23.09.2014
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia. O blogu nie zapomniałam, jednak ostatnio moje życie jest tak zakręcone i tak dużo mam na głowie, że zupełnie nie jestem w stanie skupić się na następnym rozdziale. Dziękuję za to, że wciąż wchodzicie, czytacie i komentujecie. Gdy tylko coś się ruszy, natychmiast Was o tym powiadomię!

piątek, 1 listopada 2013

8. "Masz rację. Przepraszam."

Chciałabym tylko szybciutko podziękować za polecenie w katalogu opowiadań!



Wylądowali na pustej ulicy, mocno uderzając stopami w chodnik. Malfoy zatoczył się lekko, jakby biegł i nie zdążył odpowiednio wyhamować. Złapał się kurczowo metalowego ogrodzenia, próbując odzyskać równowagę i pochylił nisko głowę, oddychając ciężko. Hermiona miała nadzieję, że nie zbiera mu się na wymioty. Wycofała się z kręgu światła rzucanego przez latarnię, starając się nie patrzeć w stronę chłopaka. Dopiero teraz doszło do niej, co właściwie zrobiła. Fakt, że znalazła się tutaj z nim całkowicie sama, wprawił ją w dziwne zakłopotanie, a o tym, że Ron i Harry znajdują się w nieznanym miejscu, pozbawieni jej pomocy, wolała w ogóle nie myśleć. Rozejrzała się na boki, wytężając wzrok. Nieustanna czujność!, głos Szalonookiego zawarczał w jej podświadomości.
Ulica wydawała się opuszczona, chociaż zadbana - przycięte, zielone skrawki trawników okalały rząd białych, drogich kamienic, w których oknach nie świeciły się żadne światła. Możliwe, że ich mieszkańcy zwyczajnie spali. Nie miała pojęcia, która jest godzina.
- Gdzie jesteśmy? - Malfoy zrównał się z nią w końcu i też zaczął badać wzrokiem okolicę, mrużąc oczy. Odgarnął przydługie włosy z czoła, przez co znów wydało jej się, że ma do czynienia z kimś zupełnie innym. Ten gest po prostu do niego nie pasował.
Niedbale wskazała ręką na elegancką kamienicę po drugiej stronie drogi.
- Mój dom - odparła cicho i postawiła parę niepewnych kroków w przeciwnym kierunku, jakby nie chcąc ponownie rozstawać się z tym budynkiem. Nie spodziewała się, że ujrzy go ponownie w tak krótkim czasie.
- Granger, czyżbyś chciała mnie przedstawić swoim rodzicom? - zakpił.
Zacisnęła palce na różdzce i przyspieszyła kroku.
- Moich rodziców tu nie ma.
Ślizgon podążył za nią, zachowując bezpieczną odległość, za co była mu wdzięczna. Szli przez chwilę w całkowitej ciszy, którą naruszał jedynie stukot ich butów, odbijający się echem od ścian budynków.
- To gdzie są? - w jego głosie zabrzmiała szczera ciekawość.
- Nie tu - stwierdziła sucho, kończąc tę namiastkę rozmowy.
Nie miała ochoty na zwierzenia, poza tym była prawie pewna, że niewiele obchodził go los jej rodziców mugoli.
Już prawie skręcała w wąską, ślepą uliczkę, prawie niemożliwą do zauważenia w panującym mroku, a która miała im posłużyć za chwilowe schronienie, kiedy nagle usłyszała za sobą ciche pyknięcie. Sekundę później Malfoy, po raz drugi tego wieczoru, wpadł na nią z impetem, zwalając ją z nóg. Jak na ironię, tym razem to on z łatwością utrzymał się w pionie, podczas gdy Hermiona zamachała w powietrzu rękami, upuszczając książkę i wydając z siebie krótki pisk godny prawdziwej damy w opałach. Przeklinając siarczyście pod nosem, Ślizgon złapał ją odruchowo za sukienkię i pociągnął do siebie.
- Czy ty już do końca zidiociałeś?... - krzyknęła, gdy już odzyskała grunt pod stopami. - Przecież cię ze mną połączyłam dosłownie parę minut temu! To chyba oczywiste, że nie będziesz mógł się aportować!
Ku jej jeszcze większej złości, Malfoy nie zareagował na ten wybuch, zamiast tego wpatrując się intensywnie w coś ponad jej ramieniem. Hermiona zorientowała się, że wciąż trzyma dłoń zaciśniętą na białym materiale jego koszulki, więc natychmiast zabrała rękę z twardego ramienia chłopaka, jakby nagle coś ją poparzyło. Nie chciała się przed sobą przyznać, że była odrobinę rozczarowana, że tak szybko postanowił ją opuścić, mimo jej jakże szlachetnego poświęcenia.
- Czy to moja różdżka? - zapytał, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
Zarumieniona obróciła głowę z taką siłą, że aż coś strzyknęło jej w karku. Czarny patyk poturlał się po betonowym podłożu, oddalając się od otwartych Baśni Barda Beedla, które wcześniej służyły za, jak się teraz okazało, niezbyt przemyślaną kryjówkę. Rzuciła się przerażona, zapominając o tym, że sama trzymała w ręce różdżkę, a własność Malfoya mogła przywołać jednym zaklęciem. Była rozkojarzona. A ona przecież nie bywała rozkojarzona.
Chłopak oczywiście dostał się do swojej zguby pierwszy. Bez problemu przytrzymał Hermionę ręką, by nie mogła zrobić już ani jednego kroku. Wzburzona wydała zduszony okrzyk złości i szarpnęła się jak małe dziecko, jednocześnie zdumiona jego siłą. Malfoy powoli sięgnął po różdżkę, nie zapominając także o leżącej obok książce. Podniósł obie rzeczy z ziemi i uśmiechnął się dumnie, oglądając swoje zdobycze.
- Baśnie Barda Beedla? - uniósł brwi, przecierając okładkę z kurzu. - No tak, zapomniałem, że ty musisz się uczyć bajek dla dzieci. Ach, ta nasza skomplikowana kultura... pewnie cały czas się gubisz w tym naszym magicznym świecie. Dokształcasz się nawet, gdy uciekasz przed Śmierciożercami, co?
- Masz mi ją natychmiast oddać, Malfoy! - zaczerwieniła się ze złości.
Zmrużył oczy i skierował różdżkę prosto na nią.
- Nie rozkazuj mi - syknął.
Otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, patrząc na jego bojową postawę. Ale czego tak naprawdę się spodziewała? Że padnie jej do stóp i będzie je całował z wdzięczności? Prychnęła zrezygnowana, ale też lekko rozbawiona swoją naiwnością. Uniosła niedbale różdżkę, celując nią w środek jego piersi.
        
