23.09.2014
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia. O blogu nie zapomniałam, jednak ostatnio moje życie jest tak zakręcone i tak dużo mam na głowie, że zupełnie nie jestem w stanie skupić się na następnym rozdziale. Dziękuję za to, że wciąż wchodzicie, czytacie i komentujecie. Gdy tylko coś się ruszy, natychmiast Was o tym powiadomię!

poniedziałek, 3 lutego 2014

16. "I mam ci niby zaufać?"


Następny dzień minął zadziwiająco spokojnie. On zdecydował się zignorować jej polecenie i nie opuścił domu, a ona traktowała go jak powietrze. I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie to, że tak bardzo męczyło go poczucie winy. Tak naprawdę nie znał wcześniej tego uczucia. Do tej pory niezwykle łatwo przychodziło mu usprawiedliwienie swoich, zwykle mało szlachetnych, zachowań, a nawet jeśli nie, to zawsze znalazł się ktoś, kto usprawiedliwił je dla niego. Jednak tym razem nikt nie chciał mu pomóc, gdy Granger, z podkrążonymi oczami i nieobecnym wzrokiem, co chwilę pogarszała mu samopoczucie. Właściwie nie ruszała się od biurka, tępo wpatrując się w jakiś punkt ponad ekranem komputera, denerwując go i dręcząc jednocześnie.
Kiedy po południu wrócił z dwoma papierowymi torbami z jednego z mugolskich fast foodów, nie będąc do końca przekonanym, czy aby to, co kupił było zjadliwe (chociaż pachniało świetnie), Granger wciąż siedziała w tym samym miejscu. Podszedł do niej wyjątkowo ostrożnie, w pewnym momencie czując się, jakby zbliżał się do pogrążonego w śnie smoka, który w każdej chwili może go zaatakować. Desperacko szukał jakichkolwiek słów, które byłyby dopuszczalne w tej sytuacji, ale jak na złość miał w głowie całkowitą pustkę. Zrezygnowany wyciągnął więc jedynie rękę, zamachał jej pachnącym jedzeniem przed oczami i opuścił torbę na blat tuż przed nią. Nie zareagowała, cały czas patrząc gdzieś przed siebie.
Mimo, że spodziewał się takiego zachowania, przez chwilę nie ruszał się z miejsca, tępo wpatrując się w tył jej głowy i próbując okiełznać falę irytacji, która usztywniła mu mięśnie i zacisnęła dłonie w pięści. Jednak zamiast w coś przywalić lub rzucić barwną wiązanką przekleństw, wziął jedynie dwa głębokie wdechy i wolnym krokiem skierował się w stronę kuchni.
Nie znosił fochów, bo przypominały mu Pansy Parkinson. Ślizgonka zawsze obrażaniem próbowała wymuszać na nim różne rzeczy, uparcie wściekając się za każdym razem, gdy nic sobie z tych długich „dni milczenia” nie robił. Nie było tak, że Pansy nie lubił. Mógł się nawet pokusić o stwierdzenie, że w Hogwarcie (nie licząc dwóch niepotrzebnych epizodów po pijaku) się przyjaźnili...
Ale nie będzie nikogo przepraszać, jeśli nie widzi w czymś swojej winy!
Z tymże teraz nawet on musiał przyznać, że zachował się jak ostatni cham. I wcale nie chodziło o to, że ją oszukał i wykorzystał sytuację - w końcu sama się na to zgodziła, doskonale znając ryzyko takich ćwiczeń. Granicę przekroczył wtedy, gdy wyrwał jej z ręki różdżkę... siłowo, bez użycia czarów, pogwałcając jedną z najważniejszych i wyjątkowo przestrzeganych zasad niepisanego kodeksu czarodziejskich pojedynków.
Tylko to nie był pojedynek!
Klapnął na barowy stołek przy kuchennej wyspie i zaczął wyjmować jedzenie z torby. Mógł się oszukiwać, ile chciał, ale między nim a Granger od zawsze wszystko stawało się w pojedynkiem - nieważne, czy walczyli na słowa, zaklęcia, czy... myśli. Wgryzł się w jeszcze gorącą kanapkę i westchnął, gdy poczuł pyszny smak wołowiny na języku.
Zastanawiał się, co ma teraz zrobić, bo jak na razie wiedział jedynie, że nie ma gdzie pójść. Nie wyobrażał sobie wędrować od drzwi do drzwi członków Zakonu, z nadzieją w głosie pytając, czy litościwie przyjęliby go do swoich szeregów. Aż wzdrygnął się na samą myśl. Goyle, Crab, Zabini i Parkinson też odpadali - tak naprawdę teraz wszędzie mógł liczyć się z tym, że na progu dostanie Avadą. Nie, tu było idealnie... jeśli jakoś ugłaska Granger będzie mieć dostęp do Pottera i horkruksów. Pozostaje tylko znaleźć jakiś sposób, by wkupić się w łaski, prawdopodobnie, w danej chwili, najbardziej nienawidzącej go osoby na świecie...
Na domiar złego jego umysł nie chciał współpracować. Czuł się wycieńczony i wyglądał na wycieńczonego. Przez niemal całą noc nie zmrużył oka, nieustannie przewracając się z boku na bok, próbując odgonić od siebie nowe obrazy i słowa, które uparcie nie zamierzały pozwolić mu o sobie zapomnieć. W pewnym momencie wstał nawet z łóżka i zszedł na parter, modląc się by ten mały spacer do kuchni mu pomógł. Jednak do kuchni nie doszedł.
Salon ginął w ciemnościach jeszcze bardziej niż zwykle, jako że wszystkie lewitujące płomyki pogasły, a w powietrzu unosiły się jedynie puste, wyjątkowo złowieszczo wyglądające, słoiki. Wolno zbliżył się do drobnej sylwetki dziewczyny, skulonej pod miękkim kocem, i zupełnie nie zastanawiając się nad tym, co robi, usiadł na niskim stoliku, na którym jeszcze dzień wcześniej leżały poprzewracane kieliszki. Wpatrując się w jej przeraźliwie bladą, chociaż spokojną twarz, wcale nie poczuł się lepiej. Wręcz przeciwnie, ucisk w klatce piersiowej wzmacniał się z minuty na minutę i powoli stawał się nie do zniesienia, ale nie potrafił odwrócić od niej wzroku… Siedział więc tam, zgarbiony, ze ściągniętymi brwiami, rozumiejąc coraz mniej.   


