23.09.2014
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia. O blogu nie zapomniałam, jednak ostatnio moje życie jest tak zakręcone i tak dużo mam na głowie, że zupełnie nie jestem w stanie skupić się na następnym rozdziale. Dziękuję za to, że wciąż wchodzicie, czytacie i komentujecie. Gdy tylko coś się ruszy, natychmiast Was o tym powiadomię!

niedziela, 29 grudnia 2013

14. "To przygotuj różdżkę, Granger"



Potrzebowała wody. Dużej ilości wody.
Obudziła się przed paroma minutami, ale nie otworzyła jeszcze oczu, zwyczajnie nie mając na to siły.
Jak mogła do tego dopuścić? Jak mogła dopuścić do tego, że głowa pulsowała jej z bólu, a za szklankę jakiegokolwiek płynu gotowa byłaby zab..., hm,  poważnie zranić?
Wokół panowała idealna cisza jak najbardziej zapraszająca do dalszego snu, jednak jej myśli prowadziły właśnie walkę na śmierć i życie, próbując zdecydować, czy powinna podnieść się wreszcie z łóżka, czy może zostać pod tą ciepłą kołdrą i...
Natychmiast uniosła powieki, na co jej oczy powoli napełniły się łzami, próbując nawilżyć wysuszone spojówki po całej nocy.
Wcale nie leżała pod ciepłą kołdrą. I, co gorsza, wcale nie znajdowała się w swojej sypialni. Przez moment nie potrafiła rozpoznać otoczenia, ale po chwili powróciły do niej wspomnienia sprzed paru godzin - rozlana wódka, białe bandaże i to, jak usilnie starała się skupić na rzeczywistej pomocy, zamiast na tym jak umięśnione były jego plecy, gdy co raz zmuszona była dotknąć bladej, poranionej skóry chłopaka. I chociaż szybko przypomniała sobie wczorajszy wieczór, cicha irytacja wciąż krążyła w jej żyłach. Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się, by była tak zdezorientowana po obudzeniu, żeby aż nie wiedzieć, gdzie się znajduje.
Podniosła głowę z poduszki z zamiarem wygrzebania się spod koca, gdy zdała sobie sprawę, że coś ciężkiego przytrzymuje ją w talii, nie pozwalając jej się ruszyć. Przeczuwając najgorsze, zerknęła najpierw delikatnie za siebie. Malfoy leżał przerażająco blisko niej, nie wydając z siebie najmniejszego dźwięku, całkowicie nieruchomo, w swojej bladości upodobniając się do marmurowego posągu. Wstrzymała oddech, nie mogąc oderwać od niego wzroku, bo jak zwykle wyglądał nieprzyzwoicie dobrze z włosami sterczącymi na wszystkie strony. Zaraz, od kiedy dobrze wyglądający Malfoy stał się dla niej czymś normalnym? Przeklęła pod nosem tak, że gdyby Ron lub Harry ją teraz usłyszeli, byliby pewni, że ktoś sprytnie podszył się pod nią, wypijając ogromną dawkę eliksiru wielosokowego.
Zupełnie nie mając na to ochoty, ostrożnie przeniosła spojrzenie w dół i nabrała szybko powietrza. Było dokładnie tak, jak przypuszczała - jednak przypuszczać, a widzieć na własne oczy to spora różnica. Jego ręka przewieszała się przez jej talię, swobodnie, pewnie, wręcz zaborczo, jakby to miejsce od zawsze do niej należało. Otworzyła szeroko spierzchnięte usta, z początku chcąc coś powiedzieć, a raczej zaprotestować, jednak nie mogła ryzykować obudzenia chłopaka. Czym prędzej postawiła wysoki mur wokół wszelkich niewygodnych myśli, które spadły na nią gęstą chmarą, powodując, że jej ból głowy jeszcze się nasilił.
Ciężar jego ręki wbijał się w jej ciało, ale niechętnie musiała przyznać, że nie było jej niewygodnie. Poczuła się dziwnie bezpiecznie, jakby ten gest miał ochronić ją przed wszystkim, co nieubłaganie miało nadejść. Po raz pierwszy pożałowała, że wcześniej, za hogwardzkich czasów, które wydawały się jej teraz tak odległe, nie miała kogoś, kto w ten sposób obudziłby się koło niej. Coś ścisnęło ją mocno za serce, gdy zorientowała się, że to Malfoy okazał się być pierwszym, a tym samym jedynym chłopakiem, z którym spała w jednym łóżku. Milimetr za milimetrem, ostrożnie wyswobodziła się z jego objęcia, nie rozumiejąc dlaczego nagle łzy zakręciły się jej pod powiekami. Natychmiast upomniała się, że nie była to ani pora, ani miejsce na użalanie się nad sobą.
Jak widmo, podeszła do okna, ospale szurając stopami po podłodze i tak, jak każdego ranka palcem wskazującym pociągnęła w dół dwie żaluzje i omiotła szybko wzrokiem ulicę, teraz skąpaną w porannym świetle wschodzącego słońca. Zmarszczyła brwi, gdy tym razem nie dostrzegła na niej żywej duszy. Żadnych zakapturzonych postaci, kręcących się przed jej domem jak sępy wypatrujących swoją ofiarę. Nie wiedziała, czy powinna brać to za dobry znak, czy nie. Jej mózg wciąż nie działał prawidłowo po wczorajszej ilości alkoholu, którą naraz wchłonęła i poranku, który tak wytrącił ją z równowagi. Zaniepokojona podbiegła na palcach do komputera, ale obrazy na ekranie okazały się być dokładnie takie same jak zawsze - szare i nieruchome. Odświeżyła stronę na wszelki wypadek, ale nie zauważyła żadnej różnicy. Może mają zmianę warty.
Wzruszyła w końcu ramionami, uparcie strzepując z siebie złe przeczucie, które znała już zbyt dobrze, tyle lat przyjaźniąc się z Harrym i Ronem. Teraz marzyła tylko o szklance wody i zimnym prysznicu, więc skierowała się do kuchni po wybawienie. 

