skupić się na następnym rozdziale. Dziękuję za to, że wciąż wchodzicie, czytacie i komentujecie. Gdy tylko coś się ruszy, natychmiast Was o tym powiadomię!

wtorek, 26 listopada 2013

12. "Musimy być trzeźwi"

No i jest druga część! Myślałam nawet nad tym, żeby zrobić z niej już drugi rozdział, ale to jednak niepodzielna całość.
Teraz oprócz ocen pod rozdziałami jest też nowy dodatek na samej górze strony - odliczanie do nowego rozdziału! Huhu takim jestem informatykiem. 
(Trochę pewnie pojawi się chaosu w komentarzach, ale wystarczy spojrzeć na daty)




“- Co? Nie, Malfoy! Nie możemy teraz pić alkoholu! Oszalałeś?
- Oj, przestań jęczeć. Dlaczego niby nie?
- Dlatego, że musimy być trzeźwi w razie, gdyby…
- A tam, jak zwykle przesadzasz. Nic się nie stanie. Poza tym nie zalejemy się w trupa, tylko wypijemy mały toaścik za to, że jeszcze żyjemy... O, patrz, jest barek... Uuu! I jest whiskey! To coś jak Ognista?
- Nie będę z tobą nic piła!
- Jeden toast! No dawaj, Granger, należy nam się. Nie każ mi pić do lustra.
- Nie…
- Granger... Nie rób mi tego... Mam zacząć błagać?...
- Okej!! Okej... ale skoro już mamy pić po mugolsku to istnieje tylko jeden alkohol w pełni adekwatny do tej sytuacji... Jestem pewna, że gdzieś tu jest... Czekaj... Jest!
- Wódka? A cóż to?"
Miał być jeden szot. Jeden toast i koniec. Ale Hermiona już dawno zorientowała się, że nie jest w stanie temu chłopakowi w niczym odmówić i była z tego powodu i wściekła i przerażona. Siedzieli na podłodze, w ciemności rozświetlonej jedynie przez małe płomyczki, które leniwie unosiły się wokół nich. Malfoy po raz drugi wlewał przezroczysty płyn do szklanych kieliszków ustawionych obok siebie na niskim, drewnianym stoliku. Już po jednym "toaście" szumiało jej w głowie. 
Nie mogła oderwać od niego wzroku, gdy uśmiech tak czaił się w kąciku jego ust, a on ze zmarszczonymi brwiami pilnował, by płyn w kieliszkach był na dokładnie równym poziomie. W międzyczasie wyjął papierosa z ust i wypuścił kłęb dymu, który uleciał do góry, tworząc między nimi tajemniczą mgłę. Już przestała nawet walczyć z tymi myślami - zbyt dużo wysiłku ją to kosztowało, szczególnie gdy powoli czuła jak trzeźwość niemrawo macha jej na pożegnanie. Tak, Draco Malfoy był przystojny. Tak, była wcześniej o niego zazdrosna. Tak, chciałaby…
Chciałaby co?
- Puścisz jakąś muzykę? - zapytał lekko zachrypniętym głosem.
Nie miała ochoty na muzykę. Nie chciała się zbyt rozluźniać. Musiała zachować chociaż pozory czujności.
- Mogą nas usłyszeć na ulicy - skłamała.
- Och, przecież wiem, że rzuciłaś na to miejsce wszystkie możliwe zaklęcia ochronne i niewykrywalne, łącznie z wyciszającym. Ty zawsze myślisz o wszystkim.
Próbowała ukryć niespodziewaną radość i dumę z tego, że powiedział jej jakiś komplement, chociaż nawet nie była pewna, czy to rzeczywiście był komplement. U niego nawet najpiękniejsze słowa mogły okazać się obelgą. Nie, żeby kiedykolwiek takie od niego usłyszała, pomyślała z goryczą.
- Musimy też usłyszeć alarm…
- To puść cicho.
Wzdychając podniosła się z miękkiego dywanu i przybliżyła się do odtwarzacza. Znów przegrała. Nie wiedziała kiedy Ślizgon zyskał nad nią tę dziwną władzę, której nie rozumiała. Manipulował nią. Wystarczyło, że rzucił jej namiastkę uśmiechu, a natychmiast pozwalała mu na każdą jego zachciankę... muzykę, palenie w domu, upijanie się, podczas gdy powinni siedzieć jak na szpilkach, czekając, aż głośny sygnał oznajmi im, że Harry i Ron przybyli, by ją odszukać... uratować.
Gdzie jesteście?! Błagam, pojawcie się tu jak najszybciej, jęknęła w duchu. Czuła jak coś, czego nie potrafiła do końca zidentyfikować, wymyka się jej spod kontroli, a jedyne co jej pozostało, to z zawiązanymi rękami przypatrywać się temu procesowi z boku.
Malfoy w wyjątkowym skupieniu postawił przed nią pełny kieliszek i zerknął na nią spod pojedynczych włosów, które opadły mu na czoło. Odgarnął je do tyłu szybkim ruchem. Kolejny boleśnie przyjemny dreszcz wstrząsnął nią w miejscach, które do tej pory jeszcze ani razu się w ten sposób nie upominały.
- Jak ty sobie radzisz bez swojego nieodzownego żelu do włosów? - zadrwiła.
Zmroził ją spojrzeniem.
- Radzę sobie.
Wzięła w dłoń kieliszek i już miała stuknąć się z nim w kolejnym toaście, gdy w ostatnim momencie cofnęła rękę. Malfoy tym razem nie pokusił się o żaden komentarz, przypatrując się jej z zaciekawieniem.
- Boże, nie mogę uwierzyć, że pierwszy chłopak, z którym mieszkam to... ty. - wymamrotała w końcu, wpatrując się tępo w blat stolika. - Jak... jak do tego doszło?
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Uratowałaś mi tyłek.
Podniosła wzrok i natychmiast utonęła w jego szarym spojrzeniu, intensywnym i przewiercającym ją na wylot. Nie wiedziała jak długo wpatrywali się w siebie bez słów i zdziwiła się, że nie było to w żadnym stopniu niezręczne. Czuła, że nastąpiła właśnie kolejna zmiana, kolejny duży krok w kierunku... no właśnie, czego? Przecież nie przyjaźni, nie przesadzajmy!, Hermiona upomniała się w myślach. W życiu nie zamierzam się przyjaźnić z tym... tym... Nie mogła jednak znaleźć właściwego określenia. Wiedziała jednak, że to alkohol tak ich rozluźnił, niszcząc bariery ostatnio, często zwyczajnie udawanej wrogości.