Wrócili. Dwóch wysokich mężczyzn w czarnych szatach znów kręciło się przed jej domem, co chwila rozglądając się po pustej ulicy. Nie mogła dojrzeć ich twarzy, ale wiedziała, że byli nowi, po sposobie, w jaki się poruszali i tym, że znacznie przewyższali wzrostem swoich poprzedników. Czyli jednak zmiana warty.
Ale coś jej nie pasowało. Miała wrażenie, że przeoczyła jakąś niezwykle oczywistą rzecz, która umykała jej za każdym razem, gdy próbowała przeanalizować te zmiany i wyciągnąć z nich jakiekolwiek sensowne wnioski. Zrezygnowana wróciła w końcu na swoje miejsce przy biurku, przez chwilę zatrzymując wzrok na papierowej torbie, z której unosił się zapach hamburgera i frytek. Zrobiło jej się niedobrze w tym samym momencie, gdy brzuch zaburczał jej głośno z głodu. Złapała torbę dwoma palcami i zrzuciła ją na podłogę, pewna, że nie zdoła dzisiaj nic przełknąć, a już na pewno nie czegoś, co przyniósł jej on.
Na myśl o Malfoyu znów ogarnął ją gniew, domagając się niczego innego, jak zwykłej, prymitywnej zemsty. Taki stan jak najbardziej jejodpowiadał. Gniew był dobry, bo blokował inne uczucia, których starała się uniknąć. Wyrzuty sumienia i wstyd.
- Dobra, posłuchaj...
Słyszała wcześniej kroki za sobą, które w pewnym momencie ustały. Czując na sobie jego wzrok, zastanawiała się, czy sama będzie w stanie na niego spojrzeć... Jednak na dźwięk jego cichego, zachrypniętego głosu, krew zawrzała w niej jeszcze mocniej i przestała zastanawiać się nad czymkolwiek.
- Malfoy, mam pytanie… - przerwała mu, odwracając się w jego stronę.
Nie wyglądał za dobrze. Podkrążone oczy pozbawione swojego naturalnego błysku i brak wyniosłej miny, sprawiły, że jego arystokratyczna gracja gdzieś znikła. Teraz wpatrywał się w nią niepewnie, lekko przygarbiony, jakby zaraz miał się rzucić do ucieczki. Tchórz.
- Tak? - przechylił głowę, obserwując ją uważnie. Musiała go nieźle zbić z tropu, bo jeszcze nigdy nie widziała, by zachowywał się tak ostrożnie.
- Mogę wiedzieć, co tu jeszcze robisz? - zapytała ostro, stopniowo pozwalając swojej wściekłości wypłynąć na powierzchnię. - Chyba wyraziłam się wczoraj jasno.
O dziwo, wyglądał jakby mu ulżyło. Zrobił dwa kroki do przodu i wyciągnął ręce w uspokajającym geście, który zadziałał na nią jedynie jak czerwona płachta na byka.
- Wysłuchaj mnie tylko...
- NIE! Nie mam zamiaru cię słuchać! - krzyknęła i zerwała się z krzesła. Nie chciała, by zbliżał się do niej chociaż o centymetr bliżej. - Powiedziałam, że masz się wynieść, więc nie rozumiem, dlaczego wciąż tu jesteś!
- Ja... - zaczął, ale chyba zabrakło mu słów. Jego szare oczy wpatrywały się w nią poważnie, wyjątkowo bez cienia kpiny.
- Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co mi zrobiłeś?! Siłą wydarłeś mi moje najcenniejsze wspomnienia! - przez moment załamał jej się głos, ale wytrwale ciągnęła dalej, chociaż nie wiedziała jak długo zdoła jeszcze powstrzymać łzy: - Przez ciebie zdradziłam przyjaciół! Zaatakowałeś mnie w najgorszy możliwy sposób...! Już wolałabym dostać Cruciatusem!
Parsknął śmiechem.
Z początku myślała, że się przesłyszała, ale rzeczywiście... Draco Malfoy zaśmiał jej się właśnie prosto w twarz.
- Widać, że nigdy nim nie dostałaś... - rzucił jej pobłażliwe spojrzenie
Sekundę później już była przy nim, a jej dłoń sama wystrzeliła w kierunku jego policzka. Malfoy, zaskoczony, nawet nie zdążył się poruszyć, a co dopiero obronić. Z satysfakcją patrzyła jak chłopak zaciska szczęki i z trudem powstrzymuje się od przynajmniej głośnego przeklęcia, jeśli nie od zwykłego odwdzięczenia się jej tym samym. Palce prawej ręki mrowiły ją przyjemnie od silnego uderzenia.
- Posłuchaj mnie... - wycedził, a złe ogniki znów zatańczyły mu w oczach. - Nigdzie się nie wybieram. Więc albo znajdziesz jakiś sposób, by mnie stąd siłą wywalić, albo będziemy musieli w bólach znosić swoje towarzystwo przez następne... nie wiem ile czasu.
Otworzyła usta, pragnąc mu natychmiast przerwać, ale uciszył ją, zdecydowanym ruchem unosząc do góry palec wskazujący.
- I mogłoby być... Na pewno będzie - poprawił się szybko. - niezręcznie i... ogólnie niezbyt przyjemnie... Ale! Znając twoje dobre serduszko, powoli zaczniesz mi wybaczać i w końcu wrócimy do punktu wyjścia... - jego spojrzenie złagodniało, a niepewność z początku powróciła. - Więc proponuję przeskoczyć ten niezręczny etap i załatwić to szybko...
- Proszę, powiedz mi, że żartujesz... - zaśmiała się histerycznie. - Bo jeśli nie, to trzeba było mnie od razu uprzedzić, że jesteś po prostu upośledzony umysłowo!  
- Daj mi skończyć! Mam propozycję...
- Mam gdzieś twoje propozycje!
Odwróciła się na pięcie, pragnąc jak najszybciej zakończyć tę bezsensowną rozmowę, ale Malfoy nie dawał za wygraną. Zagrodził jej drogę i złapał ją za ramiona, uniemożliwiając jej zrobienie następnego kroku, po czym nagle orientując się, co zrobił i widząc jej wściekłe spojrzenie, natychmiast ją puścił.
- Dam ci jedno zaklęcie... jeden strzał - napięcie i przedziwna nadzieja w jego głosie zmusiły ją do pozostania na swoim miejscu - Będziesz mogła zrobić ze mną, co ci się podoba... i obiecuję, że nie będę się bronić. W żaden sposób.
Uniosła brwi na te słowa, jednak widząc, że Malfoy wciąż jest śmiertelnie poważny, teraz to ona parsknęła śmiechem. Chyba nie łudził się, że w to uwierzy?
- I mam ci niby zaufać?
- Nie. Oddam ci różdżkę.
Zaskoczył ją. Zmrużyła podejrzliwie oczy, ale nie dostrzegła w jego spojrzeniu kłamstwa. Wręcz przeciwnie - patrzył na nią przerażająco szczerze. Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę, próbując pamiętać o tym, z kim ma do czynienia i jednocześnie przekonać samą siebie, że to z pewnością jakiś chytry podstęp.
- Mogłabym cię nawet zabić.
- No... tak. - Kąciki jego ust zadrgały lekko, ale nie pozwolił sobie na uśmiech. - Teoretycznie tak. Ale zabiłaś kiedyś kogoś?
- Nie... - zawahała się. - A ty?
Jej wzrok mimowolnie podążył w stronę jego przedramienia. Nie wiedziała, jakiej odpowiedzi ma się spodziewać, bo nie miała pojęcia, jak musiało wyglądać jego życie przez ostatnie miesiące. Malfoy też nie odpowiedział od razu. Zamiast tego wyglądał, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał.
- Próbowałem... raz - zawiesił głos, przyglądając się jej uważnie. - Chyba miałaś rację. Nie nadaję się do żadnej ze stron - zaśmiał się ni to smutno, ni kpiąco. - Nie potrafię zabijać i jednocześnie nie posiadam kręgosłupa moralnego. Beznadziejny przypadek.
Nie wiedziała, co ma na to odpowiedzieć. Zresztą nie była pewna, czy w ogóle powinna jakoś komentować to niespodziewane wyznanie. Malfoy zinterpretował jednak jej wahanie inaczej.
- Słuchaj, jeśli nie chcesz tego robić, to w porząd...
- Co? - zdziwiła się. - Dlaczego miałabym nie chcieć? Jasne, że chcę.
Miałaby przepuścić taką okazję? Czy on oszalał?
Widząc jego zdezorientowane spojrzenie, zrozumiała, że spodziewał się innej odpowiedzi. To mogło oznaczać tylko jedno - znowu kręcił, znów próbował manipulować. Zacisnęła usta. Tym razem jej nie docenił... jeszcze będzie tego żałować.

- Zastanawiam się tylko nad odpowiednim zaklęciem - uśmiechnęła się do niego sztucznie. - Wbrew pozorom to nie jest prosty wybór.

Zbladł.

- Wszystko w porządku? - Udała zmartwienie.