Łazienka przylegała bezpośrednio do jej tymczasowej sypialni, więc gdy tylko zamknęła drzwi od pokoju, w którym powinna spędzić noc, od razu zaczęła zdejmować z siebie ubrania, nie mogąc się doczekać, aż w końcu wskoczy pod prysznic. Pośpiesznie zamknęła za sobą kabinę i zdecydowanym ruchem odkręciła srebrny kurek. 
Chłodne strumienie wreszcie spłynęły po jej ciele, przynosząc cudowne otrzeźwienie, którego tak potrzebowała. Jej myśli znów powróciły do Malfoya i jego niefortunnej ręki, i chociaż nie chciała psuć sobie tak pięknej chwili, nic nie mogła poradzić na to, że jej umysł miał w nawyku dokładną analizę wszystkiego, czego nie mogła zrozumieć lub co w jakiś sposób ją denerwowało. W tym wypadku oba te punkty zostały spełnione. Bo dlaczego jego ręka w ogóle się tam w znalazła? Czy przypadkiem nie powinien nie znosić jej osoby nawet podświadomie? Dlaczego, dlaczego musiała usnąć koło niego?
A może po prostu tym razem to ona wyjątkowo robiła problem z niczego?
Zamyślona wyszła z kabiny i sięgnęła po szare spodnie od dresów i luźną bluzkę na ramiączka, która według niej odsłaniała zdecydowanie zbyt dużo, ale wszystko inne w tej szafie i w rzeczach, które wybrała dla niej ekspediantka z Prady (skrzywiła się na samą myśl i o Pradzie, i o eskpedientce), było albo zbyt wydekoltowane albo od razu przeznaczone na mroźne, zimowe dni. Narzuciła na głowę ręcznik i zaczęła wycierać włosy. Nie miała zamiaru zbliżać do nich suszarki, bo wtedy stawały się "szopą nie do zniesienia".
Salon jak zwykle ginął w ciemnościach; ciemne żaluzje szczelnie zasłaniały okna. Z chęcią wpuściłaby odrobinę słońca do wszystkich pomieszczeń, bo ten ustawiczny mrok powoli zaczynał ją męczyć, gdy na dworze było tak pięknie, ale nie miała wyjścia. Ostrożnie stawiając stopy na drewnianej, lśniącej podłodze, zbliżyła się do skórzanej kanapy i zerknęła za jej oparcie. Wciąż spał. Przycupnęła więc niepewnie na jej brzegu, a miękka poduszka ugięła się pod nią nieznacznie. Ze zciągniętymi brwiami zaczęła badać twarz chłopaka, jakby chciała wyczytać z niej wszystkie odpowiedzi na nęcące ją pytania. On cały czas leżał nieruchomo w tej samej pozycji, ze stopami poza krawędzią sofy. Koc zakrywał go aż po samą brodę, przez co nie mogła dostrzec, czy w ogóle oddycha, na co jeszcze bardziej zmarszczyła czoło. Może coś mu się stało?
Ale co niby miało mu się stać…
Kolejne minuty mijały, a jej niepokój wzrastał.
Nie mogąc się powstrzymać i jednocześnie przeklinając swoje irracjonalne obawy, przycisnęła dwa palce do nadgarstka jego prawej ręki, która wciąż leżała bezładnie wyciągnięta w jej stronę. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, długie palce z całej siły zacisnęły się wokół jej dłoni, przez co podskoczyła jak oparzona, wydając z siebie dość żenujący pisk, a serce załomotało jej tak mocno, że miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z piersi.
- Mogę wiedzieć, co robisz? - usłyszała mocno zachrypnięty, zaspany głos.
Malfoy otworzył najpierw jedno oko, a dopiero po chwili drugie, unosząc wysoko brwi. Nie otrzymując odpowiedzi, przeniósł wzrok na ich ręce, aż w końcu jego twarz wygięła się w pobłażliwym i szyderczym uśmieszku, tak świetnie wyćwiczonym przez te wszystkie lata bycia Ślizgonem.
- Czy ty mi właśnie sprawdzałaś puls? - zapytał rozbawiony.
Wyrwała rękę z jego uścisku i prychnęła, niestety niezbyt przekonująco.
- Jakby mnie obchodziła twoja żałosna egzystencja! - wybuchnęła, na co jego brwi uniosły się jeszcze wyżej prawie ginąc pod jasną grzywką.
Zażenowana wstała pośpiesznie, wygładzając spodnie na kolanach, chociaż wcale tego nie potrzebowały i rzuciła jeszcze na odchodnym:
- Jeśli chcesz się załapać na jajecznicę, to radzę ci już podnieść ten swój leniwy tyłek.
Cichy śmiech chłopaka zginął w jego potężnym ziewnięciu.
Kuchnia na szczęście była nieskazitelnie czysta, dzięki temu, że do tej pory żywili się tylko rzeczami na wynos. By posprzątać puste pudełka wystarczyły zaledwie dwa machnięcia różdżką, jednak zastanawiała się, czy gdy przyszłoby jej kiedyś posprzątać większy bałagan, poradziłaby sobie bez uciekania się do mugolskich metod. Chłoszczyść nie nadawał się do wszystkiego, a niestety nie znała się na zaklęciach domowych (zwykle zresztą przekazywanych z pokolenia na pokolenie) tak dobrze, jak pani Weasley.
Brzuch zaburczał jej z głodu, więc pośpiesznie wyjęła z lodówki jajka, olej i boczek, rozłożyła wszystko na blacie i zaczęła przetrząsać szafki w poszukiwaniu patelni. Jajecznica była jedną z niewielu potraw, które potrafiła przyrządzić; nigdy nie ciągnęło jej specjalnie do gotowania. W wakacje jakoś nigdy nie miała do tego głowy, chociaż matka, sama uwielbiając piec i gotować, zawsze ją do tego zachęcała. Gdy boczek smażył się już, skwiercząc cicho, usłyszała za sobą przytłumione kroki. Nie miała jednak najmniejszej ochoty spojrzeć za siebie, wiedząc dokładnie, kto właśnie wszedł do kuchni.
Czuła na sobie jego wzrok, gdy zbliżał się w jej kierunku. Kątem oka obserwowała jak chłopak podciąga się na łokciach, usadawiając się na blacie koło niej i bez słowa zaczyna śledzić jej kucharskie poczynania. Przeklęła w duchu, gdy zauważyła, że brał przed chwilą prysznic, przez co ubrany był jedynie w jeansy, a z włosów skapywały mu krople wody. Lista powodów, dla których nie powinna na niego patrzeć zwiększyła się właśnie diametralnie.
Męczyła się. Nie lubiła skupiać na sobie czyjejś uwagi bez powodu, a im dłużej go ignorowała, tym szybciej opuszczała ją pewność siebie. Nagle stała się niezwykle świadoma tego, co robią jej ręce, a jej policzki zaczęły przybierać paskudnie różowawy kolor. Zrezgnowana i odrobinę sobą rozczarowana, podniosła w końcu wzrok. Malfoy wcale nie patrzył na patelnię. Zamiast tego obserwował ją uważnie przez zmrużone powieki. Znów miał dokładnie to samo dziwne i niepokojące spojrzenie, które poznała tej nocy... jakby widział ją po raz pierwszy... Jednak teraz był chyba w nienajlepszym humorze, bo oczy nagle zabłyszczały mu złowrogo. Przez chwilę niemal poczuła się, jakby ją za coś obwiniał.
Nie bardzo rozumiała tę zmianę nastrojów.
- Co? - zapytała lekko naburmuszona, bo jego postawa zaczęła działać jej na nerwy.
Nie odpowiedział. Zamiast tego przywołał do siebie paczkę papierosów, otworzył ją jedną ręką i skrzywił się, gdy zobaczył jedynie cztery ostatnie sztuki w środku.
- Spróbuj tylko to świństwo tutaj zapalić! - pogroziła mu jak najbardziej poważnie, ale z łyżką w dłoni wyglądała bardziej śmiesznie, niż strasznie. - Nie widzisz, że gotuję?
Rzucając jej wyzywające spojrzenie, szerokim gestem włożył sobie papierosa do ust i zbliżył różdżkę do jego końca. Zacisnęła usta w cienką linię, czując jak stopniowo narasta w niej gniew. Była jednak przekonana, że Malfoy chce się z nią tylko podroczyć - w końcu ich relacja od niedawna zaczynała stawać się w miarę normalna, a ona niechętnie skłonna była przyznać, że chłopak zmienił się przez ostatnie pół roku. Odrobinę... ale się zmienił. Już dawno zauważyła, jak ostatni rok w Hogwarcie, a później pobyt w Malfoy Manor, przytłoczył go, zgniótł. Widziała jego puste spojrzenia, za którymi musiało skrywać się wiele nieprzyjemnych wspomnień, których nawet nie próbowała zgadywać. Jego zwykłe odzywki i wyniosłe miny tym razem wydawały się jej jedynie świetnie dopracowaną zasłoną dymną, która miała za zadanie ukryć to, że Draco Malfoy był tak samo przerażony, jak wszyscy inni. Dlatego teraz z powodzeniem zmusiła się do zachowania spokoju.
Lecz wtedy Malfoy zaciągnął się głęboko i z widocznym zadowoleniem posłał jej kłąb dymu prosto w twarz.  Okropny zapach tytoniu wypełnił jej nozdrza. Przez moment nie mogła uwierzyć, że naprawdę to zrobił, ale szybko poczuła, jak coś w jej wnętrzu wybucha i wściekła rzuciła się na niego jak rozjuszone zwierze, próbując wyrwać mu papierosa z ust. Nie zdążyła. Malfoy szybko odchylił głowę i zsuwając się z blatu, złapał ją mocno za nadgarstki, wbijając jej paznokcie w skórę tak mocno, że aż syknęła.
- Nie. Wkurwiaj. Mnie. - wycedził przez zaciśnięte zęby
Przez moment naprawdę ją przestraszył. Jego lodowate spojrzenie wgniotło ją w podłogę, nie pozwalając jej się ruszyć. Nie rozumiała... Nic nie rozumiała. Zamrugała więc tylko, niezdolna do znalezienia jakichkolwiek słów.
- I nie nazwałbym tego gotowaniem... - chłopak wykrzywił usta w kolejnym szyderczym uśmieszku.
Wyrwała ręce z jego uścisku i nieudolnie spróbowała go odepchnąć, czując się nagle jak mała, bezbronna, bezsilna dziewczynka.
- Wyjdź stąd! W tej chwili! - krzyknęła, a twarz zapiekła ją z upokorzenia.
Wskazała mu na drzwi, chcąc wzmocnić efekt swoich słów. Malfoy przestał się uśmiechać i zmrużył oczy, jakby znów przygotowywał się do ataku. Przybliżył się do niej tak blisko, że z trudem zmusiła się, by nie zrobić kroku w tył.
- Wiesz co, Granger? - zaczął niemalże szeptem, jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nimi. - Mam już dość twojego rozkazywania. Mam już dość twojego pieprzonego towarzystwa...
Drgnęła, gdy złapał ją za podbródek, uniemożliwiając jej odwrócenie wzroku,
- I mam już dość patrzenia na twoją brzydotę…
Zabolało. Równie dobrze mógł ją uderzyć.
Z początku poczuła nagłą potrzebę przyłożenia mu otwartą ręką w twarz - odpłacenia się mu chociaż w ten sposób - ale była zbyt oszołomiona, by zrobić... cokolwiek. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu, więc całą siłą woli spróbowała je powstrzymać, modląc się, by chłopak nie zauważył, jak świetnie udało mu się trafić w jej czuły punkt, którego zawsze zawzięcie udawała, że nie posiada...
A później miała ochotę zaśmiać się głośno, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo była głupia... Bo nic się nie zmieniło... on wciąż nienawidził jej, a ona wciąż nienawidziła jego. Nie chciała mieć z nim nic do czynienia. Niech teraz radzi sobie sam. Skurwiel.
Odwróciła się i zaciśniętymi pięściami wyszła z pomieszczenia, oczywiście nie zapominając, by po drodze wyłączyć kuchenkę.