Gdy Malfoy patrzył tak teraz na nią spokojnie, bez krztyny sztuczności... wręcz poważnie, poczuła się dziwnie naga.
Odchrząknął.
- A więc za nas. - Ponownie uniósł kieliszek. - Za to, że się jeszcze nie pozabijaliśmy.
- A było blisko - dodała.
Brzęk szkła zabrzmiał subtelnie w powietrzu. Chłodny płyn sprawił, że gardło zapłonęło jej żywym ogniem. Skrzywiła się i szybko zapiła gorzki smak sokiem pomarańczowym, który wcześniej sobie przezornie przygotowała.
- Uh, mocne to. - Malfoya też mocno skrzywiło, co doprowadziło ją do krótkiego ataku śmiechu.
- Bo to się popija.
- Co to za pomysł, żeby zapijać alkohol? Przecież niszczy się smak!
Uniosła brwi, posyłając mu sceptyczne spojrzenie.
- Ten smak?
- Ech... w sumie. Chociaż to jest tak ohydne, że aż ma w sobie jakiś urok... ale to ty jesteś tutaj specjalistką od mugolskich tradycji - pośpiesznie złapał karton soku pomarańczowego i wziął z niego łapczywie parę dużych łyków. - O Boże, jak dobrze.
Znów się zaśmiała, przez co Malfoy popatrzył na nią, jakby zastanawiał się czy powinien ją upomnieć - przecież nie należy się śmiać z wielkiego Dracona Malfoya... Chłopak jednak szybko wyrwał się z tej chwili zawieszenia i podniósł się, by zmienić pozycję, rozprostowując zdrętwiałe nogi, które nie chciały mu się zmieścić między kanapą i stolikiem.
Przytrzymał się nagle stolika, rozglądając się nieprzytomnie po pokoju.
- O cholera, to naprawdę jest mocne. Nie wierzę, że już coś czuję - mruknął.
- Mówiłam - odparła dumnie. Uwielbiała mieć rację, nieważne w jakiej sprawie.
Wreszcie udało mu się znaleźć w miarę wygodną pozycję. Oparł się o kanapę z głośnym westchnieniem.
- Tak sobie pomyślałem... - zaczął, ale przerwał, by zaciągnąć się papierosem.
Wiedziała, że po prostu zawahał się przed dokończeniem zdania, ale próbował to zatuszować, skrywając się za grubą maską pewności siebie. Już zdążyła poznać wiele z jego zagrywek. Nie zamierzała się jednak odzywać, zbyt zaciekawiona tym, co miał jej do powiedzenia. I rzeczywiście, gdy dokończył to zdanie, ledwie zdołała powstrzymać się przed wypluciem całego soku, który akurat miała w buzi.
- Pomyślałem sobie, że może powinniśmy mówić do siebie po imieniu, skoro już tak dobrze nam idzie. Poza tym "Granger" i "Granger..." to się zaczyna robić trochę monotonne…
Jej usta otworzyły się lekko i minęło trochę czasu zanim zdołała sklecić jakieś zdanie.
- No wiesz, kiedyś miałeś na mnie więcej określeń.
Dopiero teraz uderzyło ją to, że Malfoy do tej pory ani razu nie nazwał ją szlamą. Był opryskliwy i nie do zniesienia, ale nie wiadomo czemu powstrzymywał się od swojego ulubionego wyzwiska.
Nie była w stanie nic wyczytać z jego miny.
W tych rozmyślaniach zapomniała, że chłopak wciąż czeka na odpowiedź, a ona zwyczajnie nie wiedziała,  c o  ma mu odpowiedzieć. Była pewna, że nie da rady od tak zacząć nagle mówić do niego "Draco".
Skąd mu się wziął taki idiotyczny pomysł, do diaska?
- No nie wiem... - zaczęła się plątać.
Jej wahanie szczerze go zdziwiło.
- Po prostu twoje imię... - ciągnęła, szukając właściwych słów, ale te wciąż nie przychodziły.
- Co, nie podoba ci się moje imię? - uniósł wysoko brwi.
Zaczerwieniła się. Zaczęła gorączkowo wertować swój umysł, pragnąc znaleźć jakąkolwiek sensowną wymówkę.
- Zawsze mogę cię zmusić do powiedzenia mojego imienia - odezwał się nagle, a tajemniczy uśmieszek zabłąkał mu się w kąciku ust.
- I niby użyjesz Imperiusa tylko po to? - zadrwiła, nie rozumiejąc, co go tak bawi.
W oczach zabłysło mu coś dzikiego, a jego głos zniżył się niebezpiecznie:
- Uwierz mi, nie potrzebuje zaklęć niewybaczalnych, by zmusić cię do wymówienia mojego imienia.
Zmrużył oczy, przypatrując się jej badawczo, jakby chciał sprawdzić jaki efekt miały na nią jego słowa. Zrobiło się jej gorąco. Naprawdę nie wiedziała o co, u diabła, mogło mu chodzić. Kiedy chłopak pokręcił w końcu głową, parskając śmiechem, po raz pierwszy w życiu poczuła się głupia.
- Co? - warknęła, ściągając gniewnie brwi.
- Nic. - Znów pokręcił głową. - Nic. A. Nic.
Sięgnął po jej pusty kieliszek.
    - Mi nie nalewaj. Ja już nie piję. - odezwała się urażonym głosem.
- No przestań. Ledwo coś poczułem.
- Mówię...! - Przechylił butelkę. - Przecież mówię nie nalewaj! - krzyknęła, ale on już postawił przed nią napełniony kieliszek, przewracając przy tym ostentacyjnie oczami.
- Pij, pij. Potrzebuję cię dzisiaj lekko pijaną - zamruczał. - Siebie zresztą też.
- Słucham?!
Serce zabiło jej szybciej, nie wiedziała jednak, czy było to rzeczywiście oburzenie. Starała się nie dopuścić do siebie myśli, że na takie słowa mogła poczuć... nadzieję. Dłonie zaczęły jej się pocić ze zdenerwowania.
Boże, co takiego jest w tej wódce?!
Malfoy niewzruszenie uniósł swój kieliszek, całkowicie ignorując ogromny szok w jej oczach. Wciąż uśmiechał się pod nosem. Nie pozostało jej nic innego, jak znów wzbogacić się o kolejne procenty. Chłopak z wyraźnym zadowoleniem obserwował ją, jak opuszcza pusty już kieliszek na stół. Nie mogła ruszyć się z miejsca, chociaż wiedziała, że powinna.
- A potrzebuję cię pijaną, bo... - zawiesił głos.
Jego palce zaczęły powoli rozpinać guziki śnieżnobiałej koszuli.