- Co? Taa... - Zmarszczył brwi, jakby wciąż nie mógł zrozumieć, co się właśnie stało. - Jasne, że tak.
Ale gdy wyciągnęła rękę, by wziąć od niego różdżkę, dostrzegła w jego oczach coś, czego nie spodziewała się nigdy zobaczyć. Była to drobna zmiana, której zapewne by nie zauważyła, gdyby nie spędziła z nim ostatnio tak dużo czasu.
Odpuścił. Zabrakło złości. Przez moment spojrzał na nią z rozbrajającym spokojem i zdecydowaniem, zupełnie jakby wreszcie do niego dotarło, że tym razem będzie musiał odpokutować swoje niecne występki i nie zdoła tego w żaden sposób odwlec lub uniknąć. To było tak... dorosłe, tak dojrzałe, jak na niego, zachowanie, że przez chwilę znów miała wrażenie, że z nią pogrywa, więc gdy wyjął różdżkę z tylnej kieszeni jeansów drgnęła lekko, gotowa odeprzeć ewentualny atak.
On jednak położył tylko cienki patyk w jej otwartej dłoni, po czym oddalił się od niej na odległość paru metrów. Rozłożył ręce, dając jej nieme pozwolenie. Teraz jej ruch.
Odchrząknęła. Jak zwykle, Malfoy w ciągu kilku sekund zdążył ją wytrącić z równowagi.
Skup się!

- Ostrzegam, że jeszcze nigdy nie rzucałam tego zaklęcia - odezwała się wreszcie. W głowie rozważała kilka opcji, wszystkie byłyby z pewnością dość satysfakcjonujące, ale to ostatni pomysł, szalony i ryzykowny, najbardziej ją pociągał i to na niego się zdecydowała. - Oczywiście...
- ...znasz teorię - Malfoy szybko wpadł jej w słowo, a drwiący uśmieszek wykrzywił mu twarz. Chociaż równie dobrze mógł to być grymas strachu. - Kończ tę piękną przemowę i miejmy to już za sobą.
Czyli jednak się bał.
- Będę robić, co mi się podoba - warknęła. Miała już serdecznie dość jego sarkastycznego tonu. - Ale skoro tak grzecznie prosisz...
Oko za oko, pomyślała jeszcze.
- Legilimens!
Widząc jego przerażone spojrzenie przez myśl przeszło jej jeszcze, że może jednak nie podjęła dobrej decyzji, ale było już za późno...
Jego umysł ją pochłonął. Wciągnął tak mocno, że przez chwilę zapomniała, co się z nią dzieje i dlaczego znajduje się pośród tej feerii barw i obrazów. Nie miała żadnej kontroli. Ledwo dawała radę oddychać i była pewna, że zaraz upadnie, jednocześnie nie mogąc odszukać własnego ciała. Gdzieś jednak musiało wciąż być, bo czuła, że chciało jej się wymiotować.
Słyszała kobiecy krzyk - wysoki, przeszywający ją na wskroś, który nie ustawał, chociaż przeróżne twarze, znane i nieznane, przewijały jej się przed oczami. Zielone światło błyskało, oślepiając ją, by zaraz zgasnąć, co chwila ukazując czerwone źrenice i kredowobiałą, płaską twarz, wykrzywioną w uśmiechu, jakby zadowoloną z tego krzyku, od którego dziewczyna tak bardzo pragnęła się uwolnić. Nie chciała nic więcej... tylko by ta karuzela ustała. Dlaczego on tego nie przerwie?! Dlaczego jej na to pozwala?!
Obraz zawirował jeszcze bardziej.
Biegł ciemnym korytarzem.
Nie... Nie... Nie chciał tu być! Dlaczego akurat tu, dlaczego nie może nic zrobić akurat teraz?!
Nie mógł przestać biec, musiał na to pozwolić. Czuł, że zaraz miało się wydarzyć coś okropnego, ale nie pozostało mu nic innego, jak tylko biernie obserwować bieg wydarzeń. Po raz drugi.
Widział zarys jej sylwetki przed sobą. Zwiewne, czarne poły szaty unosiły się centymetry od niego, a on chciał ją dotknąć... chociaż ostatni raz. Może gdyby pobiegł szybciej...?
Ale nie mógł jej dogonić. Nawet wtedy, gdy kobieta zatrzymała się przy wysokich drzwiach i z zamkniętymi oczami szeptała zaklęcie, nie potrafił się do niej zbliżyć. Nie wiedział jak. Zapomniał, że to wspomnienie. Tylko patrzył i czekał, a coś w jego klatce piersiowej rozrywało się na pół. Chciał krzyczeć, bo ten ból, tak dla niego nowy, był nie do zniesienia. Łzy niekontrolowanie spływały mu po policzkach, gdy obserwował jak jego matka wybiega na zewnątrz... On już zaciskał palce na Świstokliku. Bezradny.
Zielone światło. Krzyk.
Obraz się cofnął, znęcając się nad nim jeszcze bardziej. Jeszcze raz.
Zielone światło...


Nie wiedziała, że ona też krzyczała. Ze łzami w oczach nieprzytomnie rozglądała się po salonie, czując się, jakby ktoś obudził ją właśnie z okropnego koszmaru. O dziwo jednak, wciąż stała na nogach... w przeciwieństwie do niego. Cały spocony, ze spuszczoną głową, z trudem utrzymywał się w pozycji siedzącej, drżącymi rękami szukając oparcia w podłodze. Nie zastanawiając się dłużej, podbiegła do niego i nie obchodziło jej to, że zaraz prawdopodobnie zemdleje, bo silne zawroty głowy mocno dawały jej się we znaki, odrywając ją od rzeczywistości.
Wpasowała się w niego idealnie. Jej kolana zetknęły się z jego kolanami, a ręce instynktownie powędrowały za jego szyję. Po prostu go objęła, wsłuchując się w jego urywany oddech, przez chwilę zapominając o wszystkim, co działo się do tej pory. Trzymała się go kurczowo, jakby zaraz miał jej uciec, chociaż nie poruszył się ani odrobinę. Modliła się, by jej nie odtrącił, bo czuła się lepiej, mogąc przepraszać go w ten sposób.
Boże, jak mogła to zrobić?!
Mięśnie na jego karku rozluźniły się nieznacznie, a jego głowa opadła jej na ramię. Poddał się całkowicie. Trzęsąc się od płaczu, wplotła palce w jego włosy i tak samo schowała twarz w białej koszuli chłopaka, mimowolnie wdychając jego zapach, który zadziałał na nią dziwnie uspokajająco.
- Tak... Tak mi przykro - wychrypiała najciszej jak potrafiła, gładząc go po włosach. - Przepraszam... Przepraszam...
Nie wiedziała ile razy powtórzyła swoje przeprosiny, ale ani razu jej nie odpowiedział. Bała się przerwać tą nagłą bliskość, bo nie miała pojęcia, co się stanie, gdy go puści.
- Dlaczego... dlaczego mi na to pozwoliłeś? Dlaczego tego nie przerwałeś? - znów wydawało jej się, że rzuca te pytania w próżnię, ale tym razem Malfoy drgnął i oderwał głowę od jej ramienia.
Odsunęła się od niego, zabierając ręce. Jego zaczerwienione od płaczu oczy pozbawione były jakichkolwiek emocji, gdy próbował się do niej uśmiechnąć. Nie był to złośliwy uśmiech, a raczej ten pełen rezygnacji. Malfoy wyglądał, jakby nie miał po co dalej żyć.
Zbliżył swoją twarz do jej twarzy tak blisko, aż wstrzymała oddech, a gdy poczuła jego dłonie na swoich udach, zaczęła zastanawiać się, czy może nie powinna jednak uciec. Nie wiedziała, czego ma się po nim spodziewać, a pustka w jego oczach nie dawała jej żadnych drogowskazów.
- Mam nadzieję, że chociaż zostało mi wybaczone - powiedział bezbarwnym tonem.
Sens jego słów dotarł do niej dopiero po chwili, ale zanim zdołała otworzyć usta, on nagle szybkim ruchem przejechał kciukiem po jej policzku, ścierając łzę, której nawet nie czuła, po czym wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą na podłodze.