- Naprawdę, Malfoy? Chcesz ugodzić mnie jakąś paskudną, śmierciożerczą klątwą? - zaszydziła, wykrzywiając usta w pogardzie.
Zrobiła krok w jego stronę i pragnąc siłą odebrać mu książkę, machnęła różdżką najmocniej jak tylko potrafiła. Zaklęcie odbiło się od zgrabnie wyczarowanej przez niego tarczy i z trzaskiem uderzyło w ścianę za nią. Malfoy, obserwując uważnie każdy jej ruch, cofnął się, ale jego plecy od razu natrafiły na zimne cegły kamienicy. Uliczka była dla nich zdecydowanie zbyt wąska.
Nie chciała tracić panowania nad sobą, pora na to była możliwie jak najbardziej nieodpowiednia, ale jedno zaklęcie jej po prostu nie wystarczyło. Czuła chorą satysfakcję z każdego uroku, który posłała w jego stronę, mimo, że każdy został zgaszony. On nie zaatakował jej ani razu, z kamienną twarzą odpierając coraz trudniejsze zaklęcia. Jego spojrzenie pozostało nieodgadnione nawet wtedy, gdy dzielił ich zaledwie metr, a ona przycisnęła koniec różdżki do jego klatki piersiowej.
Zadarła głowę. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nagle przybrał tak bierną postawę, rozkładając ręce po bokach, jakby chciał jej przekazać, że może robić, na co ma ochotę. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jak na to zareagować i czując, jak wściekłość, a razem z nią pewność siebie, ulatują z jej ciała. W końcu szeptem wycedziła:
- Dopiero co uratowałam ci życie. Nie każ mi tego żałować.
To tylko ty jesteś tutaj idiotką!, jej wewnętrzna, rozważna Hermiona założyła okulary i zaśmiała się głośno.
Odwróciła się na pięcie, dysząc ciężko, zmęczona całym zajściem. Było jej głupio, że tak szybko dała się wyprowadzić z równowagi. Co się z nią dzieje? Już myślała, że wreszcie będzie mogła uspokoić szalone bicie swojego serca, kiedy poczuła jego palce na swoim nadgarstku i to jak przyciąga ją do siebie. Wstrzymała oddech. Od miejsca, w którym ją dotknął wstrząsnął nią dreszcz, rozpływając się wzdłuż kręgosłupa w każdy zakątek jej ciała, który usprawiedliwiła zimnem jego dłoni.
- Masz rację. Przepraszam - powiedział, zniżając głos i przygniatając ją chłodnym spojrzeniem.
Otworzyła usta zszokowana, jakby właśnie jej powiedział, że jego największą miłością są mugole. Była stuprocentowo pewna, że się przesłyszała. Musiała się przesłyszeć. Nie obchodziło ją nawet czy mówił to szczerze, te słowa zwyczajnie nie miały prawa zawisnąć między nimi.
Spróbowała się odezwać, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Zdołała jedynie wydać z siebie histeryczne chrząknięcie. Minęło sporo czasu, zanim zauważyła, że Malfoy, unosząc znacząco brwi, próbował zmusić ją, by dostrzegła jego lewą dłoń zaciśniętą na księdze i wyciągniętą nieznacznie w jej kierunku.
- To znaczy… Ekhm. Oczywiście, że mam rację! - wyrwała mu książkę z ręki.
Nadgarstek wciąż palił ją od jego dotyku, lecz on zamiast go puścić, jedynie zmienił delikatnie uchwyt.
- Więc teraz mnie odłącz. - Zamknął ją w swoim spojrzeniu, spokojnym i obezwładniającym.
Już wiedziała, że o to mu chodziło. Manipulował ją. Wiedziała też, że nie ma innego wyjścia - musi pozwolić mu odejść, ale i tak postanowiła spróbować:
- Czy nie możesz zrozumieć, że nie możemy się rozdzielać? Oboje jesteśmy na listach gończych! Razem mamy większe szanse na przeżycie!
- Odłącz mnie, Granger - warknął, a w jego oczach zatańczyły złe błyski.
- Gdzie ty masz niby zamiar teraz pójść?!
Błagam, nie zostawiaj mnie tu samej!, zawołała jeszcze w myślach. Czuła, że kończą jej się argumenty. Próbowała ukrywać się za racjonalnym myśleniem, ale tak naprawdę była przerażona. Nieważne czy to był Malfoy czy nie, nie mogła dopuścić do tego, by została tu sama, zdana tylko na siebie, nawet jeśli miało to być parę godzin lub dni, dopóki nie odnajdzie Rona i Harry’ego. Jeśli ich znajdzie.