No dobra, może trochę przesadził...
Został sam w pustej kuchni, próbując nie dopuścić do siebie wyrzutów sumienia, które nagle zaczęły dobijać się do niego z każdej strony. Wcale nie poczuł się lepiej, a przecież gnojenie innych, a już szczególnie Granger, od zawsze było dla niego najlepszym sposobem na poprawienie humoru. Więc dlaczego nie czuje się lepiej?... Cholera! Dlaczego czuje się tak okropnie?!
Tak naprawdę nie sądził, że dziewczyna tak łatwo się podda. W przeszłości wiele razy zdarzało się, że mówił jej gorsze rzeczy, a ona jakoś nie zamierała w pół słowa, a jej oczy nie napełniały się łzami. Może myślała, że po wczorajszym wieczorze zostaną najlepszymi przyjaciółmi? Niedoczekanie. Jaką idiotką trzeba być, żeby tak pomyśleć? Zacisnął pięści i zauważając, że wciąż stoi nieruchomo na środku kuchni, ruszył w kierunku swojego pokoju. Świetnie, tyle że on też tak myślał... nie, że zostaną najlepszymi przyjaciółmi (fuj), ale że ich relacje rzeczywiście uległy jakiejś poprawie.
Jednak teraz chciał się z nią pokłócić. Wręcz musiał się z nią pokłócić. Cała ta idiotyczna sytuacja go przerosła. Może i zmienił strony, może teraz ma tych samych wrogów co ona, ale, cholera, wciąż jest Ślizgonem... a ona Gryfonką. To zwyczajnie nie ma prawa normalnie funkcjonować. Nie podobały mu się zmiany, które już nastąpiły i te, które jeszcze miały nastąpić. Nie chciał się zmieniać. Jedyne czego chciał to wypełnić wolę matki i zabić Czarnego Pana. "Tylko" tyle...
Rzucił się na łóżko, odbijając się od miękkiego materaca, po czym schował twarz w poduszce i krzyknął w nią krótko, dając upust swojej frustracji. Niewiele mu to dało. Był wściekły... wściekły na Granger, bo mieszała mu niepotrzebnie w głowie. Nawet wyglądała inaczej. To jej wygląd go dziś sprowokował. Miał dość zmian... Dość! Ale nie... Musiała wyskoczyć ze swoimi mokrymi włosami... czerwonymi ustami... długimi rzęsami... Kurwa mać! Czuł się ofiarą jakiegoś obrzydliwego kawału. Nie rozumiał... nic nie rozumiał. Dlaczego nagle wydała mu się taka...? Wczoraj był pijany, a dzisiaj? Jęknął, krzywiąc się na swoje myśli, bo jej rozświetlona iskrami twarz znów pojawiła mu się przed oczami.
Trzynastoletni Draco natychmiast wdarł mu się do głowy i wściekły zaczął rzucać w niego najgorszymi przekleństwami.
Najgorsze było jednak to, że teraz będzie musiał ją przeprosić. Już miał próbkę tego, jak potrafi być uparta, a nie miał ochoty spędzać następnych dni w całkowitej ciszy, nieważne ile ich będzie. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek przyjdzie mu w ogóle rozważać przepraszanie kogokolwiek, a co dopiero Granger... a wyszło na to, że przeprosił ją już dwa razy... w ciągu zaledwie dwóch dni.
Blondwłosy trzynastolatek z godłem Slytherinu na piersi właśnie rwał sobie włosy z głowy.
Za drzwiami usłyszał skrzypienie podłogi. To Hermiona zapewne zeszła do salonu, żeby znów wpatrywać się w nieruchome obrazy na ekranie komputera. Przynajmniej nie będzie siedziała zamknięta w swojej sypialni, a to odrobinę ułatwi mu zadanie. Zdecydował jednak, że da jej trochę czasu na ochłonięcie, bo nie miał ochoty znów blokować uroków, które z pewnością by w niego posłała, gdyby tylko spróbował się teraz odezwać. Od zawsze miała temperament, pomyślał, przypominając sobie trzecią klasę i to, jak dostał od niej z liścia w twarz. Bolało.
Po godzinie lub dwóch zarzucił na siebie zmiętą koszulę i zszedł wreszcie na parter. Tak jak przewidywał, zobaczył ją siedzącą po turecku na skórzanym krześle przy biurku, z Baśniami Beedle'a na kolanach, tępo wpatrującą się szare kwadraciki na ekranie. Włosy spięte miała w niedbały koczek na czubku głowy, z którego wyswobodziło się kilka zbłąkanych kosmyków, a że ubrana była w luźną koszulkę na ramiączka, ilość jej odsłoniętego ciała była z pewnością większa niż normalnie. Starając się nie patrzeć w te rejony (a był pewien, że gdyby bardzo chciał, mógłby dostrzec część czarnego stanika wystającego jej spod bluzki...), chciał do niej podejść, ale orientując się, że nie bardzo wie, co ma powiedzieć, po prostu koło niej przeszedł. Przeklął, gdy w końcu wylądował aż w kuchni. To było zdecydowanie trudniejsze niż przypuszczał. Oparł się o białe szafki i rozejrzał się po pomieszczeniu. Na patelni leżał zimny już bekon, a na blacie porozrzucone były jajka. A może nie musiał koniecznie wypowiadać tych jakże uwłaczających słów? Może wystarczyłby jakiś gest?
Otworzył lodówkę i zaczął wyciągać z niej masło i inne składniki. Wpadł na dość szalony pomysł. Skoro zrujnował im obojgu śniadanie, to chociaż teraz zrobi jej kanapkę... i sobie przy okazji. O ile da radę... Brzuch zaburczał mu na myśl o jedzeniu. Po wyjątkowo długich poszukiwaniach, znalazł wreszcie chleb i z entuzjazmem położył go na blacie. Nie chciało mu się szukać deski. Złapał się pod boki i pokiwał głową, zastanawiając się, co teraz. Nóż czy różdżka...? Co za pytanie! Oczywiście, że różdżka!
Ale niestety nie znał żadnych zaklęć, które mogłyby mu się przydać do krojenia chleba. Spróbował formuły rozpruwającej, ale przerażony natychmiast ją odwołał, bo chleb zaczął z trzaskiem pękać na całej swojej powierzchni. Zrezygnowany wyjął więc nóż i zastanawiając się, jak to się stało, że znalazł się w tej sytuacji, zaczął powoli kroić bochenek.
Ostatecznie kanapki wyglądały całkiem w porządku. Był zadowolony i ze swojej pracy, i z tego, że po raz pierwszy samodzielnie przygotował sobie coś do jedzenia. Sam. Zupełnie sam. Bez niczyjej pomocy. Uśmiechnął się, z dumą oglądając swoje dzieło z każdej strony. Uniósł talerz z kanapką dla Granger w powietrze i lewitował go do jej stolika, aż opadł z cichym brzdękiem na drewnianą powierzchnię.
Hermiona drgnęła lekko, spojrzała na jedzenie, które nagle znalazło się tuż koło jej łokcia i zmarszczyła brwi. Po paru sekundach bez słowa i z obojętną miną, odwróciła się do monitora. To nie była reakcja jakiej oczekiwał. Może nie wiedziała, że to od niego? Dumnie wkroczył do pokoju i stanął nad nią, prostując plecy.
- Ja ci zrobiłem tą kanapkę - zabrzmiał jak obrażone dziecko, ale obecnie było mu wszystko jedno.
- Wiem - odparła, nie zaszczycając go spojrzeniem, a po chwili dodała: - Nawet gdyby stało koło niej tysiąc innych kanapek rozpoznałabym, że to twoja... To jest po prostu najgorzej wyglądająca kanapka, jaką w życiu widziałam.
Suka.
- Jak śmiesz?! Nie masz pojęcia, ile włożyłem w nią pracy! - już sam nie potrafił zdecydować, czy tylko udawał oburzenie, czy może naprawdę był oburzony.
Granger nagle odwróciła się do niego, a jej oczy zwęziły się niebezpiecznie.
- "Jak śmiem"?! Jesteś pewien, Malfoy, że to ty powinieneś zadawać takie pytania?!
I tu go miała.
Otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, ale zanim zdążył zastanowić się nad właściwymi słowami, ona już go w tym ubiegła.
- Wiesz co, Malfoy? - podniosła się z krzesła, zapewne po to by się z nim zrównać, ale i tak wciąż sięgała mu zaledwie do ramion. - Skoro tak bardzo masz dość mojego towarzystwa i uważasz, że jestem tak okropnie brzydka, to może zwyczajnie się stąd wyniesiesz! Nie wiem, po co się tak męczysz! Mi jest już naprawdę wszystko jedno!
- Ja wcale... Ja nie uważam... Nie o to mi... - próbował zacząć, a jej wściekłe spojrzenie wcale nie pomagało mu w zebraniu myśli. - Kurwa! Przepraszam! Przepraszam...
Zrezygnowany potarł czoło wierzchem dłoni. I proszę, trzeci raz. Świetnie. Granger nie odezwała się już, ale jej oddech odrobinę się uspokoił. W końcu odwróciła od niego wzrok i ciężko opadła na krzesło.
- Poza tym nie o to mi chodziło... - ciągnął. - Byłem na kacu...
Nie był na kacu. On nie miewał kaców, bo alkohol odwzajemniał jego miłość.
- I nie uważam, żebyś była okropnie brzydka... - dodał jeszcze, a że według niego zabrzmiało to zbyt przyjaźnie, słodko i prawdziwie, nie mógł na tym zakończyć. - ...tylko trochę.
Już się przestraszył, że znów się obrazi, ale zamiast tego kąciki jej ust o dziwo uniosły się lekko. Przynajmniej zostało jej jeszcze odrobinę poczucia humoru
- Spadaj - mruknęła tylko.