* * *





Minęły dwa długie dni, a on wcale nie czuł się lepiej. Udało mu się co prawda przespać kilka godzin, dzięki czemu mógł się na chwilę uwolnić od ciągłego bólu, który pozbawiał go resztek chęci do życia, ale nie mógł zrozumieć swojego stanu - dlaczego nagle nie potrafił zmusić się do podniesienia z łóżka i dlaczego skazano go na to leżenie bez ruchu i tępe wpatrywanie się w sufit. Przecież nie dowiedział się niczego nowego...
Czekał aż mu przejdzie, ale godziny mijały i nic się nie zmieniało. Czy to miała być ta rozpacz? Zamykał oczy i znów widział zwiewne poły szaty, których tak bardzo chciał dotknąć i... ją zatrzymać - nie pozwolić jej wyjść przez te cholerne drzwi.
Proszę bardzo, Boże, tego chcesz? Tak, to moja wina! Tak, tęsknię za nią!, krzyczał w myślach, nie wiedząc właściwie do kogo się zwraca, bo przecież w żadnego Boga nie wierzył.
- Malfoy...? - delikatny głos Granger wyrwał go z transu.
Otworzył oczy. Stała w progu, chyba bojąc się do niego podejść.
- Co - odparł szorstko, a widząc, że trzyma w ręce talerz, dodał szybko: - Nie jestem głodny.
Dziewczyna i tak przeszła przez pokój i postawiła talerz na szafce nocnej, z trudem mieszcząc go koło dwóch innych, na których wciąż leżały nietknięte kanapki. To ona... to wszystko jej wina..., próbował sztucznie wykrzesać z siebie złość, ale nie potrafił zrobić nawet tego. Gdy usiadła przy nim na łóżku, przypomniał sobie za to, jak go obejmowała i niemal znów poczuł jej palce w swoich włosach, próbujące go uspokoić. Przez krótką chwilę miał wrażenie, że ból odrobinę zelżał.
- Malfoy... Ja... - jej duże, brązowe oczy wpatrywały się w niego ze zmartwieniem. - Nie możesz tu leżeć sam na sam z myślami... to bez sensu... Wiesz, że to bez sensu...
Odwróciła w końcu wzrok i spojrzała gdzieś wgłąb pokoju, ale wiedział, że nie mogła nic dostrzec w tych ciemnościach. Po długich sekundach milczenia, Granger podniosła się w końcu i ostatni raz zanim wyszła, zwróciła się jeszcze do niego:
- Po prostu spróbuj wstać.


Nie potrafił stwierdzić, ile rzeczywiście minęło czasu, gdy wreszcie zdołał podnieść się do pozycji siedzącej, a pod stopami poczuł twardą, drewnianą podłogę. Zaciskając dłonie na kołdrze, z którą nie zamierzał się na razie rozstawać, wyszedł z pokoju i wolnym krokiem skierował się na parter. Był pewien, że jak zawsze zobaczy ją siedzącą przy biurku, wgapioną w komputer i w powykrzywianej pozycji, ale tym razem jej tam nie znalazł.
Siedziała na kanapie z pilotem w dłoni i nogami opartymi o niski stolik. Szybko zmieniające się obrazy na ekranie telewizora rzucały rozedrgane smugi światła na całe pomieszczenie, a przytłumiony odgłos strzelaniny, dochodzący z głośników wydawał mu się teraz dziwnie kojący.
Gdy go dostrzegła, zaskoczona uniosła się na łokciach i spojrzała na niego wyczekująco. Jak to możliwe, że siedziała przed nim właśnie Hermiona Granger? Jakim cudem do tego doszło? Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to ktoś inny się mu teraz przypatruje, bo chociaż jej włosy były w okropnym nieładzie, a w oczach czaił się smutek, znów wydała mu się tak... tak...
Zbliżył się do niej i opadł na kanapę, ciężko wzdychając. Na ekranie w ich stronę sunęła właśnie duża grupa ludzi o powykrzywianych, zielonych twarzach, z flakami na wierzchu.
- Jezu, co to?
- Zombie - odpowiedziała krótko.
- A co to zombie?
Westchnęła.
- Zaraz zobaczysz.
Film szybko przerodził się w krwawą, bezmyślną jatkę, ale o dziwo, właśnie tego mu było trzeba. Ludzie wyrzynali się nawzajem, a później zamieniali się w pochłaniające mózgi potwory.
- Mam wrażenie, że wyglądam tak jak oni - wychrypiał. - A przynajmniej tak się czuję.
Podniosła na niego wzrok. Jej oczy miały ciemną, głęboko czekoladową barwę.
- Bo wyglądasz. - Uśmiechnęła się złośliwie.
Prychnął.
- Och, już chociaż nie kłam - Spojrzał na nią pobłażliwie. - Oboje wiemy, że jestem wyjątkowo przystojny.
- I skromny.
Nie doceniał jej. Obawiał się, że będzie chodziła koło niego na paluszkach i co chwila proponowała mu herbatę, a ona, świadomie ignorując jego stan, zwyczajnie zaczęła się z nim droczyć, skutecznie odciągając go od ponurych myśli. Był pod wrażeniem.
- Ja bym raczej powiedział „szczery”.
Lubił, gdy się śmiała.




* * *






Odkąd wprowadzili się do tego domu minął ponad tydzień, a ostatnie dni przebiegły wyjątkowo spokojnie i całkowicie bez dramatów, z czego był bardzo zadowolony. Wreszcie zaczęli się naprawdę dogadywać i nie wiadomo, czy wpłynęły na to ostatnie wydarzenia, czy po prostu nie mieli siły lub nastrojów na kłótnie.
W życiu nie przyznałby tego przed nikim, ba, nie chciał przyznać tego nawet przed sobą, że... Granger zaczęła mu imponować. Nie mógł się nadziwić z jaką łatwością poruszała się w obydwu światach, szczególnie, że mugolska rzeczywistość wciąż stanowiła dla niego labirynt nie do przebycia, ilekroć teleportował się w środku niemagicznego Londynu, by kupić coś na wynos, bo żadnemu z nich nie chciało się gotować.
Jednak z upływem dni Hermiona robiła się też coraz bardziej nerwowa. Widząc wciąż nieruchome, szare obrazy, zdarzało jej się wściec i zbić zaklęciem jedną z wielu szklanych rzeczy stojących na półkach, które zaraz szybko naprawiała, a później pięć razy upewniała się, czy aby nie zrobiła żadnych innych szkód.
- Po prostu nie rozumiem! Nie rozumiem, dlaczego nic się nie dzieje! Przecież to chyba oczywiste, że to tu powinni mnie szukać! Gdzie indziej miałabym być?!
Wszedł do salonu. Granger krążyła po pokoju, co chwila zerkając na ekran komputera.
- Wciąż nic?
- Nic! - Załamana uniosła ręce do góry. - A tamci oczywiście wciąż stoją przed moim domem - Wskazała palcem na okno wychodzące na ulicę, zasłonięte ciemnymi żaluzjami. - i wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że co jakiś czas zmieniają wartę! Dlaczego nagle zaczęli zmieniać wartę, skoro nic się nie dzieje?!
Nie czekając na jego odpowiedź, podeszła do biurka i zrezygnowana opadła na krzesło. Stanął za jej plecami i położył ręce na miękkim oparciu. Schylił się, badając każdy skrawek ekranu, szukając czegoś, co mogłaby pominąć, chociaż w to akurat wątpił. Jego wzrok jednak przykuło coś dziwnego - sporych rozmiarów wykrzyknik migał w prawym dolnym rogu. Zmarszczył brwi.
- Co to jest? - pokazał jej go palcem.
- Reklama - odparła szybko.
- Jesteś pewna?
- Tak. Specjalnie robią je podobne do strony, żebyś w nie kliknął i dał im zarobić. Mój tata zawsze mi mówił, żeby nie klikać w żadne wykrzykniki, bo można ściągnąć wirusa.
Niewiele zrozumiał z jej wypowiedzi, ale kierowany dziwnym przeczuciem, sięgnął po myszkę i ze zdumieniem obserwując jak strzałka przesuwa się po ekranie, najechał na migający wykrzyknik i z całej siły kliknął w niego kilka razy. Granger krzyknęła i złapała go za rękę, ale wtedy obraz się zmienił.
Zamiast czterech szarych kwadratów, pojawił się jeden duży, a w jego rogu białe cyfry coś odmierzały. Nawet on zdołał wywnioskować, że pokazywały datę i godzinę. Z początku wnętrze jej domu wyglądało tak jak zawsze i już miał odetchnąć z ulgą, gdy nagle na środku pomieszczenia pojawiły się dwie osoby.
Hermiona nagle nabrała łapczywie powietrza, wydając z siebie dziwne szlochnięcie i zatkała sobie usta dłońmi.
Jeden chłopak był wysoki i chudy. Drugi, trochę niższy, stał tyłem... jednak gdy odwrócił się w ich stronę, Malfoy mógł dostrzec okrągłe oprawki czarnych okularów.