Jeszcze nigdy nie widział takiego przerażenia w jej oczach. Z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem na to prawdziwie dziewicze spojrzenie. Jednak gdy tylko rozpiął ostatni guzik wiedział, że nie da rady dłużej utrzymać tej przejmująco poważnej miny. Nagle zaczął śmiać się tak mocno, że aż bezgłośnie. Zwyczajnie nie potrafił przestać. Oparł się ręką o sofę, zginając się w pół. Powoli zaczynało mu brakować powietrza. Gdy Hermiona oburzona rzuciła w jego stronę poduszką, nawet nie pomyślał o tym, by zrobić unik.
- Co ty myślałaś, że mam... ha ha!... zamiar zrobić? - wydusił, ocierając łzy wierzchem dłoni. Już prawie leżał na podłodze. - O Boże, twoja mina!
Nawet nie wiedział kiedy dziewczyna wstała. Teraz rozwścieczona trzymała w rękach kolejną poduszkę, jakby tylko czekając, by znów dał jej pretekst do ataku.
- A co niby miałam sobie myśleć, skoro ty odwalasz tutaj jakiś striptiz?! - krzyknęła.
Patrzyła na niego z desperacją w oczach. Przestał się na chwilę śmiać, czując, że stąpa po cienkim lodzie, jednak ostatecznie nie zdołał się opanować. Kąciki jej ust też uniosły się nieznacznie ku górze. Po sekundzie oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. Hermiona zsunęła się znów na podłogę, trzymając się w talii.
- Jezu, jestem wstawiona... - jęknęła.
Miał nadzieję, że to koniec, bo czuł jak bolą go mięśnie brzucha, ale po chwili przerwy znów śmiali się głośno, już nawet nie do końca wiedząc z czego. Wszystko wokół niego wydało mu się teraz tak surrealistyczne. Siedział z Granger, do cholery, i rechotał, jakby nie wiadomo jak długo się znali.
Chociaż w sumie znali się długo...
Ale tak naprawdę nie znali się w ogóle.
Za każdym razem, gdy dziewczyna chociaż cicho zachichotała nie mógł oderwać od niej wzroku, jakby chcąc się upewnić, czy aby na pewno jest prawdziwa. Bo tylko jeden chichot potrafił przypomnieć mu nagle w jak niedorzecznej sytuacji się znajduje. Granger śmiejąca się w jego towarzystwie... to po prostu nie miało prawa się wydarzyć. Nie sądził, by kiedykolwiek przyzwyczaił się do tego dźwięku.
Ale polubił go.
Był też zaskoczony, że sam w ogóle był w stanie się śmiać. Na pewno nie tak szybko. Nie, zważając na okoliczności…
Zrzucił koszulę, a jej znów zrzedła mina.
- Co... - zaczęła ostrym tonem, natychmiast poważniejąc
- Musisz mi pomóc zdjąć te bandaże - przerwał jej od razu. - Nie znam zaklęcia, a uwierz mi, próbowałem różnych. - Jego skóra była dość mocno zaczerwieniona i przetarta w paru miejscach, tuż przy granicy opatrunków.
Granger rozejrzała się dookoła, jakby mając nadzieję, że ktoś inny wyręczy ją w spełnieniu tej prośby. Naprawdę aż tak bardzo nie chce go dotknąć? Zmarszczył brwi. Poczuł się dziwnie urażony. Zwykle dziewczyny raczej nie zastanawiały się długo, gdy trafiała im się taka okazja. No... może nie do końca taka okazja.
- Ja...
- Co? - zapytał, w jego mniemaniu jednak zdecydowanie zbyt natarczywie.
Podniosła się niepewnie z miejsca, mając minę, jakby miała zamiar zaraz wybiec z pokoju. I znów to zobaczył - co prawda teraz o wiele mniej widoczne niż wcześniej - ale to samo przerażenie w jej oczach, gdy stanęła w połowie drogi, nerwowo odgarniając loki z twarzy. Nie było mu jednak tym razem do śmiechu. Zmarszczył czoło. Przedtem był pewien, że po prostu ją zaskoczył... zresztą zrobił to specjalnie. I teraz mógłby zrozumieć zakłopotanie, mógłby zrozumieć niezręczną atmosferę... ale żeby od razu strach? Spojrzał na Mroczny Znak na swoim przedramieniu. Może zobaczyła go i nagle przypomniała sobie, że jest Śmierciożercą?
- O co chodzi?
- Hm? - pokręciła głową, wciąż nie patrząc mu w oczy. - Nic, nic.
Ale zamiast podejść do niego pochyliła się nad stolikiem, sięgnęła po szklaną butelkę i wzięła z niej dwa duże łyki, krzywiąc się mocno. Dopiero wtedy skierowała się w jego stronę i opadła ciężko na kanapę za jego plecami, podając mu wódkę.
- Wow, rzeczywiście potrzebuję być do tego pijana - mruknęła. - No to siadaj tutaj, tyłem do mnie.
Rozluźnił się, słysząc delikatne rozbawienie, ale i niespodziewaną determinację w jej głosie. Podciągnął się na rękach i usiadł koło niej na skórzanej kanapie. Natychmiast przyłożyła różdżkę do jego pleców tuż przy granicy jednego z bandażów. Mrucząc coś pod nosem, zaczęła odrywać biały opatrunek. Czuł jak jej zimne palce czasem muskają jego skórę, przyjemnie kojąc niektóre piekące miejsca. W pewnym momencie, ku jego rozczarowaniu, przestała.
- O kurczę -  usłyszał jak dziewczyna nabiera szybko powietrza do płuc. - Ty wciąż krwawisz.