Z własnej, nieprzymuszonej woli znalazła się w tej sytuacji, jak zwykle stając się ofiarą współczucia. Na dodatek teraz on widział jej słabość - niema prośba, którą mimowolnie posłała w jego stronę, przepełniła czarę goryczy. Wyrwała rękę z jego uścisku i odsunęła się, by móc wreszcie zebrać myśli. Co za uparty kretyn! Dlaczego nic do niego nie trafia?!
- Odłącz mnie, do cholery! - nie dawał za wygraną, przysuwając się dokładnie tyle samo kroków.
- NIE!
Malfoy nabrał głośno powietrza i zacisnął pięści. Przez moment myślała, że ją uderzy, ale on odwrócił się do niej plecami i schował twarz w dłoniach, wydając z siebie przytłumiony jęk frustracji.
- Czy ty nie możesz zrozumieć, że ja może  m u s z ę  się rozdzielić?! - nie podniósł głosu, ale i tak ciarki przeszły jej po plecach.
Wygłądał na jednocześnie wściekłego i zdesperowanego. Widziała jak doprowadza go do skraju wytrzymałości i zastanawiała się, czemu tak bardzo się powstrzymywał… czemu zwyczajnie jej nie zaatakował, co tyle razy zdarzało się w poprzednich latach. Podziwiała jego samokontrolę, której wcześniej okazała tak porażający brak. Zmieszała się. Nie miała prawa go tak przetrzymywać. To było samolubne i zapewne bardzo źle się skończy dla ich obojga.
- W takim razie pójdę z tobą - zaproponowała niepewnie i od razu tego pożałowała. Nie nadawali się na parę kompanów, podróżujących po świecie. Poza tym tylko w tym miejscu mogła liczyć na to, że Harry i Ron ją znajdą.
- Nie idziesz ze mną. - Parsknął śmiechem, jakby powiedziała mu niezwykle zabawny żart.
- Dlaczego?! - I tak nie mogła nie obruszyć się na jego lakoniczną odmowę.
- Bo nie.
- Naprawdę tak trudno ci wytłumaczyć dlaczego?! Jestem aż tak niegodna wyjaśnień?!
Przysunął się do niej jeszcze bliżej. Mogła zobaczyć każdy szczegół jego twarzy: zarost, ciemne rzęsy i szare tęczówki, puste i nieprzeniknione jak zawsze.
- Bo to misja samobójcza! - syknął. - Tak szybko chcesz się pożegnać ze światem?!
Miała ochotę zedrzeć z niego tę udawaną pozę tajemniczego wojownika - samotnika. Spojrzała mu w oczy, doszukując się w nich odpowiedzi. Po ściągniętych brwiach i zaciśniętych ustach poznała, że jego cicha furia nie zmniejszyła się ani odrobinę.
Całe to zdarzenie wydawało jej się zbyt surrealistyczne. Ona, Malfoy, ciemny zaułek. Kiedyś spełnienie jej najgorszych koszmarów. Teraz… sama nie wiedziała co. Pogubiła się w gąszczu niezapowiedzianych teleportacji, intesywnych emocji i Śmierciożerców. Wydawało jej się, że on także. A wokół wciąż panowała niezmącona cisza. Zapomniała, że przecież mieli się ukrywać. Ich krzyki na pewno było słychać aż na ulicy, na której w każdej chwili mogły pojawić się zakapturzone postacie.
- Co to za misja samobójcza? - zakpiła, czując, że igra z ogniem.
Przechylił głowę, czujnie obserwując jej reakcję na słowa, które zaraz nadejdą. Tym razem to ona została przyparta do muru, w przenośni i dosłownie. Wystarczyło tylko jedno jego poważne spojrzenie. Gdzie się podział Malfoy, którego znała i którego się brzydziła? Ten wydawał jej się wyższy, doroślejszy… bardziej doświadczony przez życie.
- Muszę znaleźć moją matkę.
Coś przewróciło jej się w żołądku.
- Twoją ma… matkę?
Dopiero po chwili zrozumiała. On nie miał o niczym pojęcia. Nic nie pamiętał. Wciąż się oszukiwał. W jej oczach zaszkliły się łzy, a przerażenie ścisnęło ciasno gardło. Nie mogła mu tego powiedzieć.
Tym razem to jego zaskoczyła jej reakcja.
- O co chodzi? - warknął, jednak Hermiona jeszcze bardziej zacisnęła usta. - Mów!
- Malfoy… twoja matka…
Uniósł brwi wyczekująco.
- Twoja matka… nie żyje.