______________
Jestem nienormalna! Zamiast się uczyć na trzy egzaminy w tym tygodniu, napisałam długaśny rozdział. Teraz nic nie umiem, więc panikuję. Macie mi szybko napisać porządne komentarze, to może znajdę jakiś sens w tym, co zrobiłam... hehe... :(





50 komentarzy:

  1. Moja koleżanka ma najlepszą wenę właśnie przed porcją egzaminów ;) Zobaczysz, po studiach będziesz się śmiała z takich stresików xD
    Rozdział strasznie mi się spodobał, dobrze, że główni bohaterowie się pogodzili i ciekawa jestem jaki będzie ich kolejny krok. Hermionie chyba był potrzebny rewanż, bo dzięki temu mogła połechtać swoją dumę, ale jakim kosztem... Cóż, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to i tak dopiero pierwszy termin...
      Super, że rozdział się podoba, bo nie bardzo wiedziałam, co o nim sądzić, a szczególnie teraz rano zaczęłam żałować, że tak wcześnie go opublikowałam. Ale skoro jest ok, to świetnie!

      Usuń
  2. Bez spiny, są drugie terminy :) A mi poprawiłaś tym rozdziałem nastrój podczas sesji ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy nie ma czasu i trzeba się uczyć to wychodzą najlepsze dzieła.
    Rozdział jest naprawdę świetny. Bałam się, że ich pogodzenie zrobisz trochę sztuczne lub za bardzo romantyczne, a wyszło Ci bardzo naturalnie i przyjemnie. Oby więcej takiej weny i takich rozdziałów ! :)
    Scatty

    OdpowiedzUsuń
  4. Płakałam, no kurde przez Ciebie się popłakałam. Nienawidzę kiedy Draco jest taki, em nie do życia. Cały czas zastanawiam się, gdzie jest Lucjusz ;I Te warty śmierciożerców też wydają mi się mega podejrzane :I Ciekawi mnie także, jak dostaną się do domu Miony. Przecież ich pilnują ;_;
    Weny, dużoo, dużoo, dużo. Mam nadzieję, że egzaminy napiszesz na Wybitny :D
    Czekam na następny rozdział ;3
    Pozdrawiam, Mops :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz szczęście, że co jakiś czas sprawdzam czy niczego nie napisałaś, bo na moim blogu nie pojawiła się informacja o nowym poście. Naprawdę nie spodziewałam się, że w taki sposób obróci się akcja, ale teraz zastanawiam się jak się rozwinie dalsza akcja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dziwne, bo ja widzę i nawet mam już trochę wejść od Ciebie (dzięki tak w ogóle za dodanie do linków <3). Rzeczywiście całkiem sporo się działo i mam nadzieję, że nie było jakiegoś wielkoego chaosu. Akcję mam na razie zaplanowaną na następne dwa rozdziały i chyba zrobię sobie po nich malutką przerwę, może nawet podzielę to opowiadanie na części. Zobaczy się.
      (Omgomg już tak blisko u Ciebie do miliona, to będzie taki piękny moment)

      Usuń
    2. Teraz jest już wszystko ok. Właśnie nie. W przeciwieństwie do mnie masz wszystko bardzo ładnie poukładanie.
      Ach, i nie wiedziałam, że czytasz moje wypociny. Ale wstyd -_-.

      Usuń
    3. Czytam, czytam. Nie komentuję, bo się w pewnym momencie zgubiłam w fabule przez to, że miałam strasznie duże przerwy w czytaniu z braku czasu :(. Dlatego tak czekam na to nowe opowiadanie, bo raz: dobrze się zapowiada, dwa: będę mogła komentować w miarę na bieżąco.

      Usuń
  6. A ja zamiast się uczyć czytam twojego bloga :) Rozdział jak zwykle wyśmienity i długi- pełna satysfakcja. Powodzenia w sesji

    OdpowiedzUsuń
  7. Może pocieszy Cię to, że ja mam dwa egzaminy w tym tygodniu i zamiast się uczyć czytam opowiadania, Uwielbiam tą chemię między Twoimi bohaterami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Boże, jakie my wszystkie jesteśmy nieodpowiedzialne! Coś trzeba z tym zrobić

      (Witam, tak w ogóle. Jeszcze Cię tu chyba nie widziałam ;)

      Usuń
    2. Witam, w sumie to zawsze byłam, ale nie miałam nawyku komentowania. Przepraszam :) Totalnie nieodpowiedzialne, jak to studenci :)

      Usuń
  8. JAK TO NIE MA DALEJ? Umieram. Jak dodasz rozdział to zmartwychwstanę!
    Wszystko ma sens!!! Jest cudownie, genialne, niesamowicie, nieziemsko. Przeczytałm wszystko i teraz żałuję, bo żyję w niepewności co do tego co będzie dalej!
    A jeśli dalej masz ochotę się nie uczyć to zapraszam do siebie xD
    Tak ja i te moje reklamy.... Wybacz!
    Życzę weny i dużo czasu! /Marta
    http://dramione-magia-wybaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuhu, podoba mi się ten entuzjazm. Na następny trzeba będzie jednak jeszcze trochę poczekać...

      Usuń
  9. tak, ja powinnam uczyć się na chemię, ale co tam

    nie ogarniam do końca dlaczego, ale zakochałam się w tym fragmencie
    "- Ja bym raczej powiedział „szczery”.
    Lubił, gdy się śmiała."

    świetny rozdział! idę się uczyć ;..;

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział, naprawdę, no i taaaaki cudownie długi <3
    Powodzenia na egzaminach! Tak to już jest, że człowiek robi wszystko, tylko nie to, co powinien, ale rozdział za to wyszedł znakomity :)
    Jeszcze raz powodzenia :)
    Baś.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział.
    Dla Malfoy'a musiały być trudne wtargnięcie do jego myśli przez Hermionę. Pokazał jej kawałek swojego życia. Ale przynajmniej teraz się wyrównało- on zobaczył jej wspomnienia, ona jego.
    Musiałaś skończyć w takim momencie? :P Teraz nie wyrobię z ciekawości co będzie dalej.
    Powodzenia na egzaminach. Trzymam kciuki.

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Bardzo mi się to podoba, że w tym momencie są na równi - oboje tak samo źli lub tak samo dobrzy. Nigdy nie zamierzałam robić z Hermiony ideału...
      W sumie można to dostrzec już teraz, ale z czasem będzie to lepiej widoczne, jak silnie zaczną na siebie oddziaływać.

      Usuń
  12. Świetny rozdział.
    Ugh, teraz jestem strasznie ciekawa co będzie dalej.
    Coś mi się wydaje, że Harry i Ron nie za dobrze zareagują na to co Hermiona zrobiła.
    Strasznie dobrze się czyta Twoje opowiadanie, jestem tu nowa i bardzo mocno mnie wciągnęło, ładnie piszesz. I bardzo lubię Draco takiego, jakiego tu stworzyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, właśnie pamiętam, jak skomentowałaś niedawno dwa pierwsze rozdziały, a później już nie i się zastanawiałam, czy ci sie nie spodobało czy cus. Ale później dodałaś do obserwowanych, wiec sie uspokoilam. Fajnie, fajnie. Ciesze sie, ze jednak czytasz.