Momentalnie zesztywniał.
- No tak, mogłam się domyślić, że coś jest nie tak… Przecież bandaże same powinny zniknąć albo odpaść, jeśli rana by się zagoiła... - ciągnęła ze zmarszczonymi brwiami, wciąż zdejmując bandaż, teraz już na jego brzuchu. - Popatrz.
Ale jakoś nie bardzo miał ochotę spojrzeć. Rozejrzał się po pokoju, czując na sobie jej uważny wzrok, w którym kryło się… Czy to było zmartwienie?  
- O co chodzi? - zapytała.
- Nie przepadam za widokiem krwi. - powiedział szybko na jednym wydechu.
Kąciki jej ust lekko zadrżały.
- Serio?… Dlaczego?
Nie wiedział, czy to alkohol rozwiązał mu język, czy po prostu chciał zetrzeć jej ten mądraliński uśmieszek z ust - tylko i wyłącznie dla niego zarezerwowana była ta mina.
- Pamiętasz jak twój ukochany Potter rzucił we mnie Sectusemprą? - prawie niezauważalnie kiwnęła głową, a jej oczy rozszerzyły się lekko w oczekiwaniu. - Dostałem prosto w klatkę piersiową… Jeszcze nigdy nie widziałem tyle krwi - zatrzymał się, gdy nieprzyjemne obrazy pojawiły mu się przed oczami. Wódka szumiała mu w głowie. - Była wszędzie… Wszędzie. Na podłodze, na moich rękach, cała koszula była ohydnie czerwona... Praktycznie kurwa leżałem w wielkiej kałuży krwi…
Z trudem zdołał powstrzymać się od wzdrygnięcia na to wspomnienie. Hermiona otworzyła nieznacznie usta i wpatrywała się w niego intensywnie, marszcząc czoło.
- Byłem pewien, że zdechnę w tej łazience... - dodał jakby do siebie, zniżając głos prawie do szeptu.
Zapadła cisza, którą przez długą chwilę żadne z nich nie wiedziało jak przerwać.
- Czy taka odpowiedź ci wystarczy? - zapytał nagle, a jego ton był teraz oschły, zimny. Próbował zwalić to niespodziewane uzewnętrznianie na nią, chociaż był świadomy, że wcale nie nalegała, by jej to wszystko opowiedział.
Granger wyglądała jakby ocknęła się z głębokiego transu. Zamrugała szybko i powróciła do zdejmowania opatrunku, nie odzywając się ani słowem. Szybko podniósł butelkę do ust - i tak jak ona wcześniej, wypił dwa duże łyki. Co się z nim kurwa działo? Nie jesteś u psychoterapeuty debilu!, jego własny głos warknął mu w podświadomości.
- Więc wiesz dlaczego to wciąż się nie goi? - zapytał niby od niechcenia, przeganiając uciążliwe myśli. Ale tym razem postarał się o nieco grzeczniejszy ton.
Nie podniosła wzroku, skupiona na powolnym odrywaniu białego materiału. Akurat teraz chciał spojrzeć jej w oczy - tylko one dawały mu czasem wskazówki do tego, co naprawdę myślała.
- Nie jestem pewna. Możliwe, że nie podali ci podstawowych eliksirów uzdrawiających, żeby nie weszły w reakcję z głównym, najsilniejszym. Miejmy nadzieję, że rany zagoją ci się zwyczajnie... po mugolsku.
- A co mi właściwie było?
Od razu uznał, że jego pytanie zabrzmiało wyjątkowo głupio, ale rzeczywiście jeszcze ani razu nie zastanawiał się nad tym, co mu się stało. Wyleczyli go, po co to roztrząsać. Jednak teraz okazało się, że wcale nie był taki zdrowy jak mu się wydawało.
- To skomplikowane…
- Nie jestem głupi. - przerwał jej, znów powracając do ostrego tonu.
- Dostałeś klątwą Bryoniego. I jeszcze jakąś mieszanką innych, mniej zaawansowanych zaklęć.
Zerknęła na niego badawczo spod ciemnych rzęs. Coś przewróciło mu się w żołądku, ale wcale nie był to strach.
- Klątwa Bryoniego? - powtórzył zdziwiony, jakby dokładnie wiedział, co to oznacza. Gardło miał dziwnie ściśnięte.
- Wow, znasz ją? - wyprostowała się, unosząc brwi.
- Nie - bąknął.
Widział jak powstrzymała się od uśmiechu, zagryzając dolną wargę, gdy znów pochyliła się w kierunku tym razem jego lewego boku. Przewrócił oczami. A niech się śmieje.
Po paru minutach oznajmiła mu, że wszystko zrobione i pognała znaleźć mugolskie bandaże, aby je prowizorycznie zaczarować i na nowo założyć mu opatrunek. Jednak, gdy wstawała, zaczepiła nogą o stolik, przez co rozlało się na nim trochę alkoholu i poprzewracały się kieliszki, robiąc okropny raban. Jeszcze nigdy nie słyszał takiego przekleństwa w jej ustach, ale było ono tak ciche, że możliwe, że mu się po prostu wydawało.
Schyliła się, by wszystko poustawiać, a jego wzrok mimowolnie przyciągnęły jej krótkie spodenki ciasno opinające się na… Odchrząknął, rozglądając się po pokoju.
Była… no, cóż… zgrabna była. Chyba to jeszcze może przyznać!
Ale ulizany, trzynastoletni Draco Malfoy i tak pokręcił głową z rozczarowaniem.
Tak, kurwa, jest zgrabna! Pierdol się!
Ulizaniec prychnął, ale chyba na chwilę zdecydował się dać mu spokój. Teraz do swoich chorób mógł dodać rozdwojenie jaźni.