12 komentarzy:

  1. Super! Przeczytałam jednym tchem. I wydaje mi się za mało xD
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
    Uwielbiam to opowiadanie :D
    Baś.

    OdpowiedzUsuń
  2. No B. napięcie rośnie.
    Mało, mało, mało.
    Czekam na więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymasz w napięciu :)))
    Świetny rozdział i genialnie piszesz!

    Pozdrawiam,
    L.I

    Rozdział 22 na nowa-hermiona-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem szczerze zachwycona tym opowiadaniem! Brak powielających się schematów z innych opowiadań i oryginalny pomysł na fabułę. Bardzo polubiałam bohaterów w tym wydaniu i już nie mogę się doczekać rozwoju przygód Hermiony i Dracona :) życzę dużo weny, pomysłów i czasu, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Tobie i wszystkim komentującym! Nawet nie macie pojęcia jak o wiele przyjemniej się teraz pisze następny rozdziały!

      Usuń
  5. O tak. Akcja się rozkręca, ale i tak za mało :) Powiem tak, że czyta się to świetnie bo w tak umiejętny sposób wplotłaś losy bohaterów w realia książki. Wiem, że teraz będzie trochę zmian, ale jest super. No i czekam na next - szybciutko :) Dzięki za umilenie mi wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowna historia!
    Przeczytałam wszystko w 20 minut :D
    Piszesz bardzo dobrze, a zachowanie bohaterów jest bardzo ciekawe i realne. :)
    Czekam na następny rozdział, dodaję do obserwowanych ;>

    ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera. Czytanie się skończyło i teraz trzeba czeeekać. Niemniej nie żałuję tego czasu, którego poświęciłam przy twojej lekturze i z miłą chęcią zajrzę, by przeczytać kolejne części. Nie mam teraz kompletnie pojęcia jak Draco zareaguje na informacje Hermiony. Przywiązałam się do tego opowiadania i mam nadzieję, że nie zawiesisz je. Życzę ci też dużo stałych i mądrych czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 - to za cudowne komentarze. Ja jutro zaczynam przygodę z Twoim blogiem, bo dziś już padam na twarz.
      PS Już jest nowy rozdział!

      Usuń
  8. Idealne zakończenie jak dla mnie! Nie mogę wytrzymać więc się nie rozpisuję!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm.... Dracuś..... Cudownie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. O Cholera! Co to za misja samobójcza?! I ta końcowka. Jestem strasznie ciekawa, jak zareaguje Malfoy na śmierć matki?

    OdpowiedzUsuń

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za każdy komentarz! Naprawdę każdy kolejny dodaje skrzydeł!
(jeśli chcecie skomentować, a nie macie konta, wystarczy kliknąć w opcję "Komentarz jako: Anonimowy")