      Usuń
  13. Matko ! Ale to było piękne! Nie mogę sobie wybaczyć, że przeczytałam dopiero teraz. Niestety nie miałam czasu nawet tutaj zajrzeć,a dziś taadaa - ROZDZIAŁ.
    Bardzo się mi podobało. Ty masz w sobie to coś, tak ładnie wszystko opisujesz.
    Muzyka bardzo fajnie dobrana, jak zawsze zresztą :)
    Nagle ich role się odmieniły- Malfoy był tym poszkodowanym a potem sie wszystko wyrównało i jest super ^.^
    "- Mam nadzieję, że chociaż zostało mi wybaczone - powiedział bezbarwnym tonem."-to zabrzmiało epicko ! W tym momencie zrobiło się mi go tak strasznie żal.
    Nie mogę uwierzyć, że siedzą tam dopiero tydzień z hakiem. Tak wszystko zgrabnie opisujesz, że traci się poczucie czasu. Ciągle coś się dzieje i widzę, że masz świetne pomysły.
    Kończą mi się już synonimy do "fajne", więc może się powtarzam ;D
    Pod poprzednim rozdziałem pisałyśmy o Szlafroku Śmierciożercy i wciąż uważam, że nie masz się czym przejmować :) Na pewno czytelników nie stracisz, a może nawet ich przybędzie. Życzę Złotych Majtasów ew.Kabaretek Panny Fleur! C:
    Czytam też czasem komentarze pod rozdziałami i.... cytuję :"Felton za brzydki"
    Jak to ?! Przecież on jest cudowny! Nie rań mnie, ok?Ja sobie wyobrażam Draco właśnie tak jak masz na szablonie i w zakładce "ABOUT" *○* I tak wg.mnie pasuje.
    A pro po zakładek to myślę, że ta nowa jest bardzo pożyteczna i cieszę się, że jest.
    Sesja?powodzenia :)
    Nie wiem co tu jeszcze napisać, żeby ten komentarz był "porządny".
    Dzięki za rozdział i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Nie wiem, po prostu Felton jakos nie ma tego czegos, ja go raczej kojarze z takim milym "chlopakiem z sasiedztwa"... Ale nie chcę ci teraz psuc wyobrażenia, więc się zamykam (od razu mówię, że w nagłówku i w zakładce dobrze wygląda! dlatego go wstawiłam).

      2. Specjalnie nie rozlozylam tych rozdzialow w czasie - pierwszy skok czasowy byl przeciez dopiero teraz (chociaż niedługo szykuje się większy). Przez taką intensywność wydarzeń, chciałam pokazać to niezbyt przyjemne (ale mam nadzieję emocjonujące) zderzenie dwóch dość silnych charakterów, osób na dodatek nie nastawionych do siebie zbyt przyjaźnie... Nic dziwnego, że przez tyle dni nie mieli właściwie ze sobą chwili oddechu.

      3. Jak dobrze, że zabrzmiało epicko! Nie wiedziałam jak na to zareagujecie. Mi to zdanie tak bardzo pasowało do Malfoya, bo jest niby trochę cyniczne, ale też takie napuszone. Chłopak w końcu musiał wiedzieć, jak się ładnie wyrażać, skoro się wychował w takiej rodzince.

      Komentarz jak najbardziej porządny i bardzo ci za niego dziękuję! ;d

      Usuń
  14. No wreszcie! Zdechnę bez tego bloga! A jak wpadnie ci do głowy głupi pomysł by go zamknąć to od razu ci go wybije. Pisz bo warto i nie żałuj weny :) powodzenia na egzaminach!!!

    SilverChain

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam... Na razie na zamykanie się nie zanosi, chociaż za dwa, trzy rozdziały planuję trochę dłuższą przerwę. Super, że sie podoba!

      Usuń
    2. Heh, ja już tu byłam wcześniej tylko zapomniałam się podpisać, a co dopiero zalogować :p Zapewne pamiętasz to moje potrójne ku*wa? :|

      Usuń
    3. Aaach, no tak, jasne że pamiętam haha ;>

      Usuń
  15. Ostatnio trochę zaniedbałam komentarze za co bardzo przepraszam. Dopadł mnie zwyczajny leń. Czytać, czytałam ale już coś napisać to się człowiekowi nie chciało. Ale już się poprawiam. Zacznę tradycyjnie: rozdział świetny i niesamowity i już chcę więcej. Cieszy mnie to co zrobiła Hermiona. Może nie było to ładne ale pokazało Draco z troszkę ludzkiej strony. Świetnie, że zaraz po tym wszystkim nie rzuciłaś ich sobie w ramiona i mielibyśmy "big love" Niby by się chciało ale wiem, że na to musimy jeszcze poczekać. Co do ostatniej sceny z Harym - to pewnie to był ten dziwny dźwięk, który w upojeniu alkoholowym umknął naszym bohaterom? Świetnie pokazałaś emocje. Nie wiem jak to robisz, ale rozdziały mimo, że długie czyta się zdecydowanie za szybko. Jesteś świetna i pamiętaj o tym. Piszę to po to, że pewnie nie raz wątpiłaś w swoje umiejętności po jakiś głupich komentarzach. Nie słuchaj tego, a nam umilaj czas :) Co do przerwy w nauce - nie raz sama tak robiłam, że zamiast się uczyć nagle coś innego wyskakiwało i robiłam to z wielkim zaangażowaniem, a potem dzika panika. Ale spokojnie, będzie ok. Trzymam mocno kciuki na egzaminach. Dobrze, że mnie już to nie dotyczy i mam to za sobą :) Czekam z utęsknieniem na następny. No i tak jak napisano powyżej, nie waż mi się zawieszać tego cudnego bloga :) !! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, że cię ostatnio nie było. Jasne, komentarze są dla mnie bardzo ważne, ale też rozumiem, że nie każdy ma czas (albo chęci), żeby komentować pod każdym rozdziałem.
      Co do "big love". Hm, teraz na pewno na to za wcześnie, ale nawet w przyszłości nie mogę niczego zagwarantować - nie wiem jeszcze jak ich relacja się potoczy. Mam plany i raczej będę iść w stronę bardziej skomplikowanej relacji niż wielkiej, romantycznej miłości. To w końcu Malfoy. (A tak naprawdę to rzuciłam ich sobie w ramiona, tyle że dosłownie heheh).
      Jeśli chodzi o ostatnią scenę, to chyba to nie będzie wielki spojler (bo większość na pewno na to wpadła), kiedy powiem, że tak, to był ten dźwięk.
      Dziękuję za kochane słowa, bloga na razie nie mam zamiaru zamykać. Komentarze zresztą też są bardzo pozytywne i dają niezłego kopa do pracy. Wciąż jednak czekam na jakąś ocenkę, ale wszędzie są spore kolejki :(
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Właśnie przejrzałam pobieżnie komentarze i widzę, że miałam podobne odczucia co do rozdziału, ale i tak się nimi podzielę ;)
    Poprzednie rozdziały czytałam zaraz po ukazaniu się, jednak nie miałam ochoty ich komentować - coś mi przeszkadzało w odebraniu ich jako całości (mam na myśli kawałki z Lucjuszem zwłaszcza, nie wiem z której strony ugryźć ten problem i fakt zmiany wart, strasznie frapujące), jednak teraz jakoś łatwiej przyszło mi wczuć się w klimat ff.
    Zacznę niecodziennie, bo od końca - kiedy zobaczyłam opis Pottera i Weasleya (swoją drogą, niby prosto, a wiesz, jak zgrabnie to Ci wyszło?), to miałam ochotę wrzeszczeć! Jeeezu, szczerzyłam się jak wariatka do tableta, w środku masa uczuć, w brzuchu ścisk i tylko jedno: "Aaaaa! Cholera, szukają jej, SZUKAJĄ!!!!" Matko, nie wiem, czemu tak reaguję, ale z reguły właśnie wątek Złotego Tria Hogwartu najbardziej mnie porusza, przynajmniej w wydaniu kanonicznym - a takie, ku mojej uldze, nam serwujesz. Poza tym daje to tyle możliwości - jak długo tam są, jak sobie poradzili po aportacji, czy mają wieści, co stało się z resztą, co dzieje się w magicznym światku, jak długo jej szukali, jaka będzie ich reakcja na wieść o Malfoyu i czy wypłyną na wierzch jakieś tajemnice? Co teraz z przytulnym, mugolskim gniazdkiem? Cały czas kręcę głową, bo, doprawdy, trudno mnie zwieść z konkretnego kierunku - Draco! - a jednak się udało. Chyba raduję się tą sytuacją, bo przypomina mi się początek tego opowiadania, gdzie niby Nora - oaza spokoju, sielanka, och i ach, ogród, rozwieszanie prania z Ginny, kłopoty sercowe, a jednak chyba mroczniej niż teraz. Zdaje się, jakby potyczki słowne między Hermioną a Draconem (swoją drogą, ja również nie mogę uwierzyć, że to tylko tydzień - przez te liczne fochy Hermiony, które wg. opisów niezadowolonego panicza wydawałoby się, że trwają dniami, a nie... godzinami?) miały przysłonić tylko prawdziwe problemy i chyba o to im chodzi, prawda? :) W każdym razie przez to liczę, że wkroczy faktyczna akcja, adrenalina, niepokój, prawdziwy świat.
    Tak jak Hermionie, mi też coś umyka, ale nie potrafię pojąć, co dokładnie. Zastanowiło mnie, że te warty się zmieniają i mimo, że ci ludzie wiedzą, że Draco i Hermiona tak przebywają (albo chociaż ktoś magiczny), to nie wykonali żadnego ruchu do tej pory (a może to przykrywka? niby ten dźwięk, o którym ktoś już wspomniał we wcześniejszym komentarzu, to zwiastun przybycia Harry'ego i Rona, o ile dobrze zrozumiałam, jednak mógł przykryć przybycie kogoś innego - byłam święcie przekonana, że to Lucjusz i nie mogłam dlatego uwierzyć, że następnego dnia nasi bohaterowie jak gdyby nigdy nic wstali, poruszali się po całym mieszkaniu i nic im się nie stało. Dlatego pewnie nie mogłam zdobyć się na komentarz, bo - będę brutalnie szczera - pomyślałam, że Lucjusz to jakiś idiota, skoro od tak sobie wszedł, a tu nic, żadnej pułapki zastawionej, upili się, a ten nawet różdżką nie machnął! Ale tu wychodzi na wierzch moje błędne założenie, trudno. Najwyraźniej nikt im się tam nie włamał.) Poza tym dziwiła mnie ta łatwość poruszania się poza obrębem mieszkania - rzucanie czarów itd. Że też nikt nie zwrócił na to uwagi.
    Są limity na Blogspocie O.o A już myślałam, że ta era przycinania mnie minęła po Onecie.