Gdy wróciła w towarzystwie swoich płomyczków, które posłusznie podążały za nią oświetlając jej drogę, wciąż nie mógł wyrzucić obrazu jej kusych jeansowych szortów, w które notabene cały czas była ubrana. Siadła za nim i podała mu kawałek bandażu, instruując go jak ma go przytrzymać. Ulżyło mu trochę, że nie będzie mu zakładała tego całkowicie sama. I tak była trochę za blisko.
- Ty się chyba musisz nieźle teraz cieszyć, Granger, co?
- Co? Dlaczego? - posłała mu podejrzliwe spojrzenie, jakby przeczuwając, że znów nadchodzi nowa fala kpin.
I miała rację. Musiał przecież na nowo odzyskać stabilny grunt.
- Wreszcie masz szansę dotknąć jakiegoś chłopaka… - odpowiedziała mu cisza. - …AU!
Jedna z ran zapiekła go tak boleśnie, że aż podskoczył, natychmiast odsuwając się od niej na dobre półtora metra. Rzucił jej oburzone spojrzenie.
- Co ty wyprawiasz?!
- O, przepraszam…- rzeczywiście przez chwilę wyglądała na skruszoną, jednak potem uśmiechnęła się dziko, pokazując mu rękę mokrą od czegoś, co musiało być…
Zacisnął usta. Wódka.
- Po prostu chciałam ci zdezynfekować ranę… No wiesz, mugolskim sposobem.
- W takim razie jak dobrze, że mamy przy sobie różdżki, prawda? - zasyczał wściekle.
Nie wyglądało jednak na to, by się jego uwagą w ogóle przejęła. Cierpliwie poczekała aż znów się do niej przysunie i znów zabrała się do pracy. Jej ruchy były szybkie i dokładne - ten perfekcjonizm we wszystkim, czego się dotknęła zaczynał go i denerwować i budzić w nim pewien respekt.
- Masz jakieś ulubione zaklęcie? - zapytała ni z tego, ni z owego. Zakładała mu już jeden z ostatnich opatrunków, tuż pod prawym żebrem. Jej dotyk nie pozwalał mu się skupić, więc przez moment musiał zastanowić się nad sensem tego pytania. Zorientował się, że wstrzymywał oddech.
- A co, gramy w dziesięć pytań? - zakpił.
Rzuciła mu niecierpliwe spojrzenie.
- Hm… pomyślmy… Tak. Crucio. Zdecydowanie. - jej oczy rozszerzyły się szeroko. - Jezu, żartuje przecież.
Był trochę urażony, że tak łatwo przyszło jej w to uwierzyć. Znów zerknął na Mroczny Znak, który akurat lekko przypalił mu skórę.
- A twój?
Zmarszczyła brwi, jakby szukając czegoś usilnie w pamięci.
- Lumos Serpentina. - kiwnęła głową. - Tak... Pierwszy raz kiedy poczułam się czarownicą, częścią tego świata… - urwała, spoglądając na niego niepewnie, jakby bojąc się, że zaraz temu zaprzeczy.
Nie zrobił tego.
- Nie znam. Jest strasznie dużo odmian Lumosa…
Wtedy ona machnęła różdżką, wykonując małe kółko w powietrzu, a on zaniemówił. Przeszedł go dreszcz, ale nie był to w żadnym wypadku dreszcz pożądania. To był ten dreszcz, który przechodzi nas czasem, gdy jesteśmy świadkiem czegoś naprawdę pięknego.
Drobne iskry światła, nie większe od płatków śniegu, wirowały wokół niej, odbijając się w dużych brązowych oczach, które natychmiast zabłyszczały z przejmującej radości. Najdziwniejsze było to, że ten widok nie był mu obcy. Zapomniane wspomnienia wypłynęły na wierzch, nie pozwalając mu normalnie oddychać. Pierwszy dzień… pociąg… jej roztrzepane włosy…
Lekki uśmiech zabłąkał się na jej twarzy, jednak miał wrażenie, że w tym razem była daleko od niego - nieobecna duchem, pogrążona we własnych, niedostępnych dla niego, zakamarkach swojego umysłu.
- No… teraz wychodzi mi to o wiele lepiej. Iskry są o wiele mniejsze i jest ich więcej. - odezwała się, wyrywając go z rozmyślań. - Dawno tego nie robiłam... - westchnęła.
Światła zniknęły, on jednak wciąż nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa.
- Wszystko ok?
- Mhm, mhm… - zapewnił szybko, z trudem odwracając od niej wzrok. - Idę do łazienki.
Podniósł się szybko, ale dziwnie niezdarnie, przez co zahaczył nogą o stolik.
Po raz drugi tego wieczoru dwa kieliszki przewróciły się z głośnym brzękiem.