Kanapka smakowała całkiem nieźle i nie uwierzył w ani jedną skrzywioną minę Granger, wiedząc jak bardzo stronniczy jest jej osąd w tej chwili. To prawda... z jednej strony chleb był dość grubo ukrojony, a z drugiej jakby w ogóle go nie było, jednak ogólne wrażenie było jak najbardziej pozytywne.
Teraz oglądali film, co oznaczało, że on oglądał, a ona siedziała z nosem w książce. Widocznie zakończenie Transformersów nie interesowało ją tak bardzo jak jego. Ileż można czytać bajki dla dzieci?
- Dlaczego cały czas to czytasz?
Oderwała wzrok od książki i spojrzała na niego, jakby nie rozumiejąc sensu jego słów.
- Bo mi się podoba - odparła w końcu. Czyli dziś za wiele się nie dowie.
Granger co prawda wciąż nie była dla niego najmilsza, ale jakoś nie mógł sobie przypomnieć czasu, w którym rzeczywiście kiedykolwiek by była. Teraz przynajmniej się do niego odzywała. Niezwykle lakonicznie, ale zawsze. Nie żeby mu to przeszkadzało. Broń Boże.
Na szczęście nie siedzieli w całkowitej ciszy, bo szczęk metalu i odgłosy wybuchów wydobywające się z telewizora skutecznie ją wypełniały. Uwielbiał ten film. Był pod wrażeniem, jak prosto przyszło mu wyłączyć jakiekolwiek myślenie, gdy wpatrywał się w ruchome obrazy na ekranie. Chociaż jedna rzecz go zaniepokoiła. Nie wiedział, czy to na co patrzy było aby na pewno fikcją. Broń, odrzutowce, bomby, roboty... Gdyby mugole rzeczywiście mieli do dyspozycji takie środki, to walka stawała się niezaprzeczalnie o wiele bardziej wyrównana niż przypuszczał… i to nie tylko on, ale i Czarny Pan. Z każdą eksplozją coraz trudniej było mu powstrzymać się od zasypania Granger pytaniami. Jednak nie miał zamiaru dać jej tej satysfakcji. Miała dzisiaj wystarczająco dużo powodów do triumfu.
Gdy na ekranie zaczęły pojawiać się napisy, przewalił się na plecy i westchnął głośno. Co teraz? Wolno wyjął różdżkę z kieszeni i wycelował nią w smukły, srebrny wazon stojący nad kominkiem, który natychmiast zakołysał się lekko, a potem z trzaskiem spadł na podłogę. Granger posłała mu mordercze spojrzenie znad książki. Szybko pozbierał więc kawałki do kupy zwykłym Reparo! i po chwili wazon, jak nowy, ponownie stanął nad kominkiem.
A później powtórzył to samo znowu.
- Możesz przestać?! - zagrzmiała i chyba naprawdę musiał ją zdenerwować, bo policzki miała już całe czerwone.
- Granger, co dzisiaj robimy? - zapytał, jakby w ogóle jej nie dosłyszał. Z trudem podniósł się do pozycji siedzącej. - Nudzę się, a wtedy przychodzą mi do głowy okropne pomysły.
Zmrużyła oczy.
- Nie będę z tobą pić.
- Wcale nie myślałem o piciu - odparł szybko.
Myślał.
- To może mały pojedynek? - zaproponował z nadzieją.
Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad jego słowami.
- Pojedynek?
- Tak, pojedynek… gdy dwoje ludzi stoi na przeciwko siebie i rzuca w siebie zaklęcia, próbując pokonać…
- Wiem, co to znaczy pojedynek! - przerwała mu urażona.
- To o co chodzi? Nie urządzaliście sobie w Gryffindorze pojedynków?
Z jej miny od razu wyczytał, że nie. Ach, ci świątobliwi Gryfoni…
- Nie… - zaczęła, ale szybko odzyskała chwilowo utraconą pewność siebie. - Ale to rzeczywiście okropny pomysł. Pozabijalibyśmy się w przeciągu dwóch minut.
Tutaj niestety musiał przyznać jej rację. Gdyby dostał szansę rzucenia w nią zaklęcia, nie powstrzymałby się przed następnym, i następnym… i następnym… Potrząsnął głową, niechętnie nie pozwalając sobie na utonięcie w marzeniach.
-  Zawsze możemy poćwiczyć oklumencję… - skrzywił się.
Jej oczy nagle zabłyszczały. Chyba po raz pierwszy tak udało mu się ją zaskoczyć.
- Uczyłeś się tego? - zapytała z niedowierzaniem.
- Moja ciotka jest całkiem niezłym nauczycielem… - powiedział wolno, czujnie obserwując jej reakcję.
- Och. - odparła tylko, lekko marszcząc czoło.
Zapadła niezręczna cisza. Żałował, że nie może teraz poznać jej myśli.
- No to dawaj - zwinnym ruchem podniósł się z sofy i rozejrzał się po pokoju. - Staniemy tam - wskazał na całkiem spory kawałek wolnej przestrzeni za kanapą. - będziemy mieć więcej miejsca.
- Boże, naprawdę teraz chcesz to robić? - zapytała, ale dosłyszał w jej głosie ledwie zauważalne podekscytowanie.
Odłożyła książkę i posłusznie stanęła w wyznaczonym miejscu. Patrzyła na niego jakoś inaczej. Czy to był respekt? Podobało mu się to spojrzenie.
- Więc wiesz już coś na temat oklumencji?
Pokiwała głową i od razu otworzyła usta, by coś powiedzieć. Przewrócił oczami.
- Głupie pytanie, oczywiście, że wiesz.
- Znam teorię. Poza tym na piątym roku Harry…
Ale już jej nie słuchał. Nagle szalona myśl wpadła mu do głowy. Druga taka okazja mogła się więcej nie powtórzyć. Czy aby na pewno mógłby to zrobić? Granger wciąż mówiła, a brązowe loki skakały jej wokół twarzy. Czy mógł jej to zrobić? Ile czasu będzie musiał przepraszać tym razem? Nabrał głęboko powietrza. I tak wiedział, że nie zdoła się powstrzymać.
- To przygotuj różdżkę, Granger.