    OdpowiedzUsuń

  17. Spodobał mi się opis uczuć Dracona - nie był.. banalny. Nie potrafię pokazać, o co mi chodzi, ale nie opierasz opisu gestów, mimiki i nawet wypowiadanych słów na ogranym schemacie, za który potrafię już zjeść, bo na tylu typowo "blogaskowych" blogach z opowiadaniami się pojawił. " - Wszystko w porządku? - Udała zmartwienie.
    - Co? Taa... - Zmarszczył brwi, jakby wciąż nie mógł zrozumieć, co się właśnie stało. - Jasne, że tak. " Ta bladość, nadzieja, kpina, bezbarwność głosu... Ujęłaś to w bardzo naturalny sposób. Nie będę zbyt oryginalna, ale przyznaję, dialogi wychodzą Ci naprawdę nieźle ;) Podoba mi się też ta mała płaczliwość Hermiony, która przyprawia mnie o dreszcze - plus dla niej za zachowanie w miarę zimnej krwi po zobaczeniu przez Dracona informacji o horokruksie (dobrze, że zobaczył to, a nie jakieś smętne wspomnienia o Hermionie i nie padł jej w ramiona na pocieszenie... czy tylko ja trafiam na takie durnowate opowiadania?).
    Na pewno mało składnie, pewnie chciałam na coś jeszcze zwrócić uwagę, ale nie pamiętam. Ach, może tylko, że łagodnie przeszłaś od "burzy i naporu" do w miarę kulturalnej egzystencji, to zachowanie Dracona - strasznie, strasznie ludzkie, kompletnie nie malfoyowskie, ale na Boga - nikt nie zna Malfoyów naprawdę. Lubię, że wykonują jeden krok do przodu i dwa w tył, na początku to przyciąganie, a teraz jakby ponownie przykryte wzajemną niechęcią, choć coraz mniej naturalną, jakby zachowywaną na przekór. Świetne.
    Uwielbiam tę piosenkę Beyonce, którą się posłużyłaś we fragmencie o horokruksach - seksowna, ale jednocześnie dająca niezłego kopa, skok adrenaliny, dobry wybór.

    OdpowiedzUsuń
  18. Swoją drogą, to na jakim kierunku studiów jesteś obecnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, że zdecydowałaś się podzielić swoimi odczuciami, bo uwielbiam Twoje dłuuugie komentarze.

      To zaczynam od początku. Kawałek z Lucjuszem uważam za mój najgorszy fragment i denerwuję się już na samą myśl o rozwinięciu tego wątku, ale skoro już się podjęłam, to trzeba w to brnąć. Wiadomo, może jednak wyjdzie mi coś fajnego - jakiś tam pomysł w końcu mam, nie wiem jedynie czy wystarczająco dobry.

      O ile Złote Trio uwielbiam, to nie będzie go zbyt dużo. Przede wszystkim będę chciała pokazać ich relacje z punktu widzenia Hermiony. Ale cieszą mnie Twoje emocjonalne reakcje :D A co do wszystkich Twoich wątpliwości, to mam nadzieję, że większość się wyjaśni w następnym rozdziale. Nikt nie wie, że oni przebywają w tym domu, jest on jedynie na tej samej ulicy, co dom rodzinny Hermiony i to tam stoją Śmierciożercy. Poza tym Hermiona ich kryjówkę całkiem nieźle zabezpieczyła, dlatego mogą używać tam czarów.

      Rzeczywiście może zachowanie Draco nie jest typowo malfoyowskie, ale uznałam, że słabym punktem Malfoyów jest właśnie rodzina. W książce zawsze podkreślane było to, jak Lucjusz i Narcyza oddaliby dla swojego syna wszystko, a Draco też nie krył się z tym, jak ubóstwiał swoich rodziców, nieważne co mieli na sumieniu. Nic dziwnego więc, że się chłopak aż tak załamał.

      Poza tym, mój Draco jest trochę inny niż ten w Hogwarcie. Wciąż złośliwy, może nawet trochę bardziej sarkastyczny, ale jednak dojrzalszy, bo moim zdaniem ten szósty rok był dla niego taką szkołą życia. Zobaczył, że jego wyobrażenia na temat służby u Voldemorta są zupełnie inne od rzeczywistości i że nie zdoła sprostać wymaganiom... Dlatego nie potrafi już wyzywać od szlam - wcześniej były to dla niego tak naprawdę puste wyzwiska i dopiero teraz zauważył z czym to się tak naprawdę wiąże (dlatego zaczęłam to opowiadanie zaraz po zamordowaniu nauczycielki mugoloznawstwa - Draco na pewno mijał często tę kobiętę na korytarzach Hogwartu i na pewno uważał za gorszą, niegodną itd., ale nie sądzę by kiedykolwiek miał ochotę rzucić w nią Avadą, to samo się tyczy Hermiony).