34 komentarze:

  1. Hej.:)
    Rozdział świetny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  2. o rany koncz jak najszybciej <3 blagam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez jestem za szybka kontynuacja! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział! A końcówka najlepsza! <33
    Ehh, zgaduję, że Malfoy będzie chciał tylko sprawdzić jej reakcję... a może jednak będzie jakiś pocałunek? ^^
    Czekam na dalszą część ;>

    ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com

    asystentka-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie^^ Ach ten alkohol... co on robi z porządnej Hermiony :D Ale zakończyłaś w pikantnym momencie, aż z ciekawości nie mogę wytrzymać co też ten Draco wymyślił xD Dziękuję za ten rozdział, a raczej za wprowadzenie w jakąś grubszą akcje, coś się wydaje, ha ha :D pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku mego listu... :) chciałam podziękować za podziękowanie:) Bardzo przyjemnie mi się zrobiło. A teraz mały "opieprz" No jak mogłaś zakończyć w takim momencie? !!! No jak! Tak jak pisałam wcześniej, wiedziałam, że ten alkohol ich trochę rozrusza no i nas bardzo ciekawie wprowadziłaś w klimat. Fajnie się czytało rozterki Hermiony no i ten nasz "bad boy", do schrupania. Tylko takie zakończenie? Ja chcę już, teraz, natychmiast więcej. Jestem okropna, ale jak już wpadnę w trans czytania to tak mam. Ja tu sobie mogę krzyczeć i wygrażać ale wiesz, że i tak będę grzecznie i z wielką niecierpliwością czekała na kolejny, wspaniały rozdział. Pozdrawiam P.S. Żeby mi tylko nasz Draco nie rozpinał koszuli bo Hermiona ma mu zmienić jakiś plasterek czy coś go boli :) Czekamy na coś.... Ty sama wiesz co wymyśliłaś, więc czekam na szybką kontynuację

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co jest gorsze. Czekanie niecierpliwie na rozdział czy przeczytanie tylko połowę. Cieszę się, że wena Ci dopisuje, ale nie wytrzymam jak nie dowiem się co było po słowie "koszuli". :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytanie o wódce po sobotniej nocy nie było najlepszym pomysłem. ;)

    Pierwszy raz włączyłam sobie muzykę, którą proponujesz do rozdziału. Nie powiem, tekst od razu nabiera mocy. Świetny patent. No i wybrałaś idealny moment na zakończenie.
    Namiętność wisi w powietrzu...

    P.S. Nie ma za co, dobre to komentuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedawno znalazłam twoje ff i zostawiłam sb je na weekend. Wczoraj zaczęłam czytać i jest naprawdę dobre ! *.*
    Czytam wiele dramione i to nie jest wcale gorsze od pozostałych. Oryginalny i fajny pomysł. Uważam, że za mało tu komentarzy jak na tak dobry tekst : P
    Podoba się mi ,że Draco to wciąż Draco, a ta nowa Hermiona to nawet fajna.
    A więc zostaję tu już na zawsze ^.^
    Życzę weny.
    ~Hekate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo miło mi słyszeć, że zostajesz tu "już na zawsze"! Cieszę się też, że nie odstaję od reszty :>. Komentarzy rzeczywiście może nie jest porażająca liczba, ale ten blog ma na razie tylko trochę ponad miesiąc, więc i tak jestem zadowolona. Poza tym stali czytelnicy mnie nie opuszczają, a dużo osób śledzi, ale nie komentuje (może im się nie chce, nie wiem... ;d)
      Jeśli chciałabyś być powiadomiana o nowych rozdziałach to zapraszam do zapisania się do subskrypcji lub dołączenia do obserwatorów.
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  10. Zacznę od tego, że bardo dziękuję za powiadomienie. Przez ostatni tydzień nie sprawdzałam, czy jest nowy rozdział, dlatego tym bardziej się ucieszyłam.
    Z drugiej strony, nie wierzę, że przerwałaś w takim momencie! Aż mnie skręca z ciekawości, co będzie dalej. Odnoszę dziwne wrażenie, że młody Malfoy nieźle Nas zaskoczy. Można wiedzieć, kiedy przewidujesz drugą część tego rozdziału?

    Czekam z niecierpliwością na drugą połowę.
    Pozdrawiam,
    West

    PS Uwielbiam muzykę, jaką tu dodajesz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram sie dac jak najszybciej, ale najpozniej najpozniej czwartek

      Usuń
  11. No i jednak o bandaże chodziło :) No cóż, a już myślałam, że coś się będzie wyrabiać. Ciekawa końcówka, tak fajnie powróciłaś do wspomnień z pociągu. Bardzo miłe. Komentuję odliczanie, bardzo fajny pomysł. Tylko trochę mnie zmartwiło, że dopiero za 10 dni mogę się spodziewać nowego rozdziału. Ale trudno, poczekamy. Pozdrawiam i dzięki za piękną końcówkę.P.S. fajny trzeci utwór.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rzadko kiedy komentuję opowiadania, ale postanowiłam Ci napisać, że Twoje opowiadanie naprawdę mnie wciągnęło i z przyjemnością się je czyta. Masz bardzo lekki styl, a i pomysł na opowiadanie jest dość ciekawy :)
    pozdrawiam,
    Scatty

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz fajne rzeczy na tym blogu,tzn.oprócz treści(która jest genialna) są tu te przeskakiwania na następny rozdział i jeszcze te odliczanie. Pierwszy tak "wypasiony"blog : D . Szablon jest hmmm.taki prosty,ale nwm jeszcze czy to + czy -, mi nie przeszkadza, bo dla mnie liczy się treść : )
    A co do rozdziału to och..wiedziałam, że nie będzie żadnych scen, ale jakoś tak jednak myslałam,że może moze..: P
    Wszystko fajnie !
    Życzę weny
    ~Hekate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon prosty, bo innych robic nie umiem i nie chciało mi się w to bawić - dla mnie też ważna jest treść. A że akurat lubię minimalizm i prostotę, to jestem całkiem z niego zadowolona :)

      Usuń
    2. Właśnie taki minimalistyczny szablon bardzo pasuje do treści bloga. Skromny też jest piękny.