_________________
Uznałam, że podzielę, bo wyszłoby chyba z 30 stron. Dziękuję Wam bardzo za to, że wciąż ze mną jesteście, a już szczególnie tym, którzy komentują. To tylko dzięki Waszym komentarzom rozdziały pojawiają się tak szybko. Inaczej chyba nie zdołałabym znaleźć motywacji.

I bym zapomniała... Szczęśliwego Nowego Roku!


+ paczcie jakiego seksownego Malfoya wstawiłam w spisie treści! edit: już go tam nie ma



42 komentarze:

  1. Pierwsza! (Chyba, że w trakcie pisania tego komentarza, ktoś mnie wyprzedzi :<)
    Lubię tego Malfoya. Z jednej strony jest taki Malfoyowaty, a z drugiej na swój sposób ulepszony. I ta kanapka, którą zrobił specjalnie dla Hermiony... Rozmarzyłam się.
    Już 14 rozdział, a między nimi wciąż tak normalnie. Ostatnio chwaliłam Cię za brak zbytniego rozpędzania się (i wciąż mi to pasuje!), ale przyznam nie miałabym nic przeciwko odrobinie namiętności/romantyczności - jak kto woli. ;)
    Poza tym, bardzo chcę wiedzieć, co ten niecny Ślizgon wyciągnie z podświadomości Hermy. Bardzo to intrygujące.
    Już czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam,
    G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to już czternasty rozdział, ale w sumie sami ze sobą są dopiero trzeci dzień... co oczywiście nie oznacza, że coś się niedługo nie może wydarzyć... hehe