      Przepraszam, że tak późno odpisuję, to naprawdę karygodne, ale dopiero teraz znalazłam czas. Jeszcze raz dziękuję za ten wnikliwy komentarz.

      Usuń
  19. Poruszył mnie Malfoy. Jego zachowanie rzeczywiście odbiega od ogólnie przyjętych standardów "tego złego". Jego postać wzbudza zaufanie nowo nabytą dojrzałością i poczuciem odpowiedzialności. Po prostu go lubię. Jedynie Granger wydaje mi się mniej "hermionowata" niż zwykle, jej kreacji czegoś brakuje - pewnego indywidualizmu. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz mi dałaś zagwozdkę. Będę musiała się zastanowić czego brakuje, ale może być też tak, że ostatnio po prostu skupiłam się głównie na Malfoyu, bo wolę pisać z jego perspektywy. Jest dla mnie mimo wszystko ciekawszy. Ale o Hermionie też postaram się nie zapomnieć!

      Usuń
  20. nie lubię opowiadań w klimacie wojennym. nie lubię kiedy Hermiona jest cnotliwa i grzeczna. i nagle czytam to opowiadanie - BUM! - dobiegam ostatniego rozdziału zanim zdążę się spostrzec i jestem zachwycona. masz fantastyczny styl pisania, a przy tym fabuła opowiadania jest wciągająca. nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział i mieć nadzieję, że w końcu akcja między Draco i Hermioną się podgrzeje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę! A Hermiona musi być cnotliwa i grzeczna :(

      Usuń
  21. Jak w ostatnim rozdziale Malfoy wzbudził we mnie dosyć negatywne emocje, tak w tym zrobiło mi się go autentycznie żal. Widać, że przeżył traumę i jakoś próbuje się po tym pozbierać. Między nim i Hermioną chyba powoli wytwarza się pewna nić porozumienia, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Ciekawe jak wpłynie na to powrót Harry'ego i Rona. Bo na pewno wiele się teraz zmieni.

    Mam nadzieję, że egzaminy poszły po Twojej myśli.

    Pozdrawiam i życzę wieeele weny. :)

    West

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście wszystko zdałam! Nie muszę nic poprawiać, więc teraz teoretycznie powinnam mieć mnóstwo czasu, ale niestety ostatnio nie mogłam znaleźć ani jednej chwili, żeby siąść nad nowym rozdziałem :(

      Usuń
  22. Miałam zamiar nie komentować i bawić się w anonimowego czytelnika, ale sama lubię wiedzieć, kto czyta moje pisadła. Też byłam nienormalna, gdy w czasie sesji "łykałam" odcinek za odcinkiem. Harry Potter to część mojego dzieciństwa i naprawdę długo szukałam coś o tematyce Dramione. Coś, co było by na tyle wartościowe, że warto poświęcić temu połowę swojego dziennego wolnego czasu, jak to zrobiłam ja. Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i dalej będziesz mnie raczyć takimi perełkami. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się skomentować, a przede wszystkim przeczytać całość!

      Usuń
  23. Przepraszam, że tak późno dodaję komentarz, ale miałam duże problemy z internetem. Ale teraz w miarę działa, więc czas na skomentowanie twojego dzieła.

    Wspaniały rozdział. Po prostu cudowny! Te wszystkie emocje, tak pięknie wszystko opisujesz! Jak czytałam ten rozdział to się, aż wzruszyłam.
    Malfoy wydał mi się taki bezbronny, ich relacja staje się niezwykła. Matko święta twoje opowiadanie jest perfekcyjne! Gdyby to była książka, czytałabym ją jednym tchem. Naprawdę masz ogromny talent, można pozazdrościć Ci tylko. Ale, za urwanie w takim momencie, powinnaś dostać po tyłku :p

    A tak naprawdę, to proszę o następny rozdział, po jestem normalnie na głodzie! Mam nadzieje, że nic nie zawaliłaś w szkole, ale ten rozdział był fantastyczny!

    Kiedy kolejny kochana? Mam nadzieje, że już raz. I najlepiej to tak kilka...może wszystkie prosimy! :)

    Jesteś genialna, życzę Ci dużo czasu i weny. Pozdrawiam M.;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać, komentowanie to nie jest w końcu jakiś obowiązek... chociaż, nie powiem, to zwykle po przeczytaniu Waszych komentarzy zaczynam pisać dalej. Zdarzało się, że widząc reakcje na niektóre rozdziały, od razu otwierałam worda i próbowałam rozpocząć nowy ;d

      Cieszę się, że tak Ci się podoba. Następny rozdział mam już dokładnie zaplanowany i mam nadzieję, że będzie lepszy niż ten. Pozostaje tylko się spiąć i zacząć go pisać.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  24. Cudneeee ! czekam na dalszy ciąg :) duzo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  25. Kochana kiedy nowy rozdział?:C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będę wiedziała napiszę w info :) już trochę mam!

      Usuń
  26. Kochana, nie wiem jak mam cię przepraszać za moje zaległości. Jestem okropna jeśli chodzi o jakiekolwiek terminy. Przeczytałam ten rozdział jeszcze będąc na wycieczce szkolnej w górach, leżąc w nocy i zerkając na niebo ( nigdzie tak dobrze nie widać gwiazd, jak w górach).
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Szkoła, projekt społeczny, który organizuję zupełnie mnie pochłonęły... Nie wiem kiedy to już zleciały 2 miesiące... Naprawdę nie wiem i to mnie przeraża.
    Co do rozdziału, znowu nie zawiodłaś. Tak bardzo się cieszę, że trafiłam na tego bloga. Wydaje mi się, że to, co zrobiła Hermiona było... nie do opisania... Myślałaś, że już więcej emocji nie uda ci się tu zmieścić, a jednak! Jestem pod wrażeniem. I to jak zakończyłaś rozdział... Zawał! Nie mogę się doczekać, aż dodasz kolejny :)
    Muszę przyznać, że dzięki tobie odrobinę wróciła do mnie nadzieja, co do świata Dramione. Jestem na etapie poważnego zastanawiania się nad powrotem do pisania fanfiction ;) Zdecydowałam, że mogłabym napisać jeszcze jedną historię... Ambitną, zupełnie inną niż poprzednie.
    Mam nadzieję, że szybko będę mogła skomentować kolejny rozdział. Postaram się bez opóźnienia, chociaż wystawa, którą organizuję może mi przeszkodzić. Z góry przepraszam ;)
    Pozdrawiam gorąco,
    Edge

    OdpowiedzUsuń
  27. przeczytałam wszystko... twoje opowiadanie jest genialne! nie mogę doczekać się ciągu dalszego, proszę cię nie trzymaj mnie w niepewności.. ciekawie pomyślana fabuła, sposób w jaki piszesz jeszcze lepszy, no i relacje hermiony i draco takie prawdziwe, nie ma sztuczności, jakiegoś zakochiwania się od pierwszego wejrzenia; no a akcja wchodzi na nowy poziom - harry i ron teraz będzie się działo jeszcze więcej; no i ta akcja z lucjuszem...

    OdpowiedzUsuń
  28. Taak Hermiona ma temperament, ale nie dziwię się że mu wlała. No i zdziwiłaś mnie po raz kolejny. Nie spodziewałam się, że Hermiona użyje tego zaklęcia na Malfoyu. Ach dlaczego oni się nie pocałowali? Uwielbiam gdy Draco jest taki...smutny i inny niż zwykle! Co raz lepiej się dogadują i powoli znika gdzieś nienawiść. Pozostaje mi czekać aż pojawi się miłość! Szkoda, że skończyłaś w tym momencie. Jestem prawie pewna, że to byli Harry z Ronem. Ciekawe kiedy się spotkają z Hermioną i czy Draco też tam będzie?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za każdy komentarz! Naprawdę każdy kolejny dodaje skrzydeł!
(jeśli chcecie skomentować, a nie macie konta, wystarczy kliknąć w opcję "Komentarz jako: Anonimowy")