      Usuń
  14. Stwierdziłam, że i ja skomentuję. Nie jestem pewna, czy komentowałam to opowiadanie jeszcze na Onecie, ale co mi szkodzi opisać wrażenia jeszcze raz, tym bardziej, że wiem, jakie to uczucie czytać o spostrzeżeniach czytelnika.
    To jedno z ciekawiej rozpoczętych opowiadań. Spodobał mi się ten brak nachalności - bardzo delikatnie wprowadzałaś nas w klimat opowiadania, niby jakiś taki lekki, ale jednak ma swój mrok i to mi odpowiada. Zwłaszcza na początku, jeszcze w Norze. Sądziłam, że pociągniesz ten wątek, był to naprawdę dobry, myślałam, że ugryziesz to bardziej od strony psychologicznej, nie wiem, może coś o wydarzeniach w Malfoy Manor... Jak AU, to już na całego! :D Dobrze rozegrałaś zdarzenie z Malfoyem - owszem, dowiedział się, był agresywny, niepewny, wyrzucił swoje uczucia, ale to nadal gdzieś w nim siedzi, co jest zrozumiałe i dość łagodnie do tego nawiązujesz. Draco nigdy nie wydawał mi się specjalnie uczuciowy, jak dla mnie co najwyżej z łatwością gra na uczuciach innych.
    Co do Hermiony... Była kanoniczna gdzieś do momentu zauroczenia się naszym blondynem. Owszem, dalej jest konkretna, trochę nieśmiała, sprytna i niechętnie nastawiona, ale nie sądziłam, że tak łatwo podda się hormonom, tj. oczywiście, do niczego nie doszło, ale te sugestywne oznaki wcześniej czy później będą jasne dla Dracona i chyba nie chcę, aby tak szybko się to rozegrało. Brakuje mi trochę innych postaci, mam nadzieję, że się to wkrótce zmieni ;)
    Podobają mi się opisy, dialogi także są dość dobre, tylko zapis czasami jest zły - nie jestem pewna, czy wszędzie tak robiłaś, ale w każdym razie często stawiasz kropki po wypowiedzi (stawiamy je, gdy opisujemy już samą osobę, nie to, w jaki sposób coś powiedziała, lepiej jest to wyjaśnione na stronie "Piórem Feniksa"), razi mnie to. I coś mi się zdaje, że zapisujesz momentami błędnie nazwisko Malfoy, ale to można poprawić.
    W każdym razie mam nadzieję, że rozwiną się także inne wątki i będzie to naprawdę dobrze rozegrane. Trzymam kciuki i gorąco pozdrawiam ;)
    P.S. Uwielbiam Twoją muzykę. Zastanawiałaś się, czy np. nie wstawić w pewnym rozdziale (bodajże ten z wesela) zamiast wersji oficjalnej, to akustyczną "Sweater Weather"? Wg. mnie bardziej pasuje do klimatu, ale oczywiście, to tylko sugestia.
    A co do polecanych opowiadań, to "Ukochana polityka" jest świetne. Lubisz inne pary oprócz Dramione? Chętnie bym jeszcze się czymś podzieliła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki długi komentarz! Jak mi miło! Po raz pierwszy ktoś mnie tak wnikliwie ocenił i jestem bardzo wdzięczna, że znalazłaś na to czas.
      Na początku kwestia kropek i myślników w dialogach - rzeczywiście nie znam zasad i nie zdążyłam jeszcze ich sprawdzić, ale mam to w planach. Do pewnego momentu robiłam to na czuja, a później się zupełnie zgubiłam.
      Dalej - nie wiem, o jakie wydarzenia w Norze Ci dokładnie chodzi, ale nie mogłabym i tak bardziej ich pociągnąć, bo Śmierciożercy jak napadają, to już raczej nie ma do czego wracać.
      Przechodząc do najciekawszej części, jestem uradowana, że zachowanie Malfoya jest dla Ciebie, hm... sensowne. Było to dla mnie nie lada wyzwanie - w końcu z jednej strony jest śmierć matki, a z drugiej jest Malfoy, u którego 'ignore button' działa zawsze niezawodnie, niezależnie od okoliczności.
      Co do Hermiony... przyznaję się bez bicia, że trochę od kanonu odeszłam, ale zrobiłam to świadomie, mocno przy tym ryzykując. Jednak trzeba też pamiętać o tym, że w kanonie nie było miejsca na tego rodzaju uczucia - relacje damsko-męskie były bardzo ugrzecznione, a bohaterów z tej strony nigdy nie poznaliśmy, bo to przecie książka "dla dzieci" (chociaż sceny tortur, mordów czy odcinania rąk były jak najbardziej na miejscu, co nigdy nie przestaje mnie zadziwiać, ale to już inny temat). Dlatego nie nazwałabym tego od razu zauroczeniem, bo Hermiona nie chce chodzić z Malfoyem za rączki, ona chce z nim robić... inne rzeczy, bo chłopak się zrobił po prostu dobrze wyglądający (hehe), zauważyła to już w Norze. A gdy przestała już go tak namiętnie nienawidzić, mimowolnie zastąpiła to innym, też bardzo silnym uczuciem - pożądaniem (eh, nie lubię tego słowa, ale trudno).
      Na dodatek teraz jest z nim sam na sam. Gdyby byli tu Harry i Ron sytuacja z pewnością wyglądałaby zupełnie inaczej (i też na resztę bohaterów i inne wątki przypuszczam, że trzeba będzie odrobinę poczekać).
      No... To nie wiem, czy coś wytłumaczyłam, czy może już to wszystko wiedziałaś, ale i tak nie pasuje Ci taka Hermiona - z tego rodzaju... pragnieniami.
      +Wiedziałam, że skądś pamiętam Twój nick i chyba śledziłam kiedyś coś Twojego. Masz może wciąż jakieś swoje stare blogi?

      P.S. A akustyczne wersje przesłucham, bo pamiętam, że ta piosenka wydawała mi się trochę za "skoczna", ale uwielbiam jej klimat.

      Usuń
    2. Ach, i lubię wszystkie pary, o ile historia jest dobrze napisana (może oprócz Hermiony i Snape'a blech... no i do gejowskich paringów też jakoś nigdy mnie nie ciągnęło).
      :)

      Usuń
    3. Też nie lubię Servmione czy jak tam się to nazywa. Lubię obie postacie, ale oddzielnie.