      Usuń
  2. Świetny rozdział ! *○*
    O jejku, a więc napiszę co się mi najbardziej podobało :
    -piosenka(szkoda, że jedna)
    -świetne było to jak ją obraził! Tzn.ja uwielbiam Hermionę, ale po prostu nie wszystko ma się układać tak świetnie i cukierkowo. Takie akcje są potrzebne, więc bardzo się cieszę, że tak właśnie a nie inaczej napisałaś.
    -Draco jest wciąż wrednym Ślizgonem i tak ma być ! Lubie go takiego aroganckiego
    -Hermiona i to jej rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze. Och, tak, taka ma być. Fajnie, że są tak jakby kanonowi (ona i Draco)
    - "Ja ci zrobiłem tą kanapkę - zabrzmiał jak obrażone dziecko, ale obecnie było mu wszystko jedno." hahahhaha, i nów mnie rozbawiłaś. On zabrzmiał serio.. jak małe dziecko, HAHAHA xD
    -To na samym końcu to chodzi o to, że wkradnie się do jej umysłu=wspomnień, tak ?Ciekawe co zobaczy... ^.^
    -Jak uruchomiłaś ten bajer odliczający ci czas to myślałam, że wyjdę z siebie i czekałam na ten rozdział cały dzień !
    Ej, jak to podzieliłaś? Tzn, wiem jak, ale dlaczego ?! Rozdziału nigdy za dużo ; P Ale mam nadzieję, że nowy rozdział w takim razie będzie szybko.
    -Podoba mi się tu ; p
    Co jeszcze mogłabym ci napisać.. hmm... -->ach tak, Draco palący papierosy i ogl.telewizję-to takie słodkie ! ^.^ Chodzi bardziej o TV, bo papierosów nienawidzę ! Ale to tutaj chyba akcent złego chłopca ; P
    No to już kończę ten dłuuuugi komentarz.
    Życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku i dużo weny ! ;)
    ~Hekate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3! Rozdział miał być dłuższy, ale dopiero po Nowym Roku, a że oczywiście nie wytrzymałam, więc opublikowałam już teraz. Twoje komentarze robią się coraz dłuższe i bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba! ;d

      Szczęśliwego Nowego Roku!

      Usuń
  3. Strasznie się ucieszyłam, dostając informację, że rozdział już jest i nie pomyliłam się. Nastrojowy, wciągający, cudowny...
    Przemianę Draco widać, ich rodzące się uczucie też, mimo, że oni jeszcze nie do końca zdają sobie z tego sprawę.
    A ta lekcja może być bardzo ciekawa. Z niecierpliwością (jak zawsze) czekam na kolejny rozdział :D
    Oraz życzę udanego, szalonego Sylwestra :D
    Baś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sam w sobie rozdział bardzo ciekawy i dobrze napisany, ale mam jedną uwagę. Twoi bohaterowie nie zachowują się na trzynaście lat, jak to ciągle podkreślasz.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie, oni nie maja trzynastu lat, maja siedemnascie. Te wzmianki o trzynastolatku to sa tak jakby takie projekcje Malfoya, zeby pokazac jego 'konflikt wewnetrzny', to, jak sie zmienia i to, ze wciaz ma gdzies w sobie gleboko stare przyzwyczajenia, ktore powoli zwalcza
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. W takim razie mój błąd, wszystko jest pięknie :)
      Monika

      Usuń
    3. Nie no, spoko, ja też dopiero zaczęłam eksperymentować z takimi rzeczami i jesli mi to kiepsko wychodzi to wole sie dowiedziec ;>

      Usuń
  5. Super :D Sorcia, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale w operze dziwnie się twój blog wyświetla i nie zawsze jest możliwe przeczytanie. Ściągnęłam inny program i wszystko dobrze działa :)
    Oj, ja bym się bardzo wkurzyła gdyby ktoś powiedział mi, że jestem brzydka mimo, że to prawda. Musiało to zaboleć Hermionę, ale cieszę się, że się w miare szybko pogodzili. Umieram z ciekawości jak wspomnienie wyciągnie Draco z Hermiony i czy ta bardzo się na niego za to obrazi... Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Szcześliwego Nowego Roku!!! Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabolało, zabolało... większość dziewczyn by zabolało (no mnie na pewno), ale tutaj Hermiona też na pewno nie chciała mu pokazać jak bardzo ją to dotknęło. A poza tym jak już Malfoy mówi przepraszam to sie wybacza i koniec haha

      Usuń
  6. Świetny rozdział,czekam na kolejny ;)
    Życzę dużo weny ;)
    Agata.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie! Z każdym rozdziałem przerastasz samą siebie! Zadziwiające ile może się przez dwa dni zmienić. Draco uczy się przepraszania, a Hermiona nie może oderwać swoich myśli od przystojnego Ślizgona. Urocze jak oni na siebie oddziałują. Nie mogę się doczekać ćwiczeń oklumencji.
    Na końcu mam takie małe pytanie. Dużo można tak na oko zarobić na tych reklamach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha niewiele... raczej nikt nie klika w reklamy ;d Na razie mam 1,75€... Ale i tak jestem pod wrażeniem, że w ogóle mogę zarobić cokolwiek na moich bazgrołach. Tobie jednak radziłabym sobie wstawić, bo masz o wiele więcej wyświetleń. Podobno miejsce reklamy na stronie jest też bardzo ważne, ale ja się na tym nie znam.

      Swoją drogą cieszę się, że nie zmieniasz adresu do nowego bloga, bo już nie mogę się doczekać aż wybije ci milion na liczniku.

      Usuń
    2. Naprawdę? Spróbuj może pod menu i jeśli możesz regulować wielkość, to zrób tak, żeby nie był za wielki.
      Właśnie jeden z moich znajomych zapytał się mnie ile mam dziennie wyświetleń i kiedy mu powiedziałam, że tak około 3 tys., to najpierw zrobił wielkie oczy, a potem radził mi, żebym zaczęła sobie dorabiać. W sumie fajna rzecz, a każda kasa mi się z pewnością przyda. Czy trzeba mieć do tego konto w PayPal?

      Usuń
    3. Nie pamiętam, ja mam założone. Oni i tak wypłacają kasę dopiero, gdy ci się uzbiera 70€. Chociaż w twoim przypadku pewnie szybko pójdzie ;p

      Usuń
    4. Zajmę się tym od stycznia i wtedy zobaczę jak u mnie będzie szło. W każdym razie życzę Tobie, żeby się jak najwięcej uzbierało. :)

      Usuń
    5. Ależ tu się biznesy kręci!
      Cześć B., Angusa!
      Rzeczywiście przy 3tys. wyświetlen dziennie, możesz ładnie dorabiać na boku;)

      Rozdział dobry, nadal mnie nurtuje ten dźwięk z poprzedniego rozdziału, co się Malfoyowi wydawało. Czekam na ciąg dalszy.
      Długość rozdziału - Szacun!