      Usuń
    4. Chyba nie ma ani jednej postaci z Pottera, której bym nie lubiła. No... może oprócz Umbridge - wyjątkowo jednowymiarowa, po prostu na wskroś zła haha

      Usuń
    5. Zauroczenie... No właśnie, dla mnie to słowo oznacza tylko właśnie takie mrzonki czysto fizyczne, takie platoniczne uczucie (jeśli mowa w ogóle o uczuciu), ale wiadomo - każdy tworzy inną definicję.
      Co do Nory - sądziłam, że powrót do zdrowia Malfoya będzie przebiegał w bardziej napiętej atmosferze, tj. może Zakon chciał konkretniej przepytać go, sprawdzić, może wyszłoby coś innego przy okazji, ale oczywiście rozumiem, że nie dało się tego ciągnąć w nieskończoność, tylko po prostu wyobrażałam sobie, że nastąpi jakiś gwałtowny zwrot akcji, ale widzę, że starasz się jednak zachować fabułę w miarę z serii J.K.Rowling.
      Natomiast Hermiona - oprócz tych swoich wiadomych momentów - robi na mnie dobre wrażenie i myślę, że zachowuje się całkiem racjonalnie, biorąc pod uwagę dość dziwną sytuację, w jaką została uwikłana.
      Co do gejowskich historii - właśnie czytałam naprawdę świetne opowiadania (miniaturki, ale jedno też dość rozbudowane), dzięki którym nieco bardziej przekonałam się do chyba najbardziej rozwiniętego parringu w tym fandomie, czyli Drarry.
      Nie jestem pewna, czy kojarzysz autorkę, często pisała na Mirriel. W każdym razie tutaj zamieszczam link do opowiadania, które naprawdę zmusiło mnie do zastanowienia się nad zmianami w psychice ludzi, nie chcę zbyt wiele zdradzać, dodam tylko, że występuje angst, ale istnieje też prześwietny sequel, który łagodzi nieco gorzki koniec: https://www.fanfiction.net/s/3697892/1/ Na koncie autorki jest też m.in. miniaturka (chyba AU, z tego, co kojarzę) o matce Hermiony, możliwe, że Ci się spodoba, autorka ma piękny styl.
      Co do połączenia Snape+Hermiona - dla mnie ten związek jest niemożliwy kanonicznie i ciężko mi to zdzierżyć, choćbym nie wiem, jak próbowała.
      Czytałam też wciągające i dość mocne opowiadanie (a przy tym zaskakująco kanoniczne, jeśli chodzi o psychikę), ale prawdopodobnie nie przyjmiesz zbyt dobrze połączenia Snape+Harry, prawda? ;P Cóż, to jedno z tych opowiadań, które niesamowicie oddziałało na mój nastrój przez kilka miesięcy.
      Co do opowiadań, to tak, pisałam na Onecie coś, co początkowo miało być Dramione, a stało się czymś tak dennym, że aż wstyd pokazywać na oczy. Może kojarzysz, adres na Onecie brzmiał zmienic-historie. Kusi mnie ten świat, ale nie sądzę, abym dała radę pisać na satysfakcjonującym mnie poziomie ;)

      Usuń
  15. Komentuję pierwszy raz, choć opowiadanie znalazłam tydzień temu, nie wiem jak w ogóle to możliwe, że tak późno tu trafiłam! Opowiadanie jest cudowne, pomysł oryginalny, a to się cenie. Jestem niesamowicie zauroczona fabułą, naprawdę. Potrzebowałam czegoś "świeżego" i oto jest twoja historia. :)
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i aż mnie nosi, gdy widzę na liczniku jeszcze całe długie 7 dni do nowego rozdziału! No ale wytrwam :)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć, czołem!
    Przeczytałam dzisiaj Twój komentarz u mnie i postanowiłam Ci odpisać. Jeśli mam być szczera to dopiero zaczęłam czytać Twoje opowiadanie, aktualnie jestem na trzecim rozdziale. Ale obiecuję, że jak wszystko przeczytam to na pewno skomentuję, powiem, co myślę. :)
    Także z pewnością mnie "zobaczysz", to Ci gwarantuję ;P
    Tak się tylko zastanawiam, nie obraź się za pytanie ani nic sobie nie pomyśl, czysta ciekawość, jak to się stało, że wylądowałaś na moim blogu w linkach? Jak to się stało, że zajrzałaś? Nie pamiętam, żebyśmy wcześniej miały ze sobą kontakt w blogosferze, a przynajmniej tak mi się w tym momencie wydaje. Może się mylę, jeśli tak to przepraszam, ale dopiero pięć minut temu wstałam. :)

    Autorka Odbicia Cienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie mam pojęcia w takim razie, ale rzeczywiscie sie mocno zdziwilam, ze ktos po prostu tak dodal mnie do linek nic nie mowiac. A dowiedzialam sie bo zobaczylam ze ktos wszedl z Twojej strony na moją.

      Usuń
    2. No cóż, to wiele wyjaśnia. Postanowiłam sobie dodać komentarz dopiero wtedy, gdy przeczytam wszystkie rozdziały. Nie widziałam sensu w "pokazywaniu się" skoro jeszcze nie wiedziałam do końca, o co chodzi w tym Twoim całym opowiadaniu. :)

      Usuń
  17. W tym momencie to mój ulubiony rozdział, ale pewnie jeszcze z milion razy zmienię zdanie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak widać alkohol bardzo rozwiązuję język ;) Reakcja Hermiony była przezabawna, ale przyznam się, że liczyłam na coś więcej ;P
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za każdy komentarz! Naprawdę każdy kolejny dodaje skrzydeł!
(jeśli chcecie skomentować, a nie macie konta, wystarczy kliknąć w opcję "Komentarz jako: Anonimowy")