      Usuń
    6. No co za dziadostwo, skasowało mi cały kmentarz. Chyba jestem za stara na takie badziewie jak tablety. Piszę ponownie, rozdział świetny. Oninzachowują się tak normalnie. Powoli dojrzewa w nich świadomość, że ta druga osoba nie może być obojętna. Hermiona zachowała się bardzo kobieco, żadna z nas nie lubintakich stwierdzeń, mimo, że mogą być prawdziwe. Jestem ciekawa co wielki D zobaczy. Może pewne obrazy pozwolą im pójść parę kroków naprzód, a potem znowu się cofnąć-taka mała sugestia dla niecierpliwych. Czekam z utęsknieniem na kolejny. Pozdrawiam

      Usuń
  8. Draco w spisie treści był lepszy niż Hermiona :D
    Jak ci się nudzi to możesz nam tu wrzucić nowy rozdział :)
    ~Hekate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah no tak, to na pewno, ale przeniosłam go do zakładki niezywkle zgrabnie nazwanej "about" ;p (uwierzcie mi, nie wiem czemu jest po angielsku, ale teraz moj brak logiki mnie wyjatkowo rozsmieszyl, wiec zostawiam).

      Jakos nie moge sie zabrac, nie wiem kiedy bedzie nastepny, ale postaram się dać jak najszybciej! Niestety przechodzę mały kryzys, bo przeczytałam wszystkie rozdzialy od poczatku i sie trochę rozczarowałam.

      Ale będzie lepiej!

      Usuń
    2. Jak to się rozczarowałaś ? :o
      Przecież rozdziały są świetne ! I jeśli wszyscy tak uważają (a tak jest) to ty też nie powinnaś mieć co do tego wątpliwości : )
      Wczoraj próbowałam napisać coś swojego i to strasznie trudne. Wszystko miałam zaplanowane a gdy przyszło do pisania to jakoś mnie zmurowało, więc podziwiam Cię. Naprawdę ; )
      Życzę weny :
      ~Hekate

      Usuń
  9. Witam:-) Wczoraj przeczytałam całe Twoje opowiadanie i.. wow... jestem pod wrażeniem:-) jest świetnie, trzyma w napięciu, i to bardzo;) idealna dawka humoru umieszczona w odpowiednich miejscach;) zdarzają się literówki, ale bardzo mało;) cieszę się bardzo, że znalazłam Twojego bloga i będę miała przyjemność go czytać, mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko:-) pozdrawiam, Justyna;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi miło! Zawsze mi cieplej na serduszku, gdy nowy czytelnik się odzywa. Mam nadzieję, że Cię jeszcze tu kiedyś zobaczę!

      Ech, mam dzisiaj jakiś sentymentalny nastrój...

      Usuń
  10. Boże!!! Napisałam taaaki długi komentarz i go usunęłam! W każdym razie opowiadanie jest świeże, dobra kreacja charakterów, widać, że masz na tę historię pomysł :) Proszę tylko byś zbyt szybko nie przeszła z relacji nienawiść-nienawiść do relacji miłość-miłość. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Znam to! Dlatego już się nauczyłam, żeby pisać komentarz gdzie indziej, a dopiero potem wklejać.)

      Zobaczymy, jak mi się to wszystko ułoży, bo czasem mam świetny plan, a nagle się okazuje, że idę w zupełnie przeciwnym kierunku, jakbym też niewiele miała do powiedzenia na temat tego, co ma się wydarzyć. Trochę śmiesznie... no ale jakoś spróbuje zapanować nad bohaterami i ich "zapędami". Obiecuję! I dzięki Ci za ten komentarz, bo większość chce, żebym jak najszybciej przeszła do najciekawszych momentów i złapałam się na tym, że przez to już dość przyspieszyłam akcję.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Ehhh... Właściwie nie wiem od czego by tu zacząć... Może od tego, że trafiłam na tego bloga w najgorszym czasie swojego życia. Nie tylko twórczego, jak i prywatnego. Mam za sobą dwie zakończone historie Dramione - poświęciłam temu rok życia i czasami zastanawiałam się, czy to nie był zmarnowany czas.
    W ostatnich miesiącach zdążyłam kompletnie zwątpić w to, że istnieją jeszcze ambitne historie Dramione. Od roku nie przeczytałam właściwie zbyt wielu opowiadań, które by mnie zadowoliły. Wszędzie te schematy, które wręcz rażą w oczy, okropny styl pisania, błędy, niesamowicie pozmieniane postacie. Jestem bardzo wymagająca jeśli chodzi o pisanie. Oczekuję wiele i na swoim blogu starałam się wiele dawać. Czekałam na kogoś, kto będzie miał tyle odwagi, by pokazać ambicję w historii Dramione.
    No i znalazłam. Kiedy stałam już na granicy i zastanawiałam się nad usunięciem własnego bloga. Znalazłaś się ty i twój blog. I szczerze, nie znajduję słów, by opisać twoją historię. Jest tak... prawdziwa, kanoniczna i piękna, że nie mogę znaleźć słów, które by to należycie opisały. Przekraczasz moje umiejętności, przekraczasz umiejętności KAŻDEJ autorki Dramione. Tak, przyznaję to i wszystkie fanki ,,cudownych, słodkich, kochanych opowiadań o prostej, kruchej miłości" mogą mnie za to pogrzebać. Uwielbiam te odcienie czerni i bieli w twojej historii. To jak Malfoy jest Malfoyem, a Granger jest Granger. To, że nie boisz się brnąć w trudności.
    Kiedyś zapisałam w swoim notatniku cytat - ,,Przeciwieństwa się przyciągają". Tyczyło się to wtedy mojego życia. Sercowego. A kiedy weszłam tutaj, wiedziałam, że już zostanę. Przeciwieństwa. Tak doskonale to opisałaś.
    Cała historia jest bardzo, ale to bardzo dopracowana. Widać, że wkładasz w to serce, a nie tak jak większość, po prostu klepiesz rozdział za rozdziałem. Chyba ponarzekałam sobie tutaj na wszystkie znane mi autorki, ale trudno. Ważne, że jest jeszcze ktoś taki jak ty. Mogą mnie rozszarpać i spalić na stosie.
    Mam nadzieję, że nigdy się nie poddasz i nadal będziesz chciała pisać tę historię. Pochłonęłam dotychczasowe rozdziały ostatniej nocy. A później nie mogłam spać, bo myślałam o tym, że Dramione to nie jest już moja rzecz. Ja znalazłam już autorskie inspiracje, ale tak bardzo się cieszę, że mi to pokazałaś. Tak się cieszę, że są tak ambitne osoby jak ty.
    Przepraszam za mało składny komentarz. Jestem pod wpływem silnych emocji. Naprawdę dzięki twojej historii powoli zbieram się do kupy, a to naprawdę ciężkie w moim przypadku.
    Czekam bardzo, bardzo, bardzo niecierpliwie na nowy rozdział. To dla mnie jak lekarstwo. Nie do opisania.
    Gratuluję ci talentu i pozdrawiam,
    Edge

    P.S;
    Postaram się regularnie komentować twoje rozdziały, mimo że mam bardzo mało czasu na cokolwiek :) Projekty, szkoła zajmują mi wiele czasu, ale tutaj warto spędzać cenne godziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mój Boże... nie wiem, co teraz powiedzieć... Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę takie słowa. Aż mi się łezka w oku zakręciła, a nie jestem beksą! (no dobra, przynajmniej staram się nie być ;p).

      Tak naprawdę nie wiem, dlaczego, po co, ten blog powstał i spokojnie można by powiedzieć, że tracę na niego czas (duuużo czasu) - niektórzy w końcu piszą opowiadania, żeby się rozwijać w tym kierunku, marzą o publikacji własnej książki. Ja nigdy nie miałam takich ambicji w tej dziedzinie, w której zresztą nie czuję się zbyt pewnie. W każdym razie wiem, że żadną pisarką nie będę.

      I dlatego mnie tak zaskoczyłaś. Nigdy nie marzyłam o tym, by wzbudzać u kogoś tak pozytywne emocje, usłyszeć od czytelnika coś takiego. To jest tak niesamowite uczucie, że wciąż się uśmiecham jak głupia i gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pomyślałby pewnie, że jestem nienormalna lub zakochana (w sumie na jedno wychodzi).

      Zawsze mnóstwo historii kotłowało mi się w głowie i musiałam zacząć je spisywać, bo inaczej bym zwariowała. Na dysku mam więc masę pierwszych rozdziałów i prologów, ale to opowiadanie się mnie jakoś uczepiło, może właśnie dlatego, że ciężko znaleźć dobre dramione i z moją historią poczułam się w tym gronie pewnie. Może. Przede wszystkim chciałam, żeby było wciągające i jestem przeszczęśliwa, że mi się to udało. Teraz walczę z piętnastym rozdziałem, z którym niestety mam sporo problemów, bo jest cięższy, bardziej skomplikowany niż poprzednie, ale po takim komentarzu na pewno się nie poddam. Zwyczajnie nie wypada.

      Jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  12. Kurwa, kurwa, kurwa (sorki, sorki za takie słownictwo), no i co dalej???!!!
    zaczytalam sie do nocy bo tak mnie wciunglo, ale chce wiedziec co dalej!! Piszesz bardzo uzależniająco! Dawaj next bo oszaleje!!!
    Przepraszam, za bardzo się ekscytuję :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, nie musisz przepraszać! <3 Ale na 15ke trzeba jeszcze trochę poczekać... ciężko mi powiedzieć ile ;(

      Usuń
    2. A, jakby coś to ja ponawalałam ci tyle dobrych ocen przy reszcie rozdziałów. Nie wiem ile razy już je czytałam, ale zawsze pod koniec aż mnie ręka świerzbiła gdy powstrzymywałam się od zaznaczenia ci powyżej oczekiwań i wybitny. Po prostu super piszesz!!! Aż mnie samej się zebrało na pisanie :))))))))))

      Usuń
    3. Fałszujesz mi statystyki!!

      Usuń
    4. Heh spoko, chociaż wydaje mi się, że i tak można oddać głos tylko raz

      Usuń
  13. Hej, już pisałam komentarz ale chciałam się odnieść do jednego z komentarzy Edge. Popieram w całości jej wypowiedź. I chciałabym abyś miała świadomość, że piszesz znakomicie. Pozwolę sobie wpleść małe porównanie. Zachwycano się na trylogią "50 twarzy Greya" Przeczytałam to siebie, żeby mieć pojęcie w czym rzecz. I wiesz jakie odnoszę wrażenie, że jest to książka bardzo podobna do niektórych Dramione. Wszystko sprowadza się do łóżka, a pozostałe wątki są bardzo ale to bardzo skromne. Wiem, że pewnie takie zamierzenie było pisarza i jest podobnie z niektórymi autorkami Dramione, ale po pewnym czasie robi się to nudne i się tylko czyta, żeby skończyć. U Ciebie jest normalnie. Jesteśmy świadomi do czego to wszystko zmierza. Ale u Ciebie jest akcja. Bohaterowie nie są miałcy, no i wprowadzasz klimat. Oni są śliczni i dla siebie robią się jeszcze śliczniejsi ale robisz to stopniowo i dajesz nam takie opowiadanie, że człowiek chce jeszcze i jeszcze. I nie mam tu na myśli, że chcemy żebyś szybko skończyła, ale pewnie czytając mamy ciągły niedosyt. No i w Twoim opowiadaniu nie wiadomo co nasz czeka na "następnej" stronie :) Jesteś nieprzewidywalna ale w pozytywnym wydaniu. Pisz dalej, jeśli możesz to szybciutko i umilaj nam czas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, dziękuję! Ja książki takie jak Zmierzch czy 50 shades doceniam za to, ze rzeczywiscie nie mogłam się od nich oderwać i ich pierwsze części pochłonęłam na raz.

      Mam nadzieję, że Was nie rozczaruję. Licznik ruszył, więc już nie ma odwrotu haha

      Usuń
  14. Wow, wow,wow, wow i nic poza tym. Przyznam szczerze, że trafiłam na twój blog w " czytanych " u innej bloggerki, którą bardzo lubię. I trafiłam na niego kilka dni wcześniej przez dwa nich wchodziłam w zakładkę " spis treści " raz nawet kliknęłam pierwszy rozdział, ale przeczytałam tylko kilka linijek i wyłączyłam twój blog, jakoś nie mogłam się za to zabrać przerobiłam już miliony blogów o Dramione i szczerze mówiąc to tylko 4 z nich mi się spodobały i trwam przy nich, ale dzisiaj kiedy leżałam chora w łóżku coś mnie wzięło i zaczęłam czytać. Czytałam aż nie dotarłam do ostatniej literki ostatniego rozdziału. I musze przyznać, że wszystko jest tu wspaniałe. Wszystko, nie mogę wytknąć nawet błędów, bo szczerze mówiąc, żadnych tu nie daje. Opowiadanie jest wciągające. Jest takie w stylu Granger i Malfoy jak to napisała Edge. Obalasz te same scenariusze choć znów pojawia się ten schemat, że, nagle Hermiona dostrzega jaki Draco jest przystojny a Draco wreszcie widzi w Mionce kobiete, ale jednak w twoim przypadku...wszystko jest takie prawdziwe. Działasz na mnie jak natchnienie, że aż sama zastanawiam się na napisaniem czegoś. Jesteś nieziemska i twoja historia również, dostrzegam jednak jeden minus....

    Dlaczego nie możesz dodawać rozdziałów codziennie? :c

    I koniec minusów, podsumowując blog jest naprawdę wspaniały i już nie mogę się doczekać aż napiszesz kolejny rozdział! Będę czekać zniecierpliwieniem i już wiem na pewno, że zostanę do końca!

    Piszesz imponująco, czekam na rozdział!

    Pozdrawiam M. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję i dziękuję! A kolejny rozdział już dzisiaj <3

      Usuń
  15. Em no tytuł tego rozdziału... dobra nic nie mówię. Ja i moje myśli o_O. Mega rozdział! Kolejny z serii "tych ukochanych".

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział wspaniały. No wreszcie coś między nimi zaczyna się dziać, powoli, ale jednak ;) Jestem ciekawa jak przebiegnie ich wspólna lekcja?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za każdy komentarz! Naprawdę każdy kolejny dodaje skrzydeł!
(jeśli chcecie skomentować, a nie macie konta, wystarczy kliknąć w opcję "Komentarz jako: Anonimowy")